Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#64034

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Moje przygody z kursem na prawo jazdy.

Akcja działa się tuż przed wejściem w życie nowych przepisów dotyczących egzaminu teoretycznego. Mój rocznik był ostatnim, który mógł się załapać na starych zasadach.
Licealna moda na robienie prawka. Każdy był na jakimś kursie, urywał się z lekcji na jazdy, szpanował nowym plastikiem itp. Mi się nie spieszyło, zresztą urodziłam się w grudniu, więc szkolenie mogłam rozpocząć dopiero we wrześniu. Tak się złożyło, że pod koniec tegoż miesiąca tata znalazł na grouponie kurs na prawo jazdy w moim mieście i to 50% taniej - świetnie, bierzemy, zawsze to milej jak 600 zł zostanie w kieszeni.
Zapowiadało się pięknie: od początku października 10 zajęć teoretycznych przez dwa tygodnie, od poniedziałku do piątku. Potem szybciutko 30h praktycznych i już będziemy gotowi stawić czoło panom z MORDu (nawiasem, trafna nazwa ;)).

No i zaczęło się. Uformowano z nas grupę bodajże trzydziestoosobową i nazwano jakże poetycko 'tymi z groupona'. Wykładał nam sam właściciel przybytku, wielokrotnie podkreślając, jakimi jesteśmy szczęściarzami, że trafiliśmy na niego.

Ale od początku coś zgrzytało. Przede wszystkim mniej więcej dwa razy w tygodniu przychodząc wcześniej na zajęcia, byliśmy świadkiem wykłócania się starszych kursantów i niesamowicie chamskiego zachowania instruktorów. Potem na zajęciach tłumaczono nam, że wszystkie negatywne opinie w internecie to od zazdrosnej konkurencji, a przecież u nich wszystko cacy. I że kursanci myślą, że po wyjeżdżonej praktyce są rajdowcami, a wcale nie i że on niedouczonych na egzamin nie puszcza. Seems legit.

Zajęcia teoretyczne polegały na pobieżnym tłumaczeniu przepisów, a później odpytywaniu z bazy starych pytań. Mówiono nam, że w sumie niewiele się trzeba uczyć przepisów - wystarczy zapamiętać odpowiedzi.

Po dwóch tygodniach nadszedł czas na upragnione jazdy - dreszczyk na plecach, wreszcie wsiądę za kółko! Instruktor daje mi kluczyki i każe iść do auta. Na parkingu lekkie zdziwienie - zamiast toyoty yaris (którą jeździ 95% kursantów, bo takie auto jest na egzaminie), czeka na mnie stary ford ka w stanie opłakanym. Próbuję otworzyć drzwi od strony kierowcy - nie da się. Czekam pełna obaw na instruktora. On mnie informuje, że drzwi trochę popsute, trzeba wejść od strony pasażera, ale 'autko, hehe, śmiga jak ta lala'.

No spoko. Wsiadam. Zostaję poinformowana, co gdzie jest. Sprzęgło ciężkie jak cholera, co chwilę się blokowało, ale co mi tam. Pierwsze dwie godziny minęły. Pytam, kiedy następne zajęcia. 'Zadzwonimy do pani'.
Czekam do końca tygodnia - nic. Czekam następny tydzień - znowu nic. W końcu po prawie dwóch tygodniach pytam, co z tymi jazdami. Zostaję poinformowana, że mają tam ogromny ruch i że mam cierpliwie czekać na telefon. Po kilku dniach faktycznie dzwonią, umawiamy się.

Przychodzę i... zdziwienie. Mam innego instruktora. Pytam, co się stało z tamtym panem i otrzymuję odpowiedź, że jak jestem z groupona to nie przydzielają mi jednego instruktora tylko patrzą, który jest wolny. Aha. Oczywiście po dwóch tygodniach od ostatnich jazd niewiele pamiętam, więc trzeba mi pokazywać wszystko od początku. Na parkingu czeka na mnie jakiś stary opel - już się nawet nie dziwię. Przy okazji rozmawiam z moim opiekunem, co to za auta i dlaczego nie yaris. 'Mamy jedną yaris, ale na nią trzeba sobie zasłużyć, jak będziesz dobrze jeździć to na ostatnich zajęciach wsiądziesz do niej'. Cóż za łaskawość.

I tak mijał czas - miałam 2h jazd co dwa tygodnie, a do zmiany przepisów blisko. W końcu zadzwoniłam do szkoły jazdy i pytam czy nie da się tego jakoś przyspieszyć, bo chciałabym zdążyć z egzaminem przed końcem roku. I nagle mojego rozmówcę olśniło - niestety, normalnie się nie da, ale za jedyne 300 zł mogę przyspieszyć mój kurs i będę mieć jazdy nawet codziennie! Aha. To ja dziękuję.

Jazdy robiłam od października do końca lutego. Pod koniec lutego dowiedziałam się, że totalnie nie umiem jeździć i mnie na egzamin nie puszczą. No chyba, że... zapłacę 300 zł ;). Odmówiłam. Uznałam, że wrócę do sprawy po maturze.

Na wakacjach uznałam, że niewiele się nauczyłam w mojej szkole i zgłosiłam się na dodatkowe godziny w inne miejsce. Tam wymagano ode mnie potwierdzenia, że brałam udział w kursie w innej szkole jazdy. Nic takiego nie dostałam. Dzwonię więc do piekielnego miejsca.

[Sz-szef szkoły]: Tak, słucham.
[J]: Dzień dobry, tu limes. Byłam u państwa na kursie i chciałabym odebrać papiery.
[Sz]: A dopuściliśmy panią do egzaminu?
[J]: Nie, ale kurs ukończyłam.
[Sz]: To trzeba dodatkowe godziny wziąć. Dla pani to nawet z rabatem, będzie... 450 zł za 10 godzin.
[J]: Ja jednak podziękuję, chciałabym tylko potwierdzenie, że brałam udział w kursie.
[Sz]: Nic takiego nie wydam, dopóki Pani nie przyjdzie na dodatkowe jazdy. Nie tak się umawialiśmy.
[J]: Proszę pana. Zapłaciłam za kurs - 20h teoretycznych i 30h praktycznych. Nie mam obowiązku brać godzin doszkalających u państwa. Chcę tylko potwierdzenie, że te 50h zrobiłam.

Po dłuższym dialogu [Sz] kazał mi przyjść po kartę (nie wiem jak to się fachowo nazywa, po prostu ta kartka, na której instruktor wypełnia, co robiliśmy na zajęciach), najlepiej natychmiast.

Przyjeżdżam - zamknięte. No świetnie. Dzwonię dwa dni później i pytam czy mają otwarte, bo chcę moją kartę. Oczywiście, wszystko otwarte cały czas, może po prostu trafiłam na przerwę obiadową, oni czekają na mnie z otwartymi ramionami. Wybieram się drugi raz. Znowu całuję klamkę.

Trzeci raz pojechałam już L-ką z moim nowym instruktorem. Pozamykane na cztery spusty. Dzwonię do Szefa z innego numeru - odbiera. Pytam czy szkoła otwarta. Oczywiście, że otwarta, czekają na mnie. Mówię, że w takim razie od pół godziny czekam przed wejściem, jestem tu trzeci raz i że jeżeli za 15 minut nikt mi nie otworzy, to zgłaszam sprawę do właściwego działu w Urzędzie Miasta.

Wróciłam do samochodu i przyszłam za 15 minut. Szkoła otwarta, szef zziajany, a moja karta leży porządnie pomięta i podarta w rogach. Wzięłam, podziękowałam grzecznie. Nawet na mnie nie spojrzał.

szkoła_jazdy prawo_jazdy

Skomentuj (28) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 497 (571)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…