Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#64102

przez (PW) ·
| Do ulubionych
To może taka historia koleżanki i piekielnego, dajmy na to Grzesia. Wspominałem o tym w innej historii.

Koleżanka poznała Grzesia na jakimś spotkaniu w kościele (oaza, czy coś podobnego).

Koleje życia Grzesia były różne: od podobno lubiącego luksusy i szemrane interesy biznesmena, który po wypadku zaczął szukać innej drogi w życiu, przez zafascynowanie islamem, po nagłe nawrócenie. Grześ poczuł na sobie rękę Bożą i dziś udziela się w różnych katolickich kręgach, wygłasza świadectwa nawrócenia po kościołach itp. Wydaje się interesującą osobą: przystojny, obdarzony radiowym głosem, uduchowiony.

Koleżankę, która czuła potrzebę pogłębienia życia duchowego zafascynowała jego osoba i historia nawrócenia. Wielokrotnie rozmawiali telefonicznie i przez Internet na tematy wiary (Grześ przebywa od kilku lat na stałe we Francji, a do Polski rzadko zagląda). Koleżanka zaczęła go traktować jak dobrego znajomego, a nawet przyjaciela. Jak to często jednak w życiu bywa Grześ poczuł coś więcej (nie zbrodnia). Doszedł do przekonania, że Bóg daje mu ją w nagrodę za jego nawrócenie. Zaczął o tym przebąkiwać w różnych rozmowach. Znajomej, jak to rasowej kobiecie, pewnie nawet to się podobało i schlebiało, ale jako, że nie czuła tego samego do niego, zaczęła go stopować. Grześ robił się jednak coraz bardziej nachalny. Zaczął uważać, że ma wobec niej jakieś prawa. Robił jej wyrzuty za sposób prowadzenia się, czy kontakty z innymi facetami. Postanowiła postawić sprawę jasno i wyraźnie powiedziała mu, że nie interesuje jej związek z nim, że nic do niego nie czuje i nie życzy sobie, by jej dyktował co może robić, a czego nie. I zaczęło się!

Gdy do Grzesia dotarło, że koleżanki nie interesuje rola, w której ją widział, dostał szału. Stwierdził, że w takim razie obraził się na Boga, który nie dał mu tego, czego pragnie i teraz będzie sikał na wszystkie świętości, w tym Biblię. Zaczął wydzwaniać, smsować i pisać pełne pretensji komentarze na facebooku. Żadne rozmowy nie przynosiły efektu. Groził zemstą, problemami w pracy. Potem zaczął jej wygrażać kolegami z Legii Cudzoziemskiej. Przy okazji subtelnie zagroził i jej matce, jak również księdzu, który był ich wspólnym znajomym, a który zaniepokoił się jego reakcją na otrzymanego kosza.

Oczywiście wszystko robił tak sprytnie, że nie używał wprost słów, które byłyby groźbą karalną, ale sens jego wypowiedzi był jednoznaczny. Przerażona koleżanka po jednym z jego telefonów, nagrała jego wypowiedź i poprosiła mnie, abym ją zawiózł na policję (była ta już późna wieczorna pora). Mieliśmy pecha. Panowie policjanci oglądali akurat mecz Brazylia-Niemcy i nie byli zadowoleni, że ktoś im przeszkadza. Dyżurny wprost zapowiedział, że sprawy nie przyjmą, jeżeli w rozmowie nie padły słowa typu: zabiję, pobiję itp.. Odmówił nawet przesłuchania nagranych pogróżek celem ich oceny. Pojechaliśmy na inną komendę i tam dopiero trafił się policjant, który sprawę przyjął nie jako groźby karalne, ale nękanie (ale i tak musiała trafić na tą pierwszą komendę, bo to oni się takimi sprawami zajmują dla miejsca zamieszkania koleżanki) i poradził jak postępować.

Sprawa po ponad tygodniu trafiła do właściwej komendy. Prowadząca policjantka w pierwszej rozmowie nawet wydawała się w porządku, ale z każdą kolejną rozmową (koleżanka chciała wiedzieć co się dzieje w sprawie i przekazać informacje o nowych pogróżkach i telefonach) stawała się mniej miła. Nie było jej to na rękę. Co prawda Grześ przebywał we Francji, ale w wakacje miał przyjechać na parę dni do Polski, więc koleżanka przekazała policji dokładne informacje, gdzie i kiedy będzie go można zastać (wiedziała o tym, bo jeszcze zanim sprawa się zaczęła mieli się spotkać w Polsce, a nawet on ją gdzieś tam zapraszał). Niestety policja wkrótce umorzyła sprawę z powodu braku możliwości skontaktowania się z Grzesiem. Pytaniem bez odpowiedzi jest, czy w ogóle taką próbę podjęła?

Grześ nie przestał jednak nękać znajomej. Za nic nie mógł zrozumieć, że koleżanka zwyczajnie zaczęła się go bać i o żadnym kontakcie nie mogło być już mowy. Każdego dnia (czasem po kilka razy) próbował dzwonić. Nie odbierała telefonów od niego, musiała zlikwidować konto na facebooku. Zaczął się nagrywać na pocztę głosową. W tych wiadomościach na przemian błagał, prosił, groził, obrażał, wyznawał miłość i manipulował byle tylko skłonić ją do odebrania od niego telefonu i rozmowy. On, człowiek nawrócony, którego ponoć sam Bóg dotknął, groził np. rzuceniem klątwy. Groził, że popełni samobójstwo w urodziny koleżanki, by zawsze ten dzień kojarzył jej się z jego śmiercią, a jego krew miała znaleźć się na jej rękach. Wielokrotnie informował w nagraniach jak przygotowuje się do popełnienia tego samobójstwa, jak wynosi leki ze szpitala, w którym pracuje, że ostatni raz widzi się żywy z rodziną. Wysyłał listy, żeby koleżanka dobrze wiedziała co planuje zrobić i że to jej wina. Znajoma miała nadzieję, że po jej urodzinach (we wrześniu) będzie mu głupio i więcej się nie odezwie, ale cudownie zmarwychwstały dalej próbował do niej dzwonić.

Raz nie wiedząc, że to on (zadzwonił na domowy) przypadkiem odebrała. Wykrzyczała mu wszystko co o tym sądzi, zapowiedziała, że nie życzy sobie z nim kontaktu, że się go boi. Nie podziałało, dalej dzwonił, dalej gdy próbowała reaktywować konto na facebooku, wypisywał pełne pretensji komentarze. Zdarzało się, że wykorzystywał również swoich znajomych, by próbowali ją skłonić do oddzwonienia do niego. Kiedyś zaesemesowała kobieta prosząc, by znajoma skontaktowała się z Grzesiem, bo od tego on uzależnia pozostawienie tej kobiety wśród znajomych na fejsie, a jej na nim zależy. Dacie wiarę? Przecież to totalnie chore! Koleżanka ostatecznie musiała zmienić numer telefonu.

Znajoma dowiedziała się w międzyczasie, że miał on już w swojej przeszłości podobną sprawę we Francji. I ma tam nad sobą ustanowioną z tego powodu jakąś prawną kuratelę, czy zawiasy. Niestety z Polski nic mu nie można zrobić. Wprawdzie koleżanka poodcinała wszystkie drogi kontaktu, którymi mógł ją nękać, ale wciąż się boi. Nie wie co będzie, gdy on przyjedzie do Polski, a zna jej adres. Gdy jeszcze nie wiedziała co to za typ człowieka podała mu go, bo coś religijnego jej tam przysyłał.

A Grześ? A Grześ nadal zgrywa świętoszka i jest wielbiony w sieci przez grono osób zafascynowanych jego nawróceniem. Co jakiś czas próbuje oczerniać koleżankę. Ostrzega przed nią różne osoby, podaje za przykład złego prowadzenia się itp.

Skomentuj (32) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 385 (541)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…