Mała kamienica - jedno mieszkanie na parterze, jedno na piętrze i jeszcze jedno - maleńkie na strychu. Mieszkali od góry: babcia, niżej wnuczka z mężem, na parterze wnuczek z żoną. Kamienica należała do syna babci, a ojca wnucząt, który sam mieszkał gdzie indziej. Pewnej późnej zimy babcia zalała mieszkania wnuczki i wnuka - tyle wody popłynęło, że hoho, mniejsza o powód. Babcia przez lata opłacała ubezpieczenie w Powszechnie Znanej Ubezpieczalni (tak, skrót ten sam), m.in. od takich zdarzeń.
Zgłoszenie szkody poszło, przyszedł rzeczoznawca. Sytuacja o tyle "trudna" dla pana z PiZetjU, Że trzeba było chyba ze trzy razy tłumaczyć powinowactwo rodzinne i zależności finansowo-prawne dotyczące braku umów na wynajem mieszkań (dzieci ojcu nie płaciły za wynajem, czego pan rzeczoznawca nie potrafił objąć najprawdopodobniej rozumkiem).
Wszystko ładnie, pięknie, numer sprawy nadany, czeka sprawca i poszkodowani na decyzję, ile się należy.
A gó.. figa się należy! Dlaczego? Bo to rodzina jest! Napisane oczywiście tzw. prawniczym bełkotem.
Zgłoszenie szkody poszło, przyszedł rzeczoznawca. Sytuacja o tyle "trudna" dla pana z PiZetjU, Że trzeba było chyba ze trzy razy tłumaczyć powinowactwo rodzinne i zależności finansowo-prawne dotyczące braku umów na wynajem mieszkań (dzieci ojcu nie płaciły za wynajem, czego pan rzeczoznawca nie potrafił objąć najprawdopodobniej rozumkiem).
Wszystko ładnie, pięknie, numer sprawy nadany, czeka sprawca i poszkodowani na decyzję, ile się należy.
A gó.. figa się należy! Dlaczego? Bo to rodzina jest! Napisane oczywiście tzw. prawniczym bełkotem.
pizetju
Ocena:
267
(363)
Komentarze