Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#65028

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Na 2. roku studiów zaczęłam mieć problemy ginekologiczne. Zaczęło się od nawracających infekcji pęcherza. Tak mi się przynajmniej wydawało... Chodziłam do lekarzy rodzinnych, ale badania nie wykazywały zakażenia, więc lekarze spoglądali na mnie podejrzliwie i zarzucali mi, że chcę wyłudzić zwolnienie na uczelnię lub do pracy (w czasie wakacji). Ciągnęło się to miesiącami, brałam antybiotyki, piłam żurawinę i nic nie pomagało.

Na samym początku tych perypetii dostałam skierowanie na USG. Lekarz, który robił to badanie stwierdził, że 1 z jajników jest za duży i kazał zgłosić się do ginekologa. I tu zaczęły się schody. Byłam u 5 ginekologów (w tym państwowo, prywatnie i u "przyjaciela rodziny") - każdy z nich twierdził, że na USG nie ma nic niepokojącego, przepisywał mi tabletki antykoncepcyjne i koniec. Raz trafiłam też do urologa, który oczywiście nic nie wykrył.

Pewnej niedzieli zaczęłam krwawić z dróg moczowych. Natychmiast pojechałam na pogotowie, gdzie zostałam wyśmiana. Nikt mnie nawet nie zbadał. Lekarz (pielęgniarz?) spytał tylko czy przypadkiem nie dostałam miesiączki i kazał wziąć sobie NoSpę.

Następnego dnia zupełnie załamana poszłam do najbliższej przychodni i niemal z płaczem poprosiłam recepcjonistkę, żeby mi poleciła dobrego ginekologa, bo mam poważny problem i nikt mi nie wierzy. Szeptem (czy to zakazane?) podała mi nazwisko i jeszcze w tym samym tygodniu przyjął mnie przemiły pan, który zlecił mi sporo nowych badań, w tym m.in. groźnie brzmiące markery nowotworowe.

Okazało się, że miałam ogromną cystę na jajniku, która wynika prawdopodobnie z endometriozy (nie da się potwierdzić na 100% bez laparoskopii). Cysta uciskała mi pęcherz, co powodowało objawy jak przy zapaleniu pęcherza, a na koniec sobie pękła, czego wynikiem był mój niedzielny krwotok.
Lekarz przepisał mi odpowiednie medykamenty, żeby cysta się nie odnowiła i nie mógł uwierzyć w ignorancję swoich kolegów i koleżanek po fachu, która mogła doprowadzić mnie do utraty jajnika lub nawet całkowitej bezpłodności.

Kiedy się to działo byłam jeszcze młoda i niedoświadczona. Gdyby coś takiego przytrafiło mi się teraz, skarga poszłaby przynajmniej na pracownika pogotowia.

słuzba_zdrowia

Skomentuj (7) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 411 (503)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…