Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#65120

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Dzień z pracy kelnerki.

Godzina całkiem późna, za chwilę zamykamy lokal. Ostatni klienci delektują się deserami/ kawami a my spokojnie sprzątamy i szykujemy się do zamknięcia restauracji.

Nagle zauważam JEGO. Królewicz. Pojawił się znikąd. Nie zaszczycając nikogo powitaniem, nie czekając na wyznaczenie stolika (taka etykieta droższych restauracji że czeka się na wskazanie stolika przez obsługę). Zasiadł przy drzwiach wejściowych celem naładowania baterii w swoim najnowszym super-mega-wypasionym telefonie.

No cóż. Klient nasz pan, podchodzę więc celem obsłużenia K. Zamówienie? Jakie zamówienie?! On tu tylko ładuje sobie telefon. Nic nie chce zamawiać, mam natychmiast odejść i dać mu spokój.

Oznajmiam mu więc, że nie może ot tak ładować sobie tu telefonu, ani tym bardziej odnosić się do mnie tym tonem. Niby mały problem, jednak dość mam buractwa, a nie płacą mi dodatkowo za użeranie się z takimi osobnikami. Mam w takim razie podać mu wodę. Przynieść w zębach. ALE TO JUŻ. I mam przy tym się uśmiechać, bo on sobie tak życzy.

Tego było za wiele. Wciąż grzecznie oznajmiam mu że ma natychmiast opuścić lokal, bo nie obsługujemy gości odnoszących się do obsługi w ten sposób. Pan żąda więc rozmowy z managerką - robi się.

Stoimy więc we dwie i słuchamy Jegomościa. Jak to restauracja jest miejscem publicznym (!) i on ma święte prawo wejść i ładować sobie telefon. Jak to ja wymyśliłam sobie całą historię - przecież on był wzorem grzeczności. Jak to niewykwalifikowaną kelnerką jestem. I przede wszystkim - że widocznie jestem z Europy Wschodniej (cała akcja miała miejsce w UK), gdzie nie wiedzą jak się traktuje klientów... Pan z pewnością sam pochodził z Europy Wschodniej, a niemal w 100% jestem pewna, że również był Polakiem.

W tym momencie skończyła mi się cierpliwość. Tłumaczę Panu, że opuszcza lokal w trybie natychmiastowym lub wezwę policję i oni rozwiążą sprawę. Nie byłoby z tym większego problemu zważywszy na to, że obok siedziały sobie dwie panie, które całą akcję widziały na własne oczy. Jegomość widocznie dość trzeźwo ocenił całą sytuację, bo zmył się tak szybko i niespodziewanie jak się pojawił.

Ja rozumiem że niektórzy nie potrafią bez telefonu. Że mogła zajść potrzeba naładowania tu i teraz. Tyle, że cała akcja nie miałaby miejsca gdybym usłyszała choć zdawkowe "PROSZĘ"...

Skomentuj (28) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 397 (519)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…