zarchiwizowany
Skomentuj
(10)
Pobierz ten tekst w formie obrazka
O tym jak blok burzyłem...
Jestem właścicielem procy. Ot, taka pozostałość z dzieciństwa. Mam swoje ulubione miejsce z dala od cywilizacji gdzie ćwiczę oko i oddaję się zbijaniu puszek nie wadząc nikomu. Pewnego dnia po powrocie do mieszkania - ostatnie piętro, zauważyłem spory ubytek tynku w suficie no i uwalone schody. Następnego dnia pukanie z samego rana. Od progu pretensje. W końcu mam procę, więc to na pewno ja zrobiłem. Ona tego tak nie zostawi, zadzwoni na straż miejską, policję i do przedstawicieli ONZ. Tłumaczenia nic nie dawały, ona WIE, że to ja bo to nad schodami odpadło, a nikt tam nie sięgnie. Nie bardzo miałem ochotę wysłuchiwać wrzasków z powodu cudzych urojeń.Trzasnąłem drzwiami i uznałem temat za zamknięty. Sąsiadka jednak postanowiła mnie ukarać za to. I kiedy przyszła moja kolej sprzątania klatki, a raczej części przypadające na ostatnie piętro wyprowadzanie jej psa polegało na wypuszczeniu go z mieszkania. Nie miałem ochoty babrać się w psich kupach i szczynach. Pies również nie ograniczał się tylko do naszego piętra a hasał po całej klatce. Efekt? Pielgrzymki sąsiadów do "miłej", starszej pani i jej gęste tłumaczenie się.
Jestem właścicielem procy. Ot, taka pozostałość z dzieciństwa. Mam swoje ulubione miejsce z dala od cywilizacji gdzie ćwiczę oko i oddaję się zbijaniu puszek nie wadząc nikomu. Pewnego dnia po powrocie do mieszkania - ostatnie piętro, zauważyłem spory ubytek tynku w suficie no i uwalone schody. Następnego dnia pukanie z samego rana. Od progu pretensje. W końcu mam procę, więc to na pewno ja zrobiłem. Ona tego tak nie zostawi, zadzwoni na straż miejską, policję i do przedstawicieli ONZ. Tłumaczenia nic nie dawały, ona WIE, że to ja bo to nad schodami odpadło, a nikt tam nie sięgnie. Nie bardzo miałem ochotę wysłuchiwać wrzasków z powodu cudzych urojeń.Trzasnąłem drzwiami i uznałem temat za zamknięty. Sąsiadka jednak postanowiła mnie ukarać za to. I kiedy przyszła moja kolej sprzątania klatki, a raczej części przypadające na ostatnie piętro wyprowadzanie jej psa polegało na wypuszczeniu go z mieszkania. Nie miałem ochoty babrać się w psich kupach i szczynach. Pies również nie ograniczał się tylko do naszego piętra a hasał po całej klatce. Efekt? Pielgrzymki sąsiadów do "miłej", starszej pani i jej gęste tłumaczenie się.
Blok
Ocena:
107
(241)
Komentarze