Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#65215

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Byłem przejazdem w Wyższym Seminarium Duchownym. Przez 3 lata. Że niby nie powinno tam się spotykać piekielnych? Teoretycznie może i tak. Ale był na przykład ON.

ON trafił do seminarium w sposób specyficzny. Otrzymał wezwanie na komisję lekarską (przedpoborową), zatem mama zapakowała synka w autobus i przywiozła. Został przyjęty. Armia odetchnęła z ulgą.

Młodsze roczniki mieszkały w pokojach po trzech. Zmiany lokali następowały co semestr. W pierwszym ON dzielił pokój między innymi ze mną. Zimą zimno, ale rankiem pokój trzech facetów fiołkami nie pachnie. Wypada przewietrzyć. Jesteśmy co do tego zgodni. Ale ON nie. Bo zimno. To nic, że zanim wrócimy, zdąży się nagrzać. Zimno i już.
Nowy semestr, roszady międzypokojowe (odgórne). ON zamieszkał z dwoma niemrozoodpornymi. Raj, sielanka... Że co? Jak to co? Śmierdzi, i trzeba otwierać okna! Bo ON nie będzie w smrodzie mieszkał. Zawsze mogę się pocieszać, że przez pół roku nauczyłem kolegę wietrzenia pokoju.

Polot jak u dodo. Niby pióra są, ale żeby się wznieść, to nie bardzo. Się nie rozumie, to trzeba wykuć na pamięć streszczenie książki. Streszczenie własnoręczne w skali 1:2. Sprawdzaliśmy wielokrotnie. Do rozumienia filozofii potrzeba czegoś więcej niż wykucia. Generalnie poza nauką żadna inna aktywność nie wchodziła w grę. ON miał plan. Zapytany o swoją przyszłość duszpasterską odpowiedział:
- Jakoś przemęczę się rok na parafii, a potem mnie na pewno dalej na studia wyślą.
Dość kurczowo trzymał się tej wizji. Nie dane mu było jej zrealizować. Ku radości niedoszłych owieczek, seminarium zeń zrezygnowało.

seminarium klerycy

Skomentuj (10) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 276 (376)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…