Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#65324

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Gdzieś niżej pisałem o bezrobotnym sąsiedzie. Wczoraj poprosił mnie o podwózkę do Wielkiego Miasta na spotkanie z doradcą zawodowym.
Zawiozłem i godzinkę spędziłem z nim w przybytku zwanym PUP-em. Z ciekawości zacząłem przeglądać oferty tego przybytku. Dawno się tak nie ubawiłem. Same kabaretowe kawałki:

Oferta Nr 1.
Elektryk z uprawnieniami do 15 kV.
Pełen etat na 3 zmiany.
Uwaga uwaga zawrotne 2200 brutto (praca na Zadupiu Większym, więc dojazd trudny).
Zaraz, ile kosztuje "punkt" elektryczny w domu, przy układaniu instalacji? A to są uprawnienia "wysokoprądowe".


Oferta Nr 2.
Grafik komputerowy - pełny etat - 1750 (tyle to byle jaki wyciąga w tydzień na fuchach w naszym Zadupiu Mniejszym, przy średnim zaangażowaniu w szukanie ofert).

I mój faworyt - Oferta Nr 3.
Główny Księgowy w Sp. z o.o. - duża firma usługowo produkcyjna (oczywiście w Zadupiu - gdzie wszędzie daleko), pełen etat.

Prowadzenie pełnej księgowości (przy produkcji i usługach, wyjątkowo upierdliwa sprawa) + odpowiedzialność przed US, ZUS i innymi "Janosikami" za UWAGA, UWAGA 1750 - 2000 brutto.

Było tego więcej.

Zastanawiam się tylko, czy geniusze przygotowujący te oferty naprawdę liczą na znalezienie "jelenia"? Sam jestem pracodawcą. I naprawdę, nie przyszło mi nigdy do głowy szukanie wyspecjalizowanych pracowników za "półdarmo". Jeżeli mnie nie stać na zatrudnienie specjalisty, zlecam wykonanie usług na zewnątrz. Mogę przyjąć za najniższą i przyuczyć. Ale pracownik nie wymagający nadzoru, nie może zarabiać minimum. Poza tym szukanie co miesiąc nowego pracownika, bo ten który już coś wiedział znalazł lepiej płatną pracę, jest wyjątkowo kosztowne.

A może jestem idiotą, i należy wykorzystywać sytuację?

praca

Skomentuj (40) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 619 (681)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…