Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#65406

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Historia o ludzkiej pazerności.
Będąc w ostatniej klasie szkoły średniej dorabiałam sobie w nowo otwartym pubie należącym do mojego kuzyna. Kuzyn do zbyt hojnych nigdy nie należał, ale nie narzekałam. Odkładałam wówczas na studia i każdy grosz się liczył.
Tak się akurat złożyło, że w międzyczasie wzięłam udział w wymianie polsko-niemieckiej.

Młodzież niemiecka należała do raczej rozrywkowej, w związku z czym zaproponowałam kuzynowi, że jeśli pozwoli nam zorganizować u siebie coś na styl wieczoru integracyjnego (z kilku względów wiązało się to z zamknięciem lokalu dla innych gości) i zaproponuje konkurencyjne ceny drinków, to postaram się ściągnąć całą wymianę do nas. Dodam, że pub do najtańszych nie należał, a w mieście znajdowało się przynajmniej kilka przyzwoitych lokali, gdzie można by taką posiadówę urządzić.

Było nas w sumie około 200 osób, więc biorąc pod uwagę, że Niemcy nie mieli oporów przed szastaniem swoim 'ojro', to mógłby być z tego niezły utarg, a i reklama dla pubu przednia. Kolejnym dużym plusem mojego pomysłu było to, że jeśli uczestnikom wymiany się spodoba, to prawdopodobnie będziemy wpadać na obiad czy piwko po szkole przez kolejne dwa tygodnie trwania wymiany.
Kuzynowi oczy się zaświeciły, toteż na mój pomysł ochoczo przystał zapewniając, że jeśli utarg będzie dobry, to ja również mogę liczyć na fajny zastrzyk finansowy w ramach podziękowania.

Pamiętny wieczór minął sympatycznie, choć roboty było po pachy i, pomimo że od czasu do czasu miałam okazję posiedzieć z gośćmi, to w prowadzeniu pubu pomagałam tak, jakbym była w pracy.
Koniec końców Niemcy zadowoleni, nauczyciele również (tak, tak - bez opiekunów ani rusz:]), kuzyn wniebowzięty. Dodam, że zarobił on na tej jednej imprezie pięciokrotną wartość średniego sobotniego utargu.

Po zakończeniu posiadówki i podliczeniu kasy kuzyn kazał mi zaczekać na mój zasłużony bonus. Ja z podekscytowania już przebierałam nogami, i - nie ukrywam - po cichu liczyłam, że te parę stów wpadnie.
Jak się domyślacie - nie wpadło. W domu na spokojnie otworzyłam kopertę, a moim oczom ukazał się banknot o zawrotnym nominale 20zł. No normalnie strzał w pysk. I to od tak bliskiego krewnego.
Nie wiedziałam, czy się śmiać, czy płakać, czy też może "szefa" z wdzięczności po stopach całować.

Na zakończenie dodam tylko, że knajpa splajtowała po około 3 latach działalności. Nie, żebym komuś źle życzyła, ale jak widać karma prędzej, czy później dopadnie każdego.

z rodziną najlepiej na zdjęciu

Skomentuj (13) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 601 (675)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…