Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#65445

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Mój wujek (brat mamy) jest stolarzem. Ma własny zakład, sporo maszyn, zawsze od kiedy go znam pracował "u siebie". Pracowników na stałe nie miał nigdy. Jak była jakaś grubsza robota to często mu pomagałem, oczywiście w miarę swoich niezbyt wielkich możliwości, ale jakieś proste, a nudne prace typu malowanie, bejcowanie, szlifowanie, nie były dla mnie problemem.

Z wujkiem się dogadywałem nieźle, stolarkę lubiłem, podobała mi się taka praca, więc zaraz po ukończeniu technikum nie szukałem pracy, tylko zgłosiłem się do wujka. Może nie miałem wykształcenia kierunkowego, ale miałem zapał, pomysły, trochę doświadczenia, no i samochód z przyczepką. Wujek do dzisiaj nie ma prawka, więc uważałem, że "pomocnik" z autkiem mu się przyda.

Wcześniej pomagałem mu bezpłatnie, tzn. wujek "odpalał" mi parę złotych, ale bez wcześniejszego uzgadniania i raczej symbolicznie, bo i moja pomoc była nie za wielka. Ale "na stałe" umówiliśmy się, że dostanę 20% od każdego zlecenia na początek. Ok, byłem "na garnuszku" u rodziców, za mieszkanie nie musiałem płacić, bardziej mi zależało na doświadczeniu niż na milionowych zarobkach, wiadomo, od czegoś trzeba zacząć, zgodziłem się.

No i piekielności:

Pierwszy zgrzyt, zaraz na początku pracy:
Przyjechał klient, zamówił schody tzw. młynarskie, zabiegowe, z parteru na piętro i z piętra na poddasze. Całkowicie drewniane, z montażem i lakierowaniem. Zamówienie dość duże, pojawia się konieczność przewiezienia schodów z warsztatu, mam podjechać z przyczepką. Problem pojawił się przy prośbie o pieniądze na paliwo. Ja udostępniam auto, płacę za naprawy, ubezpieczenie, prowadzę, ale na paliwo potrzebuję kasy, bo przy moich zarobkach zwyczajnie nie miałem pieniędzy. Wujek myślał, myślał i wymyślił, że w takim razie powinienem pożyczyć pieniądze od rodziców. Na to, żeby to on dał pieniądze nie wpadł. No cóż, kiedy na drugi dzień przyjechałem na rowerze do pracy, pieniądze na paliwo się jakoś znalazły.

Drugi zgrzyt, wujek ciągle spóźniał się z wypłatą. Umówiliśmy się, że będzie mi płacił po zakończeniu zlecenia, nie co miesiąc czy tydzień, tylko zaraz po zapłaceniu przez klienta. Okazało się, że zawsze jest problem, jest coś pilnego do zapłacenia, zawsze coś się przeciągało. Może mało piekielne jak się ma coś na koncie, ale jak w portfelu pustki to każdy dzień ma znaczenie.

No i najlepsze:
Przez przypadek wyszło, że wujek mówił mi, że wziął za coś np. 1000 zł i od tej kwoty mi zapłacił 200 zł, tak jak było umówione... ale, ale zawsze wcześniej brał np. 2000 zaliczki i "zapomniał" mi o tym powiedzieć. I nie była to jednorazowa akcja, tylko standardowa procedura. Poczułem się zwyczajnie oszukany. Na mój tekst, że inaczej się umawialiśmy, stwierdził, że właściwie to powinienem mu płacić za naukę zawodu, a nie awanturować się o jakieś "grosze".

No cóż, od tego czasu go nie widziałem.

A patrząc z perspektywy czasu, przynajmniej mam wszystkie palce.

Rodzinka

Skomentuj (14) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 604 (664)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…