zarchiwizowany
Skomentuj
(6)
Pobierz ten tekst w formie obrazka
Mama zawsze mi wbijała do głowy, że trzeba być uczciwym i traktować innych tak jak samemu chce się być traktowanym. Nie zawsze mi się to "zwraca", ale ciągle mam nadzieję, że karma czuwa.
Pracowałam na stoisku w galerii handlowej, tzw. wyspie. Obok mojego straganu stały krzesełka i stoliki dla klientów chcących sobie spocząć. Co oni tam zostawiali! Od torebek, książek, brudnych pieluch, zakupów, ubrań wierzchnich po kluczyki do aut, portfele i własne dzieci. Gdy przyuważyłam zagubiony cenny przedmiot, zanosiłam do galeryjnej informacji i stamtąd najczęściej rzecz była odbierana przez wdzięcznego klienta.
Razu jednego trafiła mi się komórka, duży, błyszczący smartfon, jeden z nowszych modeli. Zabrałam ją na stoisko, myślę znajdę numer typu "dom", "mama" i zadzwonię, ale żeby odblokować klawiaturę należało podać hasło. Stwierdziłam, że poczekam aż ktoś zadzwoni, telefon do szuflady i zerkanie co rusz na stoliki czy ktoś nie zachowuje się typowo dla osoby szukającej swej zguby.
Po 2 godzinach słyszę wibrację, patrzę numer podpisany "mama", myślę lepiej być nie mogło. Odbieram:
- Halo?
Na co kobiecy głos:
- Gdzie jesteś?
- Dzień dobry (blabla, wytłumaczyłam jej sytuację i gdzie może przyjść odebrać telefon)
- Będę za godzinę.
Przychodzi kobieta, z uśmiechem podaję jej telefon, na co pani nagle jak nie wyrosną piekielne rogi! i rzecze w te oto słowa:
- Moja córcia na pewno bardzo się zdenerwowała!!! Jezu, nowy telefon, tyle pieniędzy! Moja biedna córcia!
Spojrzała na mnie z wyrzutem i odmaszerowała. Zrobiło mi się przykro, mnie nikt nigdy nie oddał zagubionego telefonu, a moja mama bardzo się na mnie gniewała za gapiostwo po takim incydencie (w końcu była to moja wina, że nie uważałam na niego wystarczająco). Nie jestem materialistką, wystarczyło "Dziękuję" i czekolada mleczna...
Pracowałam na stoisku w galerii handlowej, tzw. wyspie. Obok mojego straganu stały krzesełka i stoliki dla klientów chcących sobie spocząć. Co oni tam zostawiali! Od torebek, książek, brudnych pieluch, zakupów, ubrań wierzchnich po kluczyki do aut, portfele i własne dzieci. Gdy przyuważyłam zagubiony cenny przedmiot, zanosiłam do galeryjnej informacji i stamtąd najczęściej rzecz była odbierana przez wdzięcznego klienta.
Razu jednego trafiła mi się komórka, duży, błyszczący smartfon, jeden z nowszych modeli. Zabrałam ją na stoisko, myślę znajdę numer typu "dom", "mama" i zadzwonię, ale żeby odblokować klawiaturę należało podać hasło. Stwierdziłam, że poczekam aż ktoś zadzwoni, telefon do szuflady i zerkanie co rusz na stoliki czy ktoś nie zachowuje się typowo dla osoby szukającej swej zguby.
Po 2 godzinach słyszę wibrację, patrzę numer podpisany "mama", myślę lepiej być nie mogło. Odbieram:
- Halo?
Na co kobiecy głos:
- Gdzie jesteś?
- Dzień dobry (blabla, wytłumaczyłam jej sytuację i gdzie może przyjść odebrać telefon)
- Będę za godzinę.
Przychodzi kobieta, z uśmiechem podaję jej telefon, na co pani nagle jak nie wyrosną piekielne rogi! i rzecze w te oto słowa:
- Moja córcia na pewno bardzo się zdenerwowała!!! Jezu, nowy telefon, tyle pieniędzy! Moja biedna córcia!
Spojrzała na mnie z wyrzutem i odmaszerowała. Zrobiło mi się przykro, mnie nikt nigdy nie oddał zagubionego telefonu, a moja mama bardzo się na mnie gniewała za gapiostwo po takim incydencie (w końcu była to moja wina, że nie uważałam na niego wystarczająco). Nie jestem materialistką, wystarczyło "Dziękuję" i czekolada mleczna...
galeria handlowa
Ocena:
7
(91)
Komentarze