Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
Profil użytkownika

veravang

Zamieszcza historie od: 14 lipca 2014 - 22:32
Ostatnio: 28 kwietnia 2024 - 8:59
  • Historii na głównej: 5 z 6
  • Punktów za historie: 2401
  • Komentarzy: 107
  • Punktów za komentarze: 271
 

#78648

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Jako wczesna nastolatka leżałam w szpitalu w Białymstoku.

Były to czasy, kiedy Nokia 3310 była przyzwoitym sprzętem. Pochodzę z miasta oddalonego o ponad 100 km od Białegostoku, dlatego mama kupiła mi taki telefon w komisie, aby móc się ze mną kontaktować. To był pierwszy raz gdy leżałam w szpitalu, w dodatku tak długo i daleko od domu. Był początek roku szkolnego, dlatego mój oddział był opustoszały, zostałam tylko ja.

Piszę to, żeby nakreślić mniej więcej sytuację, w której byłam, samotna w obcym mieście, w pustawym szpitalu, chora, tęskniłam bardzo za rodzicami, domem, moim miasteczkiem.

Ten telefon był moim jedynym połączeniem z rodzicami i koleżankami, czekałam codziennie aż zadzwonią, ich telefony podnosiły mnie na duchu.

I oto pewnego dnia zostawiłam telefon zawinięty w pościel, przykrytą dodatkowo kocem, poszłam do toalety. Po powrocie do sali, telefonu nie było, został skradziony.

Nie wiem, jakim człowiekiem trzeba być, żeby chodzić po szpitalu dziecięcym i kraść ciężko chorym dzieciom telefony, które czasem są jedyną opcją kontaktu z rodziną...

złodzieje

Skomentuj (11) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 211 (225)

#72723

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Cuda wianki na standardowej zmianie nocnej w sklepie całodobowym z alkoholem i żywnością:

1. Sprzedaż odbywa się przez okienko. Przychodzi typ, chce słoik pulpetów w sosie pomidorowym i fajki, daje kartę. Biorę ją do środka, podchodzę do terminala, a ten zaczyna drukować: godzina 00:00, drukuje się raport z dnia. Drukuje. I drukuje. Wiem dobrze, że mały szatan będzie drukował jeszcze dobre 4 minuty, więc idę do typa i pytam, czy ma gotówkę, bo terminal będzie zajęty przez te parę minut. Typ dziwnie na mnie patrzy i burczy, że nie ma, że jego nie interesuje, on chce pulpety i fajki. Ja mówię "OK" i znikam w środku. Siadam na krzesełku i czekam, aż dzieło się dokona, po 3 minutach wbijam kartę i idę do typa, daję kartę, świstki, on kwaśno na mnie spogląda i zapada sprawiedliwy wyrok: "pani jest jakaś poj***na".

2. Cyganie podpalający sobie nawzajem auta - standard. Te jednak nigdy nie wybuchały jak w GTA, a szkoda.

3. "Co to nie ja" - typki koło 30, o wielkim mniemaniu o sobie. Różnego statusu materialnego, różnego wyglądu, różnego koloru skóry. Na odrzucenie jego kuszącej oferty szybkiego numerku, Cotonieja, w obronie swego honoru, często zaczyna obrażać przeciwnika, jakim staje się odrzucająca go kobieta. Lecą przezwiska, ja zamykam siłą okienko i pada nieśmiertelny tekst: "Już tu nie pracujesz". Ze dwa razy w tygodniu byłam przez ego takiego żigolaka zwalniana. Na jego niepocieszenie, tylko w jego własnej wyobraźni.

4. Przemiły starszy pan, kupujący często prezerwatywy, zawsze takie same - tropikalne. Zna na pamięć ich kod kreskowy (z pudełka czytnik nigdy nie mógł "złapać" kodu i trzeba go było wpisywać ręcznie. Pan był miły i nam dyktował, w końcu zapamiętał cały). Facet w porządku, często z nami żartuje i na luzie rozmawia, pewnej nocy pytam go:
- Czemu pan zawsze te tropikalne bierze?
- A bo prostytutka lubi, a jej dają ciągle zwykłe.

5. Cyganie. Dużo ich. Nastolatki mają już małe dzieci, matki nastolatek też mają małe dzieci. Chodzą w futrach, noszą złote pierścienie, kolczyki i kastety. Jeżdżą drogimi autami, które palą sobie nawzajem i potem kupują nowe.

Wchodzą do spożywczaka. I wiecie co robią?

Podpi****lają kawę. Wosebę, 250 g. Wartą 4,50.

sklepy

Skomentuj (15) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 270 (292)

#69122

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Historia z serii życie ze współlokatorami.

Mieszkałam kiedyś z parą, dosyć dziwną. Obok mojego pokoju była toaleta. Współlokatorka poszła posiedzieć na tronie. Siedzi tam sobie spokojnie, cicho, nagle słyszę, że wpada do tej toalety jej facet (wiedząc, że tam siedzi). Mówi coś do niej, teraz już nie pamiętam co, jakieś bzdety, ona odpowiada. I nagle słyszę jego podniesiony, zirytowany głos:

- Nie sraj jak ze mną rozmawiasz!

Trzasnął drzwiami, poszedł. Nie odzywał się do końca dnia.

współlokatorzy

Skomentuj (5) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 465 (515)

#65508

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Godziny późne, przyjeżdżam autem na pogotowie z powodu koszmarnego bólu brzucha, z którym nijak nie mogłam sobie poradzić, targającego mymi wnętrznościami drugi dzień. Przychodzi Pan Chirurg i rzecze:

-Pani, to wyrostek, tniemy!

Na co ja:

- Nic nie tniemy!
- Nie dyskutuj Pani, tniemy!
- Panie, to nie wyrostek, nie tniemy!
- To ja jestem lekarz czy pani? Jak chce to idzie do domu!
- Ale panie, ja nie mam wyrostka!!

Chyba uraziłam jego majestat, bo bez słowa sobie poszedł.

słuzba_zdrowia

Skomentuj (46) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 810 (904)
zarchiwizowany

#65510

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Mama zawsze mi wbijała do głowy, że trzeba być uczciwym i traktować innych tak jak samemu chce się być traktowanym. Nie zawsze mi się to "zwraca", ale ciągle mam nadzieję, że karma czuwa.

Pracowałam na stoisku w galerii handlowej, tzw. wyspie. Obok mojego straganu stały krzesełka i stoliki dla klientów chcących sobie spocząć. Co oni tam zostawiali! Od torebek, książek, brudnych pieluch, zakupów, ubrań wierzchnich po kluczyki do aut, portfele i własne dzieci. Gdy przyuważyłam zagubiony cenny przedmiot, zanosiłam do galeryjnej informacji i stamtąd najczęściej rzecz była odbierana przez wdzięcznego klienta.

Razu jednego trafiła mi się komórka, duży, błyszczący smartfon, jeden z nowszych modeli. Zabrałam ją na stoisko, myślę znajdę numer typu "dom", "mama" i zadzwonię, ale żeby odblokować klawiaturę należało podać hasło. Stwierdziłam, że poczekam aż ktoś zadzwoni, telefon do szuflady i zerkanie co rusz na stoliki czy ktoś nie zachowuje się typowo dla osoby szukającej swej zguby.

Po 2 godzinach słyszę wibrację, patrzę numer podpisany "mama", myślę lepiej być nie mogło. Odbieram:

- Halo?

Na co kobiecy głos:

- Gdzie jesteś?
- Dzień dobry (blabla, wytłumaczyłam jej sytuację i gdzie może przyjść odebrać telefon)
- Będę za godzinę.

Przychodzi kobieta, z uśmiechem podaję jej telefon, na co pani nagle jak nie wyrosną piekielne rogi! i rzecze w te oto słowa:

- Moja córcia na pewno bardzo się zdenerwowała!!! Jezu, nowy telefon, tyle pieniędzy! Moja biedna córcia!

Spojrzała na mnie z wyrzutem i odmaszerowała. Zrobiło mi się przykro, mnie nikt nigdy nie oddał zagubionego telefonu, a moja mama bardzo się na mnie gniewała za gapiostwo po takim incydencie (w końcu była to moja wina, że nie uważałam na niego wystarczająco). Nie jestem materialistką, wystarczyło "Dziękuję" i czekolada mleczna...

galeria handlowa

Skomentuj (6) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 7 (91)

#60890

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Byłam na urlopie w domu rodzinnym - na co dzień mieszkam w innym mieście. Cudowne sielankowe dni dobiegły końca, pora wracać. Mała mieścina, połączenia autobusowe dwa, o 6 rano i 14, wybrałam to drugie coby z rodziną chwilę dłużej posiedzieć.

Stawiłam się pół godziny przed odjazdem, w razie czego, gdyż nigdy nic nie wiadomo. Sprawdziłam stanowisko pięć razy, chociaż PKS mały i wszystkie stanowiska widać gdzie by się nie stanęło. Czekam, wraz ze mną parę osób, 14.00 nic, 14.15 dalej nic, ale jeszcze się nie martwię. 14.30 hmm, no wypadałoby żeby już na horyzoncie majaczył.

Wreszcie coś podjeżdża, jakieś 40 metrów dalej, pan zaparkował sobie gdzieś na parkingu, na miejscu nie oznaczonym żadnym stanowiskiem, nie wyznaczonym na wysiadki ani "wsiadki" tym bardziej, z dorodnym pomarańczowym napisem "WYCIECZKA" na wyświetlaczu. Mój wzrok, jeszcze nie taki stary, zauważył napis wycieczka, nie zauważył jednak że gdzieś tam na dole w rogu była tabliczka, że autobus ten wybiera się do mojego celu i wycieczkowym autobusem w rzeczywistości nie jest.

Niestety moje wyobrażenia o komunikacji międzymiastowej nie obejmowały takiego absurdu tak więc jako, że autobus stał nie tu gdzie trzeba, a na wyświetlaczu nie gościła nazwa żadnej stacji, to ani ja ani żaden z potencjalnych pasażerów (około 6) czekających razem ze mną nie wpadło na to, że owy wycieczkowy autobus wycieczkowym autobusem nie jest, a zmierza do naszego celu. Nikt z niego nie wysiadł ani nie wsiadł. Po chwili pan kierowca ruszył, mijając nas z uśmieszkiem politowania, ze swym wesoło błyskającym, dumnym, wycieczkowym napisem. Pomyślałam, że spojrzał tak na nas, bo wszyscy już wyglądaliśmy jak zmokłe kury.

O godzinie 15:00, jak już sobie zmokliśmy i zmarzliśmy (pogoda jesienno-nieprzyjemna), pani z kiosku wyszedłszy na papierosa, spojrzała na nas znudzona i powiedziała że nie mamy co czekać bo "autobus przecie odjechał już dawno z parkinga, ło tego tam".

Tym sposobem, lenistwo pana kierowcy, objawiające się tym, że nie chciało mu się "wykręcić" i stanąć na stanowisku na którym powinien stanąć, ponieważ ma taki obowiązek, sprawiło mi cały ogrom kłopotów, innym zapewne też, gdyż cel odległy, a następny autobus jutro. Pan doskonale widział, że stoją niedoszli pasażerowie na stanowisku pierwszym, na które powinien zajechać, ludzkie zdawałoby się powiadomić ich, że on parkuje gdzie indziej, bo tak mu się podoba.

Reasumując, firma przewozowa pięknie traci klientów i pieniądze, a nie wiem po co, to taka polityka firmy?

Skomentuj (14) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 475 (537)

1