Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#66004

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Kilka zdań o piekielności "systemu" w ochronie zdrowia (służby zdrowia nie ma od 1999 roku...) :)

Ostatnio dostałem wezwanie (w pogotowiu ratunkowym) do 90- letniego mężczyzny z gorączką 37,5 stopnia.
W wielkim skrócie, pan leżący, z demencją i spisem różnych chorób w swoim CV. No po prostu starość się pomysłodawcy nie udała.

Na miejscu ustalamy, że pan gorączkuje od tygodnia. Lekarz rodzinny był w domu i stwierdził, że on nic i tak nie może poradzić w domu. Bo wiek, bo choroby, bo pogoda i wszystko inne co mu ślina na język przyniosła.
Zalecił więc, żeby rodzina wezwała za kilka dni pogotowie jeśli stan dziadka się nie polepszy, a karetka zawiezie go do szpitala, bo jako lekarz rodzinny to i tak nic nie może.

Gdzie tu piekielność zapytamy. A już wyjaśniam:
1. Niewątpliwym jest, że pan powinien mieć opiekę medyczną.
2. Niewątpliwym jest, że zdjęcia RTG płuc rodzinny nie zrobi w domu (choć wyniki laboratoryjne już tak).
3. Po tym tygodniu, wysłuchałem u pana zapalenie płuc (które się potem potwierdziło w RTG) - faktycznie teraz już musiał trafić do szpitala.
4. Z racji tego, że jego stan był dobry (w pełni wydolny, przytomny, parametry życiowe w normie) nie powinien się zjawić u niego zespół ratownictwa medycznego (pogotowie ratunkowe 999).
5. Lekarz rodzinny powinien zbadać najpierw pacjenta kontrolnie (bo nic nagłego się nie działo, pan się podobnie czuł od tygodnia, nic się nie zmieniało) w domu. Po stwierdzeniu, że jednak trzeba pana zdiagnozować i poleczyć w szpitalu wystawia wówczas skierowanie do szpitala, zlecenie na transport sanitarny i wzywa karetkę transportową. Przyjeżdża dwóch sanitariuszy (bez wykształcenia medycznego) z noszami i pana zawożą jako osobę niechodzącą na co dzień.

Jednak tu w grę wchodzą koszty. I taniej i szybciej jest zadzwonić na 999 i zrzucić problem na innych. "Bo co ja mogę?"
Zatem maksymalnie wyposażona karetka w sprzęt ratujący życie - zarówno respirator, defibrylator, szereg silnych leków, urządzenie do uciskania klatki piersiowej, dwóch ratowników medycznych, którzy kilka lat przyswajali wiedzę na studiach, jedzie jako taksówka z miejscem do leżenia.

Z racji tego, że był już wieczór i karetki transportowe nie jeżdżą, zabraliśmy pana do szpitala, bo gdzieś w tym wszystkim trzeba być człowiekiem.
Jednak nie dziwcie się kiedy w telewizji słyszycie, że karetka jechała 30 minut i ktoś umarł. Oni właśnie bawią się w taksówkarzy.

Wiecie jak jeszcze można oszczędzić i czas i środki? Każda przychodnia musi mieć podpisaną umowę z firmą, która będzie świadczyła dla nich usługi transportowe. Jednak o wiele łatwiej i szybciej jest zadzwonić na numer alarmowy 999 i powiedzieć, że trzeba "na ratunek" przewieźć pacjenta. I tak o to karetki ratunkowe jeżdżą i transportują pacjentów z przychodni, którzy są w dobrym stanie i mogli by być przetransportowani karetką transportową lub rodziną, autobusem, taksówką, piechotą.

Nie raz i nie dwa spotkałem się z sytuacją kiedy pacjenci mówili, że lekarz, który był kazał dzwonić na 999 po 18, a nie wcześniej :)

Możemy jako pogotowiarze narzekać na bzdurne wyjazdy (i narzekamy, bo może 10% to wyjazdy dla pogotowia, a reszta to kombinatorstwo i niewiedza), ale problem należy rozwiązywać po pierwsze w swoim środowisku.

Choć muszę przyznać, że zdarzał się lekarz rodzinny, który na wizycie stwierdzał poważny stan, zabezpieczał pacjenta i czekał na nas. Chwała im za to, ale to marginalne sytuacje niestety. Jednak nagminnie słyszę "bo lekarz powiedział, że on nic nie poradzi i trzeba dzwonić i do szpitala niech zawiozą..."

ochrona_zdrowia

Skomentuj (25) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 301 (387)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…