Historia z wołaniem o pomoc.
Późne lata 80. Siostra mojej babci poszukuje lokum, więc dziadkowie proponują jej zamieszkanie w małej kawalerce tzw. "dobudówce" w moim rodzinnym domu. Mijają lata, moi dziadkowie kolejno umierają, ale ciocia nikomu nie wadzi - ma osobne wejście do mieszkania, żyje sobie własnym życiem, więc nadal mieszka "z nami". Relacje cioci z moimi rodzicami są bardzo chłodne, nie przepadają za sobą od początku, ale bez większych konfliktów.
Około rok temu stan zdrowia cioci zaczyna intensywnie się pogarszać. Po pobycie w szpitalu jest już zupełnie inną osobą, zaczyna wymagać opieki - pomocy przy myciu czy gotowaniu. Obie z mamą w tym czasie pracujemy, więc gdy zaczynają się problemy z chodzeniem i każdorazowo trzeba pomagać jej w dojściu do toalety, przestajemy sobie radzić. Niedługo potem ciocia praktycznie przestaje się samodzielnie poruszać.
Kto kiedykolwiek miał styczność z opieką nad starszą, leżącą osobą doskonale mnie zrozumie. Zmienianie pampersów i przeraźliwy smród w całym mieszkaniu, którego nie zabije nawet wiadro domestosa. Mycie, karmienie, podnoszenie (ciocia swoje waży), przebieranie, pranie pościeli niemal codziennie.
Mama podejmuje decyzję o złożeniu wniosku do GOPS-u w imieniu cioci o umieszczenie w Domu Pomocy Społecznej. Według polskiego prawa, obowiązek opieki nad starszą osobą należy wyłącznie do najbliższej rodziny - dzieci lub rodziców. Ciocia nie posiada najbliższej rodziny, a jednocześnie wymaga całodobowej opieki. Pracownica GOPSU, która przychodzi na "rozeznanie" oferuje nam osobę do pomocy 2 godziny dziennie za JEDYNE 25zł za godzinę. Z uśmiechem informuje, że owa osoba może zrobić zakupy czy przygotować posiłek. Odmawiamy z oczywistych względów - emerytura cioci wynosi 1100zł, a koszt zupełnie nieprzydatnej przygody z GOPSem to 1500zł.. Cóż za okazja! Zredukowanie opieki z 24 do 22 godzin dziennie za jedyne 1500 na miesiąc! Po odczekaniu 3 miesięcy - odmowa. W uzasadnieniu między innymi:
- mama odmawia pomocy ze strony GOPSu w postaci odpłatnych wizyt,
- ciocia zamieszkuje obecnie w domu należącym do mamy, więc jej OBOWIĄZKIEM jest opieka,
- i coś co zupełnie powaliło mnie na kolana... UWAGA! ciocia "nadal posiada sprawne ręce", więc w opinii pracownicy GOPSu MOŻE SAMODZIELNIE ZMIENIAĆ SOBIE PAMPERSY.
Odwołujemy się "wyżej", przygotowując "mocne" pismo przy pomocy prawnika. Kolejna odmowa.
Na ten moment moja mama jest bliska zrezygnowania z pracy. Ciocia praktycznie nie kontaktuje, robi pod siebie, nie jest w stanie utrzymać samodzielnie łyżki, krzyczy po nocach, całymi nocami nie śpimy.
Złożyłyśmy wniosek do sądu, ale mam nieodparte wrażenie, że kolejny raz poniesiemy klęskę.
Pomocy!
Późne lata 80. Siostra mojej babci poszukuje lokum, więc dziadkowie proponują jej zamieszkanie w małej kawalerce tzw. "dobudówce" w moim rodzinnym domu. Mijają lata, moi dziadkowie kolejno umierają, ale ciocia nikomu nie wadzi - ma osobne wejście do mieszkania, żyje sobie własnym życiem, więc nadal mieszka "z nami". Relacje cioci z moimi rodzicami są bardzo chłodne, nie przepadają za sobą od początku, ale bez większych konfliktów.
Około rok temu stan zdrowia cioci zaczyna intensywnie się pogarszać. Po pobycie w szpitalu jest już zupełnie inną osobą, zaczyna wymagać opieki - pomocy przy myciu czy gotowaniu. Obie z mamą w tym czasie pracujemy, więc gdy zaczynają się problemy z chodzeniem i każdorazowo trzeba pomagać jej w dojściu do toalety, przestajemy sobie radzić. Niedługo potem ciocia praktycznie przestaje się samodzielnie poruszać.
Kto kiedykolwiek miał styczność z opieką nad starszą, leżącą osobą doskonale mnie zrozumie. Zmienianie pampersów i przeraźliwy smród w całym mieszkaniu, którego nie zabije nawet wiadro domestosa. Mycie, karmienie, podnoszenie (ciocia swoje waży), przebieranie, pranie pościeli niemal codziennie.
Mama podejmuje decyzję o złożeniu wniosku do GOPS-u w imieniu cioci o umieszczenie w Domu Pomocy Społecznej. Według polskiego prawa, obowiązek opieki nad starszą osobą należy wyłącznie do najbliższej rodziny - dzieci lub rodziców. Ciocia nie posiada najbliższej rodziny, a jednocześnie wymaga całodobowej opieki. Pracownica GOPSU, która przychodzi na "rozeznanie" oferuje nam osobę do pomocy 2 godziny dziennie za JEDYNE 25zł za godzinę. Z uśmiechem informuje, że owa osoba może zrobić zakupy czy przygotować posiłek. Odmawiamy z oczywistych względów - emerytura cioci wynosi 1100zł, a koszt zupełnie nieprzydatnej przygody z GOPSem to 1500zł.. Cóż za okazja! Zredukowanie opieki z 24 do 22 godzin dziennie za jedyne 1500 na miesiąc! Po odczekaniu 3 miesięcy - odmowa. W uzasadnieniu między innymi:
- mama odmawia pomocy ze strony GOPSu w postaci odpłatnych wizyt,
- ciocia zamieszkuje obecnie w domu należącym do mamy, więc jej OBOWIĄZKIEM jest opieka,
- i coś co zupełnie powaliło mnie na kolana... UWAGA! ciocia "nadal posiada sprawne ręce", więc w opinii pracownicy GOPSu MOŻE SAMODZIELNIE ZMIENIAĆ SOBIE PAMPERSY.
Odwołujemy się "wyżej", przygotowując "mocne" pismo przy pomocy prawnika. Kolejna odmowa.
Na ten moment moja mama jest bliska zrezygnowania z pracy. Ciocia praktycznie nie kontaktuje, robi pod siebie, nie jest w stanie utrzymać samodzielnie łyżki, krzyczy po nocach, całymi nocami nie śpimy.
Złożyłyśmy wniosek do sądu, ale mam nieodparte wrażenie, że kolejny raz poniesiemy klęskę.
Pomocy!
Ocena:
511
(571)
Komentarze