W moim miasteczku generalnie nie kursują autobusy. Jest za to stacja kolejowa i mieszkańcy głównie dzięki niej dojeżdżają do pracy, czy szkoły.
Tak jednak wyszło, że z linią od kilku lat non stop jest coś nie w porządku - a to pendolino, a to przebudowa peronów... Dlatego też od paru miesięcy funkcjonuje to tak, że niektóre pociągi dojeżdżają tylko do stacji A, a od stacji A do stacji D (przez przystanki przy stacjach B i C) prowadzi zastępczy autobus, który służy jako przedłużenie pociągu do stolicy - każdy taki pociąg ma określony autobus, którym można pojechać tylko na bilet kolejowy z danej godziny. Naprędce ustawiono jakąś prowizoryczną stację autobusową, gdzie zatrzymuje się tylko ten autobus i odjeżdża tak, jak powinien odjeżdżać pociąg.
Pewnego dnia na kolei było opóźnienie. Coś tam ze sterowaniem ruchem, dlatego pociąg przyjechał do stacji A z kilkunastominutowym opóźnieniem. Ludzie kierowali się na przystanek, z którego miał odjeżdżać autobus, a tu niespodzianka - autobus już odjechał. Kierowca najwidoczniej miał w poważaniu, ze pociąg, na który miał czekać, nie przyjechał. Na kolejny autobus do B, C i D trzeba było poczekać ze dwie godziny.
Najbardziej piekielna rzecz? Osoby, które miały bilet na wcześniejszy pociąg i autobus, dostały mandaty. Pomimo powszechnego oburzenia, dwójka kanarów wypisała z tuzin takich świstków. Na szczęście miałam wtedy miesięczny, więc nie wiem, jak zakończyła się ta sprawa w kwestii ich umorzenia.
Skarga w kwestii całej sytuacji napisana, ale jakoś dziwnie długo czekam na odpowiedź.
Tak jednak wyszło, że z linią od kilku lat non stop jest coś nie w porządku - a to pendolino, a to przebudowa peronów... Dlatego też od paru miesięcy funkcjonuje to tak, że niektóre pociągi dojeżdżają tylko do stacji A, a od stacji A do stacji D (przez przystanki przy stacjach B i C) prowadzi zastępczy autobus, który służy jako przedłużenie pociągu do stolicy - każdy taki pociąg ma określony autobus, którym można pojechać tylko na bilet kolejowy z danej godziny. Naprędce ustawiono jakąś prowizoryczną stację autobusową, gdzie zatrzymuje się tylko ten autobus i odjeżdża tak, jak powinien odjeżdżać pociąg.
Pewnego dnia na kolei było opóźnienie. Coś tam ze sterowaniem ruchem, dlatego pociąg przyjechał do stacji A z kilkunastominutowym opóźnieniem. Ludzie kierowali się na przystanek, z którego miał odjeżdżać autobus, a tu niespodzianka - autobus już odjechał. Kierowca najwidoczniej miał w poważaniu, ze pociąg, na który miał czekać, nie przyjechał. Na kolejny autobus do B, C i D trzeba było poczekać ze dwie godziny.
Najbardziej piekielna rzecz? Osoby, które miały bilet na wcześniejszy pociąg i autobus, dostały mandaty. Pomimo powszechnego oburzenia, dwójka kanarów wypisała z tuzin takich świstków. Na szczęście miałam wtedy miesięczny, więc nie wiem, jak zakończyła się ta sprawa w kwestii ich umorzenia.
Skarga w kwestii całej sytuacji napisana, ale jakoś dziwnie długo czekam na odpowiedź.
PKP
Ocena:
343
(381)
Komentarze