Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#66371

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Z pamiętnika laborantki.

Czasami mam wrażenie, że niektórzy zatrzymali się jakieś 20 lat temu. Po niedawnej wzmiance o skradzionym długopisie http://piekielni.pl/66354, opowieści o posmarowanych klejem łapach ciąg dalszy.

Otrzymałam od swojej "góry" trzy książeczki dla dzieci, krótka historyjka o lewku, który musiał przyjść do pobrania krwi, generalnie wyjaśniająca dlaczego czasami trzeba tę "krzywdę" zrobić i że to nie jest aż takie straszne. (Btw bajka jest dobra i jeśli któraś mama chce, mogę na PW podrzucić link).
Ok, fajnie, jedna książeczka wyłożona na stolik przed gabinetem, może ktoś maluchowi poczyta. Zniknęła stamtąd po godzinie.
Po południu położyłam drugą, na okładce napisałam markerem "do czytania na miejscu, proszę nie zabierać". Nazajutrz rano książeczki nie było.
Położyłam trzecią, z trudem powstrzymując się od mocniejszych określeń, napisałam wielkimi literami "Ta bajka ma służyć wszystkim dzieciom. Pozwól im również opanować strach - nie zabieraj".
Jak grochem o ścianę, książeczka zniknęła.

Noż urwał nać, czy naprawdę niektóre bydło musi mieć wszystko przymocowane łańcuchami jak w "Misiu", żeby dotarła polska mowa? Przepraszam za mocne słowa, ale to tylko namiastka panienek jakie padały dziś rano. Człowiek się stara, żeby było ładnie (wśród rzeczy, które swego czasu również skradziono znalazły się moje prywatne ozdoby gwiazdkowo-wielkanocne i pluszaki), miło, sympatycznie, ale naprawdę chyba przestanę. Jak widać nie warto.

słuzba_zdrowia

Skomentuj (43) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 736 (770)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…