Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
zarchiwizowany

#66424

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Przypomniała mi się historia z czasów gimnazjalnych, kiedy mięso było moim wrogiem. Jadłam tylko piersi z kurczaka i trochę wołowiny pod warunkiem, że sama je przyrządziłam.

Okres Wielkanocy. Na święta wpada ciocia i wujek z pysznym daniem z królika. Ciocia przysięga mi na wszystko, że chudszego mięsa nigdy nie jadła i że jak zjem to polubię. Ja króliki uwielbiałam, ponieważ jednego wychowałam do starości i często zajmowałam się królikami znajomych (ciocia o tym wiedziała), ale nigdy nie pomyślałam, żeby jakiegoś kiedyś zjeść, więc oznajmiłam, że mięsa z królika nie tknę. Niestety do cioci i wujka to nie dotarło.

Obiad. Mama wysłała mnie do pobliskiego sklepu po ogórki. Wracam, wujek radośnie krzyczy, że on mi już nałożył. Ziemniaki całe zalane sosem z kawałkami króliczego mięsa. Powiedziałam, że nie chcę to zaczęły się teksty, żebym nie przesadzała, że to tylko raz, że na spróbowanie, a na końcu wzbudzanie poczucia winy, bo ciocia tyle się napracowała, a ja tego nie doceniam. Piekielna była też moja mama, która stwierdziła, że gościom się nie odmawia. Mięsa nie ruszyłam, w efekcie wszyscy się obrazili.
Sytuacja powtórzyła się przy kolacji, kiedy wujek w nachalny sposób usiłował nałożyć mi królika na talerz. Mama znowu głośno komentowała, że mam nie przesadzać, a ciocia ponownie przeżywała, że tyle się napracowała, a ja nie zjem. Znowu się wszyscy obrazili.

Mogę im tylko podziękować za to, że dzięki nim wiem jaka mam NIE być dla swoich dzieci (o ile będę je mieć).

Skomentuj (29) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 88 (304)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…