Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#66685

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Ostatnio pomagałam w restauracji koleżance i przypomniały mi się czasy kiedy dorabiałam jako kelnerka. Praca jak praca, jednak zdarzyło się kilka notorycznie powtarzających się piekielności, na które praktycznie nie wolno mi było reagować. Dlaczego? Wytłumaczę na końcu.

Restauracja w której pracowałam, składała się z sali mieszczącej ponad 250 osób, baru i kuchni. Lokal był czynny w godzinach 11:00 - 22:30, jednak kuchnia otwierana była godzinę później i zamykana godzinę wcześniej. Oznacza to, że o godzinie 11:30 można było przyjść napić się kawy lub drinka.
Informacje o godzinach otwarcia kuchni widniały w czterech językach na stronie internetowej, na tablicy postawionej przed lokalem i na każdej stronie w menu. Niestety dla niektórych to wciąż mało. Wiele osób oburzało się kiedy przychodziło do restauracji o godzinie 22:00 i nie mogło nic zjeść.

Klient nasz pan - mówi się, że lokal zamyka się o tej godzinie, o której wyjdzie ostatni klient. Niektórzy klienci lubili nadużywać swojej "władzy". Zdarzali się tacy, którzy przychodzili 10 minut przed zamknięciem kuchni, zamawiali bardzo dużo dań i siedzieli sobie nawet do czterech godzin po zamknięciu lokalu. Delikatne sugestie i prośby o opuszczenie lokalu spotykały się głównie z oburzeniem ze strony klienta.

Środek tygodnia, wczesna godzina, 90% stolików wolnych. Idę myć podłogę w części lokalu, gdzie nie ma żadnych klientów. Zgodnie z prośbą szefa stawiam żółtą, niemałą tabliczkę informującej o czynności, którą wykonuję. Niestety i na to znajdują się oporni. Pomimo, że w sali było pełno wolnych stolików, zawsze znalazł się ktoś, kto upatrzył sobie stolik znajdujący się na terenie świeżo umytej, a właściwie mytej podłogi.

Piekielni rodzice przychodzili z pociechami w wieku 1-10 lat i potrafili przesiedzieć w lokalu kilka godzin. Niech sobie siedzą, tylko, że ich dzieci szybko się nudziły. Rodzice zazwyczaj puszczali pociechy wolno, a te demolowały lokal lub przeszkadzały innym klientom. Szczytem głupoty była matka, która pozwoliła raczkować swojemu dziecku na brudnej podłodze pomiędzy kelnerami noszącymi gorące dania.

Restauracja dawała klientom możliwość rezerwacji telefonicznej lub poprzez stronę internetową, jednak kilka razy zdarzyło mi się spotkać grupę około 10 osób, która rezerwacji nie miała, ale obrażała się, kiedy nie było możliwości zorganizowania im miejsca. "Ta restauracja jednak nie taka dobra jak mówili".

Szef kazał nam takie zachowania olewać, głównie dlatego, że piekielnym nie wystarczyło zamarudzić i wyjść. W ramach zemsty awanturowali się lub opisywali na stronach internetowych z anonimowych kont tragedie, które ich w lokalu spotkały. Wszystkie zdarzenia były oczywiście podkoloryzowane lub zwyczajnie zmyślone, niestety raz zła opinia o lokalu trafiła aż do gazety, ponieważ lokal nie chciał przyjąć niepełnosprawnych. Niepełnosprawni przyszli grupą, oczywiście bez rezerwacji. Lokal był pełny, szef ich przeprosił i zaproponował inny termin plus zniżki. To nie wystarczyło i tak oto szef z lokalnej gazety dowiedział się, że dyskryminuje ludzi na wózkach inwalidzkich.

Skomentuj (30) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 575 (613)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…