Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#66809

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Nie rozumiem sytuacji w moim domu. Będzie długo.

Tuż po maturze wyjechałam na studia do innego miasta, ale tak się złożyło, że po pierwszym roku musiałam wrócić do rodzinnego domu. Postanowiłam kontynuować studia zaocznie, by w tygodniu pracować i oczywiście dokładać się do rodzinnego budżetu. Żałuję decyzji.

Piekielni są rodzice, z którymi ponownie zamieszkałam i młodsza siostra, która już blisko rok temu skończyła szkołę średnią i od tego czasu nie kontynuuje nauki i pracuje dorywczo. Zarabia mało, bo mało pracuje, choć wiem, że może więcej, tylko jej się nie chce.

Siostra nie dokłada się w domu do niczego i zdaniem rodziców nie musi, bo przecież za mało zarabia. Wszystkie pieniądze wydaje na ciuchy, kosmetyki i inne przyjemności, a jak jej nie starczy, to bez oporów idzie do rodziców po pieniądze i czasami je dostaje. Siostra nie powie, że nie ma pieniędzy, bo właśnie kupiła sobie nowe ubrania, zresztą na temat ich ceny często kłamie. Rodzice wierzą, albo chcą wierzyć w jej brednie, które często są niespójne i rzadko weryfikowane przez kogoś poza mną. Nie kontrolują tego, jak pracuje i jakby im siostra powiedziała, że haruje po 8 dni w tygodniu, to oni by pewnie w to uwierzyli.

Jak siostra nie pracuje, to w domu nie robi nic. Kompletnie nic. W ogóle nic i nie ma w tym żadnej przesady, bo do sklepu nie pójdzie, nie pozmywa po sobie, nie wyrzuci śmieci i nie wstanie nawet po to, by odebrać domofon, jeśli nie spodziewa się żadnych gości. Rodzice rzadko czegoś od niej wymagają, bo wiedzą, że i miesiąc mogą czekać na zrobienie drobnej rzeczy, a i to poprzedzone kilkoma przypomnieniami, wrzaskami i awanturami.

Zupełnie inaczej wygląda sytuacja u mnie. Ja też pracuję dorywczo, ale żeby na wszystko mi starczyło (czesne i pieniądze do domu) pracuję tak, jak na zwykłym etacie. Dokładam się do rodzinnych wydatków i uważam, że tak powinno być, zresztą sama to zaproponowałam, gdy ponownie się wprowadziłam. Myślałam wtedy, że siostra też będzie coś tam dorzucała, ale pomyliłam się. Gdy wracam z pracy, to zawsze coś tam w domu posprzątam, porobię i w ten sposób chyba sama przyzwyczaiłam rodziców, że na mnie można liczyć, a na siostrę nie, że ja nie udaję głuchej, jak w czymś trzeba pomóc, że jestem ta bardziej pracowita, ta, na którą można liczyć.

Na początku taka byłam zaaferowana nową pracą, studiami i zmianą w życiu, że nie bardzo widziałam to, co dzieje się w moim domu. Teraz, gdy minął już rok od ponownego wprowadzenia się, nie wierzę w to, jak wygląda u mnie sytuacja. Od jakiegoś czasu często rozmawiam o tym z rodzicami i siostrą, ale po takiej kłótni (tak to się zazwyczaj kończy) czuję się znacznie gorzej niż wcześniej. Rodzice kompletnie nie widzą problemu, a ja zaczynam się zastanawiać, czy może to ja mam coś z głową.

Dla nich sprawa jest prosta: ja pracuję normalnie, więc muszę się dokładać, siostra pracuje tylko 1-2 razy w tygodniu, więc nie musi. Jak raz spytałam, czemu ona nie może pracować więcej, to dowiedziałam się, że jest jeszcze za młoda (ale żeby kupić sobie nowy komputer na raty na chłopaka i go spłacać, to za młoda nie jest, podobnie z wymianą telefonu czy organizacją zagranicznej wycieczki).

Rozmowy o sprzątaniu też spełzają na niczym, bo rodzice pamiętają o wybiórczych sytuacjach, gdy siostra coś zrobiła i według nich tematu nie ma, bo ja wymyślam i wydziwiam, że ona nic w domu nie robi. Ja pracuję i muszę pomagać w domu. Siostra nie musi ani jednego, ani drugiego.

Na dzień dzisiejszy jestem mocno przybita sytuacją. Zarabiam na tyle mało, że sama nie dam rady czegoś wynająć, a tylko w wyprowadzce widzę wyjście. Musiałabym przerwać studia, a tego nie chcę, choć nie wiem, czy w takiej atmosferze dam radę napisać pracę licencjacką.

Rodzina wie, ile zarabiam (razem rozliczaliśmy PIT), wie, ile kosztują studia, wiedzą więc, ile mi zostaje na własne wydatki (bardzo mało), ale to i tak nie zmienia ich myślenia. Raz zdarzyła się sytuacja, że rodzice spytali się, czemu tak rzadko wychodzę gdzieś na miasto z koleżankami, dlaczego ciągle umawiam się z nimi w parku albo siedzimy w domu. Jak wprost powiedziałam, że nie mam pieniędzy na kino, na kawiarnię, na koncert czy inne rozrywki, to dowiedziałam się, że powinnam zacząć szukać lepiej płatnej pracy.

Mojej siostrze żyje się dobrze. Rodzicom w zasadzie też.

Skomentuj (65) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 303 (449)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…