Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#66812

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Życie tak się układa, że kiedy ja przyszłam na świat moja siostra była już dorosłą osobą, niedługo później zmarł nasz tato i mama została sama z małym dzieckiem i dorosłą córką, która nie dała jej w tych ciężkich momentach nawet chwili spokoju. Nazwijmy ją Anna. Całe życie spokojna i poukładana dziewczyna pilnowana przez ojca i mamę teraz rozwinęła skrzydła. Zaczęło się imprezowanie, zaniedbywanie nauki, aż w końcu wpadka, szybki ślub i tak mając 4 lata zostałam ciocią Krzysia.

Ale Anna nie takie miała plany na życie, przecież jej najlepsze lata trwają, więc nie będzie bawiła się w mamusię. Mama za oszczędności, oraz to co zostało po tacie, kupiła Annie i jej mężowi mieszkanie na drugim końcu miasta. Krzyś mieszkał z nami, żeby moja siostra mogła prowadzić "normalne żywot młodej kobiety". Nadal prowadziła imprezowe życie, razem ze swoim mężem, próbowała studiować, ale trzy razy zmieniała kierunki, ponieważ prawie przy każdej sesji stwierdzała, że to nie dla niej. Oczywiście studiowała zaocznie, ale pracą się nie specjalnie hańbiła, bo po co, skoro mąż na bieżące opłaty da pieniążki, mama wykarmi, pieniędzy dołoży i dziecko wychowa.

Żyłam z Krzysiem jak rodzeństwo. Mieliśmy swój pokój, zabawki, przedstawiając się tez niemal zawsze mówiłam, że to mój braciszek. Kiedy Anna skończyła studia, Krzyś miał 7 lat i postanowiła wziąć syna do siebie do domu. Przeprowadzili się do większego mieszkania, mały dostał w końcu swój pokój i pojawiła się nowa informacja. Anna znów jest w ciąży. Wówczas w mojej siostrze odezwał się instynkt macierzyński. Urodziła się moja siostrzenica Maja. Wszystko ładnie i pięknie, charakter siostry trochę się zmienił, znalazła nie najgorszą pracę i wzięła się za wychowywanie dzieci. Krzysiek oczywiście niespecjalnie ją interesował, był dużym chłopcem w jej mniemaniu, więc sam sobie musiał dawać radę. Nie miał mamy, która posiedzi z nim nad lekcjami, niemal zawsze robiłam to trochę starsza JA, przychodząc do niego kilka razy w tygodniu żeby mu pomóc.

Obiady w stołówce, i codziennie pieniądze do ręki miały załatwić sprawę, bo przecież dzieckiem nie trzeba się interesować. Młody i tak uważał że ma dobrze, czego sobie nie zażyczył od razu dostawał, łatwiej było kupić nowy rower, komputer czy gitarę. Prezenty jednak nie zastąpią rodziców. Oczywiście z córką Anna również się przeliczyła. Kiedy nadszedł czas przedszkola, Maja stała się problemem. No bo dziecko trzeba wyszykować, nakarmić, zaprowadzić i odebrać. Mała od poniedziałku do piątku mieszkała u nas. Moja mama ją szykowała, ja prowadziłam do przedszkola i odbierałam po szkole. U mnie zaczął się okres buntu. Miałam wtedy już około 14 lat zaczęłam zauważać pewne nieprawidłowości, buntować się, bo całe życie bawiłam się w nianię. Nie miałam swoich spraw, czasu dla znajomych, pomagałam starszej mamie w domu, w pracy, bo przecież ona też musiała się z czegoś utrzymywać.

Mijały lata, Anna odnosiła sukcesy zawodowe, dzieci mieszkały już z nią. Ja kończyłam liceum. Chciałam wyjechać do innego miasta na studia dzienne, ale od siostry usłyszałam tylko "po co Ci te studia? zostań tutaj znajdź jakąkolwiek pracę, przecież ktoś musi się zająć mamą, jest już starsza", albo "Idź zaocznie i dojeżdżaj, tutaj od ręki dostaniesz jakąś pracę, np w tej biedronce co ją ostatnio wybudowali, bo szukają ludzi"

No nie dałam się. Wyjechałam! Musiałam się uwolnić. Oczywiście wiedziałam, że na pomoc starszej mamy liczyć już nie mogę. Studiowałam dziennie, pracowałam wieczorami i w weekendy, utrzymywałam się sama, skończyłam licencjat, na studia magisterskie poszłam już zaocznie, bo dostałam dobrze płatną pracę w zawodzie. Tego siostra już mi nie wybaczyła. Według niej miałam życie, którego ona nie mogła posmakować. Niemal ze mną nie rozmawia, mówiąc, ze jestem rozpuszczona i niewdzięczna, ze zostawiłam mamę i sama wyjechałam się uczyć i życie układać. Nie wiem czego mi zazdrości. Tego że nie urodziłam dziecka w wieku 20 lat? Że nie wyszłam za mąż za mężczyznę, z którym mi się nie układa? Tego że moja mama nie karmi mnie codziennie, nie daje mi pieniędzy? Czy tego, że nie dostałam i z powodu sytuacji finansowej mojej mamy nigdy od niej nie dostanę w prezencie mieszkania jak ona wcześniej?

Najgorsze jest to, że mając teraz 24 lata, czuję się w domu jak obca i zdrajca. Gdy próbuję czasem zabrać głos w jakieś sprawie, słyszę zawsze od mojej siostry "Gówniarze się nie odzywają". Moja mama nigdy mnie nie broni. Anna jest dla niej ogromnym autorytetem i co powie jest najważniejsze, słucha każdych jej rad. Od mojej mamy od początku studiów dostałam może łącznie 500 zł, bo czasami mama dorzucała mi coś np na buty kiedy widziała, że stare już się rozlatują. Moja siostra twierdzi, że skoro chciałam takiego życia to mam sobie radzić sama. No cóż miałam takie dzieciństwo, że doskonale to rozumiem i wiem jak to robić.

Szkoda mi tylko jej dzieci. Są już duże. Nie mogę uczestniczyć w ich życiu. Strasznie się rozpuściły. Maja ma kilkanaście lat i problemy w szkole, Krzysiek nie zdał matury i ma problemy z prawem. Najłatwiej jest mącić innym, a swojego pod nosem nie widzieć. Ale o tym może już innym razem jeżeli zechcecie.

Ps. Też nie jest tak że zupełnie zaniedbałam mamę, jeżdżę do niej zawsze gdy mogę, ona odwiedza mnie na weekendy. Jesteśmy w stałym kontakcie, codzienne smsy i rozmowy telefoniczne kilka razy w tygodniu.

rodzina

Skomentuj (24) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 565 (647)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…