zarchiwizowany
Skomentuj
(1)
Pobierz ten tekst w formie obrazka
Czytając historię http://piekielni.pl/66930, przypomniała mi się moja własna rekrutacja na studia.
Były to studia magisterskie (jest to ważne w tej historii), uczelnia prywatna w niewielkim (w porównaniu z Warszawą czy Krakowem) mieście.
Ponieważ bardzo mi zależało na uzupełnieniu mojej edukacji, a nie udało mi się dostać na uczelnię państwową, postanowiłem zasilić szeregi tejże uczelni.
Przyjechałem do tego miasta (mieszkałem gdzie indziej, ale dojazd miałem nie najgorszy), odstałem swoje w kolejce, w końcu wchodzę. I na dzień dobry szok: kilkoro kandydatów wypełnia na kolanie jakieś przepotężne stosy papierzysk... W biurze (jednym) znajdowały się cztery panie, ale tylko dwie obsługiwały petentów, pozostałe dwie natomiast plotkowały na tematy wszelakie, niezwiązane z pracą.
Podchodzi do mnie jedna z tych, powiedzmy, "pomagających" i mówi:
- "Usiądź sobie".
Normalnie zdębiałem, miałem wtedy 24 lata, na 10 lat raczej nie wyglądałem, a babka wylatuje do mnie per "ty". No ale nic, usiadłem i czekałem na dalsze instrukcje. Panienka do mnie podchodzi, wciska mi plik papierów i mówi: - "Musisz to wypełnić".
Nie wytrzymałem i poinformowałem ją, że nie jesteśmy kolegami i niech zwraca się do mnie normalnie, jak do klienta, a po drugie to te panie chyba po o tam pracują, żeby wypełnić dokumenty dla nas (a przynajmniej część z nich).
Panienka wybałuszyła oczy, przeprosiła mnie i potulnie pomogła mi przy dokumentach. Szkoda tylko, że musiałem zrobić scenę...
Były to studia magisterskie (jest to ważne w tej historii), uczelnia prywatna w niewielkim (w porównaniu z Warszawą czy Krakowem) mieście.
Ponieważ bardzo mi zależało na uzupełnieniu mojej edukacji, a nie udało mi się dostać na uczelnię państwową, postanowiłem zasilić szeregi tejże uczelni.
Przyjechałem do tego miasta (mieszkałem gdzie indziej, ale dojazd miałem nie najgorszy), odstałem swoje w kolejce, w końcu wchodzę. I na dzień dobry szok: kilkoro kandydatów wypełnia na kolanie jakieś przepotężne stosy papierzysk... W biurze (jednym) znajdowały się cztery panie, ale tylko dwie obsługiwały petentów, pozostałe dwie natomiast plotkowały na tematy wszelakie, niezwiązane z pracą.
Podchodzi do mnie jedna z tych, powiedzmy, "pomagających" i mówi:
- "Usiądź sobie".
Normalnie zdębiałem, miałem wtedy 24 lata, na 10 lat raczej nie wyglądałem, a babka wylatuje do mnie per "ty". No ale nic, usiadłem i czekałem na dalsze instrukcje. Panienka do mnie podchodzi, wciska mi plik papierów i mówi: - "Musisz to wypełnić".
Nie wytrzymałem i poinformowałem ją, że nie jesteśmy kolegami i niech zwraca się do mnie normalnie, jak do klienta, a po drugie to te panie chyba po o tam pracują, żeby wypełnić dokumenty dla nas (a przynajmniej część z nich).
Panienka wybałuszyła oczy, przeprosiła mnie i potulnie pomogła mi przy dokumentach. Szkoda tylko, że musiałem zrobić scenę...
Uczelnia wyższa
Ocena:
-9
(35)
Komentarze