Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#66988

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Na Pierwszą Komunię dostałam od babci złotą bransoletkę z pierwszą literą mojego imienia. Nosiłam ją i zawsze uważałam by jej nie zgubić. Był okres zimowy, pech chciał, że (prawdopodobnie) przy zakładaniu kurtki w szatni bransoletka się zerwała. Bransoletki nie mogłam odnaleźć, powiedziałam o tym wychowawczyni i wspólnie szukałyśmy zguby. Poszukiwania efektów nie przyniosły.

Na drugi dzień podczas lekcji religii widzą jak wredna Ania kładzie sobie na ławce złotą bransoletkę. Od razu się zgłosiłam, by powiedzieć o tym Siostrze Lucyferze. Ania wytłumaczyła, że bransoletkę znalazła, a SL stwierdziła, że "znalezione niekradzione". Piekielne było to, że każdy w klasie wiedział, że byłam posiadaczką identycznej bransoletki. Byłam bliska płaczu, ale wytrzymałam do końca lekcji.
Jak zadzwonił dzwonek, dzieciaki wybierały się na korytarz, a ja pokusiłam się o "kradzież" mojej bransoletki. Poczekałam aż wszyscy przemieszczą się na przód klasy i zgarnęłam szybko mój skarb do kieszeni. Byłam przekonana, że nikt tego nie widział, już na pewno nie SL.

Po przerwie Ania wraca do klasy, orientuje się, że bransoletki nie ma i wpada w histerię. Co Robi SL? Podchodzi do mnie i zaczyna się drzeć. Na początku byłam wystraszona i skłamałam, że bransoletki nie mam. SL w końcu wzięła mnie podstępem i powiedziała, że widziała jak bransoletkę "kradłam". Oczywiście pojawił się wykład o tym jak trafię do piekła itd. Płacząc, zaczęłam tłumaczyć, że to moja bransoletka. Wtedy mi ją zabrała i powiedziała, że teraz jest niczyja.

Sprawę zgłosiłam rodzicom, którzy na następny dzień z rana wybrali się do dyrektora. Bransoletkę odzyskałam, ale piekielne wspomnienia pozostają w głowie.

Skomentuj (14) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 453 (553)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…