Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#67216

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Jak łatwo o piekielność w poczekalni lekarskiej - każdy wie. A to uprzejmie wypuszczona na minutę osoba zasiedzi się na pół godziny, to znowu pyskate emerytki nie przepuszczą kogoś poważnie chorego... Bywa dramatycznie, ale opiszę scenę ocierającą się o śmieszność. Proszę sobie wyobrazić, że wszystkie przytoczone słowa wypowiadane były z histeryczną przesadą - wtedy historia nabiera pełnego wyrazu.

W poczekalni mało miejsca, dużo pacjentów, ogólne marudzenie i napięta atmosfera. Gabinety mieszczą się na piętrze. W pewnej chwili słychać, jak po schodach gramoli się ktoś kaszlący, sapiący i smarkający na potęgę. W końcu wyłania się kobieta z kartoteką w ręku i pyta, czy to kolejka do doktor Jakiejśtam.

W tym momencie aż namacalnie czuć gęstniejącą wrogość. Kartoteki przynoszą bowiem tylko osoby nieumówione na wizytę. Pada więc chóralna odpowiedź:
-Tak, ale Pani poczeka do końca.

Na to pani Zasmarkana próbuje coś tłumaczyć. Nie dane jej jednak dojść do słowa. Zaczyna mówić, że jest bardzo chora, ale chór wykrzykuje:
- my też jesteśmy chorzy
- tu każdy czeka i Pani też będzie
- zwolniliśmy się z pracy... Mamy dzieci... Itd itp.

Zasmarkana jeszcze walczy. Że ona tylko po receptę. (-Jazgot) Że już nawet nie musi brać tej recepty, tylko kartę poda a receptę odbierze później, chociaż taka jest chora (Nie, bo jak wlezie, to nie wyjdzie). Większości zdań nie udało jej się nawet dokończyć. Zrozumiałam tylko, że przyszła po stałe leki, bo dodzwonić się nie mogła.

Wtedy zmieniła taktykę. Zaczęła wędrować od pacjenta do pacjenta, stawała każdemu nad głową i kaszlała ludziom prosto w twarz. Zapowiedziała, że im dłużej będzie musiała czekać, tym większą szansa zarażenia. Posypały się wyzwiska.

Co prawda nie czekałam do dr Jakiejśtam, ale zarazki mogły o tym nie wiedzieć. Na szczęście kobiecie znudziło się rozsiewanie broni biologicznej i po chwili milczenia zaczęła przemawiać tonem urażonej niewinności.
Zapytała, skąd tyle agresji, skoro jeszcze żadna z oczekujących osób nie siedzi przez nią ani sekundę dłużej. Komentarze:
-Bezczelna
-Z taką w ogóle nie ma co dyskutować. Nie słuchajcie jej!
-Och, zamknij się babo...

Zasmarkana oznajmiła więc, że po prostu wejdzie między pacjentami i tyle.
-Jakim rodzajem człowieka trzeba być!
-Chamstwo! Zgłupiała! Tak, ma wyraźne zaburzenia. Takie zachowanie odbiega od jakiejkolwiek normy!

W końcu jedną z najgłośniej ujadających pacjentek z wyraźną satysfakcją zawyrokowała:
-Pani jest chora psychicznie!

Na to Zasmarkana zrobiła jakąś koszmarną minę, przewróciła oczami, wywaliła zeza i jęzor a potem z również wyraźną satysfakcją przyznała:
- No jasne, że tak. Podobnie jak wy wszyscy. Przecież to jest kolejka do PSYCHIATRY!

Show został w tym momencie przerwany - gabinet w końcu (po prawie 30 minutach) opuścił pacjent. Zasmarkana zrobiła, jak zapowiedziała. Władowała się, powodując dalszą falę jazgotu. Wyszła po krótkiej chwili, z plikiem recept, a mnie zostawiając z bardzo mieszanymi uczuciami.

Po pierwsze, cała ta niepotrzebna w sumie awantura zniechęciła moją córkę do wizyt u psychologa (kiedyś pisałam o jej arachnofobii, a to tylko jeden z problemów). Choć psycholog to nie psychiatra, córka boi się być w ogóle kojarzona z tą przychodnią.
Po drugie, smutne, jak postrzegane są choroby psychiczne. To wciąż bardziej obelga, niż diagnoza. Tym bardziej, że nikt z uczestników zajścia nie robił na mnie wrażenia naprawdę chorego. To były raczej rzetelne histeryczki.
A po trzecie, omal nie pękłam ze śmiechu. Niestety, nie potrafię oddać tych min, tego tonu. W sumie wyszło niezłe piekiełko, ale nikt nie ucierpiał. Chyba, że pozarażali się jednak.

słuzba_zdrowia

Skomentuj (15) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 244 (352)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…