Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#67400

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Od osiemnastu lat co jakiś czas trafia mnie szlag z tego samego powodu. Dziś po raz kolejny był taki dzień.

Osiemnaście lat temu przeprowadziliśmy się z jednego końca Polski na drugi. Koszty przeprowadzki miały się zwrócić wraz z wpłynięciem pieniędzy za stary dom.

Miały.

Rodzice moi popełnili błąd i sprzedali dom (z kilkuhektarową działką) nie biorąc za to z góry pieniędzy. Spisana została umowa notarialna, w której określone były terminy spłat poszczególnych rat i inne takie – wszystko to, co w takiej umowie teoretycznie znaleźć się powinno.
Człowiek, który dom „kupił”, był bratem ówczesnego znajomego mojego Taty. Znajomy był człowiekiem szanowanym w okolicy, drobnym przedsiębiorcą o dobrej opinii. No a skoro jeden brat jest w porządku i za młodszego brata ręczy to można mu zaufać, prawda? A g**no prawda...

W dniu, kiedy wpłynąć miała pierwsza rata, byłam z Tatą w banku. Tata tylko cicho zaklął, kiedy usłyszał, ile pieniędzy ma na koncie. Wiadomo już było, że łatwo nie będzie.

I nie było.

Rodzice moi złożyli oczywiście sprawę do sądu. Jako pierwsze usłyszeli, że mają marne szanse na odzyskanie domu. Mimo to nie poddali się. Jeździli na każdą rozprawę, pisali wnioski, pisma, odwołania. Między jedną rozprawą a drugą krążyli między nadzieją a rozpaczą, kłócili się, szukali winnych – w sobie i innych. Był czas, kiedy modliłam się niemal, żeby się po prostu rozwiedli. Nie mogłam już znieść ciągłych krzyków, wzajemnego obwiniania się.

Aż stał się cud.

Po dziesięciu latach zapadł ostateczny wyrok. Jako że nowi właściciele nie wywiązali się z umowy kupna - sprzedaży, przedmiot umowy wrócił do poprzednich właścicieli. Rodzice moi wygrali. Dom został przepisany na nich w księdze wieczystej, szybko też przyszło pismo z gminy o opłatach za grunt.

Pozostał tylko jeden „mały” problem. Niepożądani lokatorzy.

To, że Rodzice na nowo zostali właścicielami nieruchomości nie oznaczało niestety, że dom został od razu też zwolniony. Minęło osiem lat od wyroku a Darmozjad jak tam mieszkał, tak mieszka. On i jego Darmozjadowa rodzina. Dzieci, na które powoływał się w każdej rozprawie, a które w międzyczasie zdążyły dorosnąć i przestać być dziećmi i żona, która mimo iż do najmłodszych już nie należy, co roku dostarcza nowego proroka, którym można się w razie czego podeprzeć. „Bo, Wysoki Sądzie, my mamy małe dzieci...”. Co z tego, że co najmniej ostatnia dwójka jest sąsiada...

Piszę tę historię i głowa zaczyna mnie boleć.

Dziesięć lat. Dziesięć lat jeżdżenia w tę i z powrotem, 600 km w jedną stronę. Dziesięć lat nerwów, kłótni, kosztów, dochodzenia swojego. Dzieci pozwanego, które przecież nie mogą wylądować na bruku. A czy któryś z szanownych sędziów zastanowił się, jak ta sprawa obciążyła dziecko powodów? Małżeństwo moich Rodziców prawie się rozpadło pod presją ciągłych nerwów, ale ani ich, ani mnie nikt nigdy nie pożałował...
No dobra, żalę się. Ale co mi tam...

Prawo daje oczywiście możliwość pozbycia się Darmozjada. Należy zaopatrzyć się w prawnika i komornika, wynająć na własny koszt na minimum miesiąc Darmozjadowi i jego rodzinie mieszkanie o odpowiednim standardzie w odległości ok 8km od „ich” domu, po czym z pomocą wyżej wspomnianego komornika i prawnika całą rodzinkę wraz z chudobą tam wysiedlić. Tylko co z tego prawa, jeśli każdy jeden wynajmujący zna potencjalnego najemcę i jego rodzinę? I wie, że jeśli wynajmie im mieszkanie, to już się ich nie pozbędzie? A pieniądze zobaczy tylko za ten jeden miesiąc, opłacony przez moich Rodziców?

Tyle z takiego prawa, że osiem lat od wyroku Darmozjad wraz z rodziną nadal mieszka w domu moich Rodziców, nie płacąc ani grosza czynszu i płodzi kolejne dzieci – a przynajmniej mu się tak wydaje, bo wieś i tak wie lepiej ~~.

Chwytając się ostatniej deski ratunku, Rodzice postanowili Darmozjadowi odciąć prąd i wodę. Może brak mediów obrzydzi mu w końcu zagarniętą nieruchomość? Plan wydawał się dobry do momentu, kiedy przyszła odpowiedź Energetyki.
Moi Rodzice nie są stroną i nie mają prawa decydować o odłączeniu prądu. Dopóki Darmozjad za prąd płaci, wszystko jest w porządku i Energetyki nie interesuje fakt, że mieszka on na nielegalnie zajmowanej posesji. Rodzice czekają na odpowiedź Wodociągów, ale nadziei wielkiej nie mają.

Czas płynie. Gdyby to moi Rodzice w jakiś sposób oszukali Darmozjada, miałby on dwadzieścia lat, by nabyć prawo do domu przez zasiedzenie. Jako że to on był i jest oszustem – lat tych ma trzydzieści.

Osiemnaście już minęło.


P.S. Wszelkie nieścisłości, niedopowiedzenia i wątpliwości proszę złożyć na karb faktu, że byłam i jestem niejako osobą postronną, która opowiada tylko to, co sama usłyszała od Rodziców. Ponadto trudno jest zawrzeć osiemnaście lat piekielności w jednym – i tak już stanowczo za długim – tekście na Piekielnych.

I tylko gorycz po kolejnej rozmowie z Mamą skłoniła mnie do opisania tej historii tutaj. Może choć jedna osoba pogłaszcze nas - bardziej moich Rodziców, niż mnie - po głowie za te osiemnaście lat użerania się z Darmozjadem i polskim wymiarem sprawiedliwości ~~.

Skomentuj (63) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 583 (623)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…