Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#68621

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Myślałam, że tego tematu nigdy tu nie poruszę, dzisiaj jednak przelała się czara goryczy.

Mój dziadek jest mocno zaangażowany w działalność młodzieżowych kół filatelistycznych. Spotyka się z dziećmi, pomaga im organizować ich zbiory i eksponaty i dba o to, żeby dzieciakom się nie znudziło.
Reszta opiekunów kół się wypięła, więc dziadek sam obskakuje cztery kółka. Spoko.
Oprócz tego nasz lokalny prezes związku ma jeszcze dwójkę chłopaków - z własnego koła. Jego własne koło składa się z owych chłopców, będących dziećmi jego konkubiny. Spoko.

Na wystawie został zorganizowany plebiscyt na najładniejszy eksponat wystawy - w dwóch kategoriach wiekowych. O ile z dorosłymi nie było problemu, o tyle przy dzieciach zaczęły dziać się dziwne rzeczy...
Plebiscyt polegał na tym, że każdy zwiedzający mógł wziąć sobie kupon ze specjalnym miejscem na numer eksponatu, który był jego faworytem. Później kupony wrzucaliśmy do urny, odwiedzający dostawał numerek kuponu, a przy zamknięciu wystawy następowało losowanie jakichś drobiazgów. Wszystko cacy, ale...

Plebiscyt rozłożony był na kilka dni. W międzyczasie pojawiały się wycieczki ze szkół, w których urzędował dziadek, więc nikogo nie dziwiło, że nagle jednemu uczestnikowi przybywało po 15 głosów (wiadomo jak to wygląda, "ej, głosuj na 5! 5 jest moje!". Nie przeskoczy się tego w życiu, a i nikt nie spodziewał się, że dwudziestka dzieci będzie oglądała uważnie każdy jeden eksponat, żeby zagłosować zgodnie ze swoim sumieniem, zamiast po prostu pomóc koleżance/koledze).

W przedostatni dzień Prezes wziął pliczek kuponów do domu, żeby "rozdać je na poczcie". Nikt nie protestował, w końcu kto Prezesowi zabroni? A i jak na poczcie rozda, to może zwiedzających przybędzie?
Dzisiaj zliczam głosy.

Dwadzieścia parę kuponów, z kolejnymi numerami, wypełnionymi takim samym charakterem pisma, tym samym długopisem, zostało oddane z głosem na dziecko od Prezesa. Przez wcześniejsze dni dzieciak głosów dostał 2. Słownie: dwa. Gdzie inni mieli ich po kilkanaście.

Wnioski wyciągnijcie sami.

Pojawia się tylko pytanie: Naprawdę, warto oszukiwać trzydziestkę dzieci po to, żeby własny dzieciak dostał coś wartego stówę? Ja wiem, że zawsze to trochę radochy, że coś się wygrało, i w ogóle... Ale na litość boską, bądźmy uczciwi, zwłaszcza w stosunku do dzieci.

W przyszłym roku nie przyłożę do tego palca, jeśli kupony nie będą zawierały imienia, nazwiska i daty urodzenia. Niech sami się bawią w ten cyrk.
P.S. Nie, nie wygrał. Paru dodatkowych kuponów zabrakło. :)

wystawa i konkurs

Skomentuj (5) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 406 (444)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…