Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
zarchiwizowany

#68797

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Hej,

Historia http://piekielni.pl/68792 przypomniała mi zdarzenie z mojego życia .... kto był piekielny pozostawiam ocenie Wam.

Na początku chciałem zaznaczyć, że jestem gruby, zawsze byłem i czas pokaże czy tak zostanie.

Zdarzenie miało miejsce, kiedy byłem jeszcze w liceum i pracowałem w wakacje, aby podnieść wartość mojego portfela, praca polegała na układaniu towarów na półkach w markecie, towarem były napoje i piwa. Ułożenie regałów w sklepie było takie, że do każdej alejki dało się wejść z dwóch stron.

Byłem, w pracy 3ci dzień z rzędu, podczas dużego festiwalu techno, bardzo ważne jest również to, że magazyn piw/napojów był w piwnicy. Tego dnia nie działała winda, ktoś wjechał zbyt ciężką paletą do środka i spowodowało to wyłączenie się dźwigu. W związku z tym, że festiwal ten odbywał się nieopodal sklepu, wszelkie napoje i piwa znikały zanim zdążyły się choćby cokolwiek schłodzić w lodówkach.

Za co kilka razy oberwało mi się od klientów Oo

Aby dostarczyć towar musiałem zejsc po schodach do piwnicy, wziąć towar, wnieść go do góry na duży wózek i tym wózkiem podjechać do alejki z ww.

Praca nielekka, a przy tym syzyfowa, bo nim zrobiłem kurs to wszystko znikało, więc efektów nie było widać (poza obrotem na kasach).

Przy którymś kursie jak zwykle stanąłem wózkiem przy jednym wejsciu do alejki i wykonywałem swoją pracę, kiedy pojawił się ON.

On był gościem, który nadwadze mógł wspominać jakies 20 lat wcześniej, w momencie kiedy go widziałem to już była chorobliwa otyłość. To byl ten etap kiedy nawet koszula nie zasłaniała całej fałdy będącej jego brzuchem.

Gościu od razu wypalił do mnie jaki jestem głupi, niemyślący i leniwy, bo zastawiłem mu wejście do tej alejki. Wspomniałem, że przecież jest drugie wejście, powiedziałem, że przecież musze dołożyć to piwo, a nie działa winda i tak jest po prostu szybciej, a i zdrowiej dla kręgosłupa (żeby nie dźwigać tego od piwnicy). Nie było to jednak argumentem dla niego i dalej najeżdżał na mnie, że on chce TĘDY przejść, a teraz nie może, bo ja tu postawiłem ten wózek. Ktoś kto był z nim w sklepie próbował go odciągnąć ode mnie, ale gościu chyba miał gorszy dzień i dalej mi ubliżał, wtedy nie wytrzymałem. Spojrzałem mu w oczy i powiedziałem, że nie miałby najmniejszego problemu z przejściem tak jak inni gdyby się tak nie spasł, albo chociaż trochę schudł.

Gościu poczerwieniał, zasapał i ... o dziwo odszedł klnąc pod nosem, że to niedopuszczalne.

Nie jestem w stanie przytoczyć dokładnie dialogu, bo działo się to naście lat temu.

market

Skomentuj (4) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 3 (61)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…