Wczoraj na urodzinach u cioci1 wszedł wujek i zobaczył ciocię2(z którą się rozwiódł), po czym stwierdził, że "w towarzystwie sabotażystki nie będzie", oraz że nie będzie ze złodziejką siedział w jednym pomieszczeniu i on jest bardzo obrażony, że ciocia1 nie uprzedziła go o tym, że zaprosiła też ciocię2, a on gdyby wiedział, nie przyszedłby, po czym zabrał cioci1 z rąk prezent, który jej dał i opuścił towarzystwo.
Pomijając fakt, że chamstwo i buractwo zawsze aż z niego kipiało, goście prosili, aby ciocia2 wyjaśniła, co też wielkiego ona mu ukradła niby przy rozwodzie.
Poszło o... zlew.
Ciocia2 zawsze chciała zlew kamienny. Była już z wujkiem pokłócona mocno i składała sprawę o rozwód, bo mimo wielkich zapewnień i monologów wujka o złożeniu pozwu (materiał na inną historię) się nie doczekała.
Usłyszała "hehe jak chcesz wydawać kasę na pierdoły, to swoją wydawaj, ten zlew (kawał obitego i porysowanego metalu) jest dobry".
Ok, zlew sobie kupiła, zamontował majster, poszedł.
I ze zlewu korzystała, aż nadszedł czas jej wyprowadzki z siedziby wujka.
[C1] - Słuchaj, może ten zlew ci zostawię, a ty mi dasz po prostu pieniądze za niego i będziemy kwita?
[W] - Coo? Ja mam ci za stary (3 miesiące) zlew płacić? Ja sobie kupię nowy, lepszy!
Więc ciotka załatwiła sobie majstra, majster zlew odkręcił, ona do swojego nowego mieszkania zabrała. Sprawa z głowy? No nie.
Wuj po jej wyprowadzce oprowadzał sąsiadów i płaczliwym głosem mówił, że "po 10 latach małżeństwa nawet zlew mi zabrała, nie mam gdzie myć naczyń".
A potem jeszcze zadzwonił do niej, wyzywając ją od sabotażystek.
Dlaczego?
Kupił sobie tani zlew. I jak to on ma wydawać pieniądze na majstra? Sam go zamontuje!
Oskarża ciotkę, że zapłaciła majstrowi, aby zniszczył kran i żeby zlewu nie można było poprawnie zamontować.
I to ponoć przez to zalał sobie kuchnię, a nie przez to, że źle go założył i nalał wody do pełna, idąc oglądać telewizję...
Pomijając fakt, że chamstwo i buractwo zawsze aż z niego kipiało, goście prosili, aby ciocia2 wyjaśniła, co też wielkiego ona mu ukradła niby przy rozwodzie.
Poszło o... zlew.
Ciocia2 zawsze chciała zlew kamienny. Była już z wujkiem pokłócona mocno i składała sprawę o rozwód, bo mimo wielkich zapewnień i monologów wujka o złożeniu pozwu (materiał na inną historię) się nie doczekała.
Usłyszała "hehe jak chcesz wydawać kasę na pierdoły, to swoją wydawaj, ten zlew (kawał obitego i porysowanego metalu) jest dobry".
Ok, zlew sobie kupiła, zamontował majster, poszedł.
I ze zlewu korzystała, aż nadszedł czas jej wyprowadzki z siedziby wujka.
[C1] - Słuchaj, może ten zlew ci zostawię, a ty mi dasz po prostu pieniądze za niego i będziemy kwita?
[W] - Coo? Ja mam ci za stary (3 miesiące) zlew płacić? Ja sobie kupię nowy, lepszy!
Więc ciotka załatwiła sobie majstra, majster zlew odkręcił, ona do swojego nowego mieszkania zabrała. Sprawa z głowy? No nie.
Wuj po jej wyprowadzce oprowadzał sąsiadów i płaczliwym głosem mówił, że "po 10 latach małżeństwa nawet zlew mi zabrała, nie mam gdzie myć naczyń".
A potem jeszcze zadzwonił do niej, wyzywając ją od sabotażystek.
Dlaczego?
Kupił sobie tani zlew. I jak to on ma wydawać pieniądze na majstra? Sam go zamontuje!
Oskarża ciotkę, że zapłaciła majstrowi, aby zniszczył kran i żeby zlewu nie można było poprawnie zamontować.
I to ponoć przez to zalał sobie kuchnię, a nie przez to, że źle go założył i nalał wody do pełna, idąc oglądać telewizję...
rodzinka
Ocena:
274
(420)
Komentarze