Przyznaje, jak czytałam historie o tym jak to dziadek/babcia/ktokolwiek wyzywa ludzi w komunikacji miejskiej, bo ktoś komuś nie ustąpił miejsca nie wierzyłam, aż do dziś.
A było tak:
Jechałam tramwajem. Przez około połowę podróży towarzyszyła mi koleżanka. Kiedy wysiadła zdecydowałam się zająć wolne miejsce. Było - skorzystałam, proste prawda? A nie ukrywam, czekałam na wolne miejsce bo od dziecka mam problemy z kręgosłupem i ciężko mi wystać całą podróż.
Ponieważ nie byłam pewna, na którą godzinę byłam umówiona na spotkanie, postanowiłam odsłuchać nagraną rozmowę. W tym celu założyłam na uszy słuchawki. Jak się okazało, coś poszło nie tak i rozmowa nie chciała się odtworzyć, dzięki czemu prawie dokładnie słyszałam co się dzieje wokół mnie.
A działo się:
Dowiedziałam się m.in, że jestem idiotką, bawiącą się telefonem, że udaję, że go nie widzę, że udaję, że go nie słyszę, że jestem niewychowana i że pan ma nadzieje, że tak jak on będę mieć grupę inwalidzką. W pomstowaniu na mnie pomagała mu pani siedząca (chyba) za mną.
Wiecie co jest najsmutniejsze w tej historii?
1) Nie widziałam tego pana, gdybym go widziała zapewne zapytałabym czy chce skorzystać z tego miejsca - tak mnie wychowano, zawsze tak robię.
2) Ten pan w żaden sposób nie zasygnalizował, że chciałby usiąść, nie dotknął mojego ramienia, żebym zdjęła słuchawki i żeby mógł mi powiedzieć, że go coś boli, że źle się czuje itd.
3) Tak, co do jednego miał rację, zachowałam się jak chamka, ale z jakiej racji mam być miła dla kogoś kto mnie obraża bez powodu?
Dla zobrazowania o co mi chodzi przytoczę sytuację, która zdarzyła się jakieś 10-11 lat temu:
Wsiadłam do autobusu, zajęłam miejsce tuż przy kierowcy. Na następnym przystanku albo dwa dalej, wsiadła Pani. Podeszła do mnie i powiedziała: "przepraszam, czy mogłabyś mi ustąpić miejsce? Bo tu mi będzie wygodnie?" Wstałam, ustąpiłam, przesiadłam się. Wiecie co było zabawne? W tym autobusie byłam tylko ja i ona. Nie robiłam scen, korona mi z głowy nie spadła, ani kierowca nie klaskał. Pani była miła, to dlaczego ja miałabym być złośliwa?
I przykro mi, ale jeśli ktoś ma na tyle odwagi, żeby drzeć się na cały autobus i wyzywać innych ludzi, którzy niczemu nie zawinili, to równie dobrze może mieć odwagę poprosić o ustąpienie miejsca. Jedyną moją winą jaką ewentualnie jestem na siebie przyjąć jest fakt, że może się nie rozejrzałam dookoła siebie, czy aby nikt nie potrzebuje miejsca bardziej niż ja.
A było tak:
Jechałam tramwajem. Przez około połowę podróży towarzyszyła mi koleżanka. Kiedy wysiadła zdecydowałam się zająć wolne miejsce. Było - skorzystałam, proste prawda? A nie ukrywam, czekałam na wolne miejsce bo od dziecka mam problemy z kręgosłupem i ciężko mi wystać całą podróż.
Ponieważ nie byłam pewna, na którą godzinę byłam umówiona na spotkanie, postanowiłam odsłuchać nagraną rozmowę. W tym celu założyłam na uszy słuchawki. Jak się okazało, coś poszło nie tak i rozmowa nie chciała się odtworzyć, dzięki czemu prawie dokładnie słyszałam co się dzieje wokół mnie.
A działo się:
Dowiedziałam się m.in, że jestem idiotką, bawiącą się telefonem, że udaję, że go nie widzę, że udaję, że go nie słyszę, że jestem niewychowana i że pan ma nadzieje, że tak jak on będę mieć grupę inwalidzką. W pomstowaniu na mnie pomagała mu pani siedząca (chyba) za mną.
Wiecie co jest najsmutniejsze w tej historii?
1) Nie widziałam tego pana, gdybym go widziała zapewne zapytałabym czy chce skorzystać z tego miejsca - tak mnie wychowano, zawsze tak robię.
2) Ten pan w żaden sposób nie zasygnalizował, że chciałby usiąść, nie dotknął mojego ramienia, żebym zdjęła słuchawki i żeby mógł mi powiedzieć, że go coś boli, że źle się czuje itd.
3) Tak, co do jednego miał rację, zachowałam się jak chamka, ale z jakiej racji mam być miła dla kogoś kto mnie obraża bez powodu?
Dla zobrazowania o co mi chodzi przytoczę sytuację, która zdarzyła się jakieś 10-11 lat temu:
Wsiadłam do autobusu, zajęłam miejsce tuż przy kierowcy. Na następnym przystanku albo dwa dalej, wsiadła Pani. Podeszła do mnie i powiedziała: "przepraszam, czy mogłabyś mi ustąpić miejsce? Bo tu mi będzie wygodnie?" Wstałam, ustąpiłam, przesiadłam się. Wiecie co było zabawne? W tym autobusie byłam tylko ja i ona. Nie robiłam scen, korona mi z głowy nie spadła, ani kierowca nie klaskał. Pani była miła, to dlaczego ja miałabym być złośliwa?
I przykro mi, ale jeśli ktoś ma na tyle odwagi, żeby drzeć się na cały autobus i wyzywać innych ludzi, którzy niczemu nie zawinili, to równie dobrze może mieć odwagę poprosić o ustąpienie miejsca. Jedyną moją winą jaką ewentualnie jestem na siebie przyjąć jest fakt, że może się nie rozejrzałam dookoła siebie, czy aby nikt nie potrzebuje miejsca bardziej niż ja.
Ocena:
232
(340)
Komentarze