Z pamiętnika laborantki.
Zarówno dane osobowe umieszczone na wyniku badań laboratoryjnych, jak i same "osiągnięcia" są danymi poufnymi i dostęp do nich ma (poza personelem laboratorium) ma wyłącznie pacjent, lub osoba pisemnie przez niego upoważniona. Logiczne, prawda? Mąż odbierający wyniki wyniki żony wydaje się wiarygodny, a nie wiemy, czy np nie użyje ich w sprawie rozwodowej. To taki przykład, nie wgłębiając się w tysiące możliwości, bez upoważnienia nie wolno i koniec.
Wprowadzona została procedura wymagająca bezwzględnego przestrzegania tego przepisu, dotychczas różnie bywało. Każdy w rejestracji informowany jest o konieczności ew. upoważnienia osoby trzeciej, poza tym porozwieszane są ogłoszenia w trzech widocznych miejscach.
Przez dwa dni prosząc (uprzejmie) o upoważnienie zostałam nazwana
- żandarmem
- osobą złośliwą/wredną/bez serca
- nygusem, który wyszukuje problemy, bo nie chce mu się wstać i podejść do skrzynki z wynikami.
Odgrażanie się:
- Pan zostawił telefon w samochodzie i popamiętam, jeśli w tym czasie kiedy dyskutujemy na temat możliwości wydania wyniku mu go ukradną (tzw "zła dzielnica").
- Inny pan zaparkował samochód w miejscu niedozwolonym i będziemy płacić, jeśli dostanie mandat.
Uchylę rąbka tajemnicy, że grzebanie się w papierach i wysłuchiwanie pretensji nie sprawia mi najmniejszej przyjemności, ale nie ja tworzyłam przepisy i nie mam uprawnień do ich uchylania.
Zarówno dane osobowe umieszczone na wyniku badań laboratoryjnych, jak i same "osiągnięcia" są danymi poufnymi i dostęp do nich ma (poza personelem laboratorium) ma wyłącznie pacjent, lub osoba pisemnie przez niego upoważniona. Logiczne, prawda? Mąż odbierający wyniki wyniki żony wydaje się wiarygodny, a nie wiemy, czy np nie użyje ich w sprawie rozwodowej. To taki przykład, nie wgłębiając się w tysiące możliwości, bez upoważnienia nie wolno i koniec.
Wprowadzona została procedura wymagająca bezwzględnego przestrzegania tego przepisu, dotychczas różnie bywało. Każdy w rejestracji informowany jest o konieczności ew. upoważnienia osoby trzeciej, poza tym porozwieszane są ogłoszenia w trzech widocznych miejscach.
Przez dwa dni prosząc (uprzejmie) o upoważnienie zostałam nazwana
- żandarmem
- osobą złośliwą/wredną/bez serca
- nygusem, który wyszukuje problemy, bo nie chce mu się wstać i podejść do skrzynki z wynikami.
Odgrażanie się:
- Pan zostawił telefon w samochodzie i popamiętam, jeśli w tym czasie kiedy dyskutujemy na temat możliwości wydania wyniku mu go ukradną (tzw "zła dzielnica").
- Inny pan zaparkował samochód w miejscu niedozwolonym i będziemy płacić, jeśli dostanie mandat.
Uchylę rąbka tajemnicy, że grzebanie się w papierach i wysłuchiwanie pretensji nie sprawia mi najmniejszej przyjemności, ale nie ja tworzyłam przepisy i nie mam uprawnień do ich uchylania.
słuzba_zdrowia
Ocena:
201
(297)
Komentarze