Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
zarchiwizowany

#70191

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Wynajmowałam nie tak dawno temu pokój w M2 w Białymstoku. Mieszkałam tam przez dwa lata. Najpierw za pokój płaciłam 450 zł ale po niedługim czasie zadzwoniła właścicielka, której notabene nie widziałam przez pół roku i powiedziała, że mi podnosi czynsz do 500 zł bo wydatki itd. Ok zgodziłam się. Nie zapaliła mi się czerwona lampka bo to normalne , że ludzie podnoszą cenę wynajmu. Minęło trochę czasu i poznałam w końcu właścicieli i podczas spotkania pani właścicielka znów powiedziała, że mi podnosi czynsz. Nie podobało mi się to bo podnieść dwa razy czynsz w tak krótkim czasie to przesada ale nie uśmiechało mi się szukać znów stancji więc dałam spokój. Wlaściciele byli z tych co niczym się nie interesują byle była kasa.
Wraz ze mną mieszkanie wynajmowała młoda studentka. Pewnego dnia powiedziała mi, że niedługo się broni i wyjeżdża za granicę do swojej drugiej połówki. Ok więc trzeba będzie szukać współlokatorki. Miałam nadzieję, że zrobi to właścicielka bo ja przez nawał pracy nie miałam czasu. Niestety myliłam się. Nadszedł dzień gdy współlokatorka się wyprowadziła zabrała ze sobą wszystko co należalo do niej t.j : pralkę, mikrofalówkę większość rzeczy z kuchni. W jej pokoju zostało tylko łóżko. Tak więc zostałam sama w prawie pustym mieszkaniu.
Pewnego razu znów przyjechała właścicielka z bratem i powiedziałam im, że trzeba kupić pralkę i meble do pokoju bo nikt nie będzie chciał wynająć. Byli bardzo nie chętni i nawet pani powiedziała żeby to JA kupiła pralke i meble a ona mi zapłaci jak będę się wyprowadzać. Nie dałam się w to wciągnąć bo niby z jakiej racji ja mam kupować, oni są właścicielami. Mało tego pani wyciągnęła umowę na której widniała kwota 1100 zł za całe mieszkanie i że ja miałabym płacić do końca roku a umowa miałaby trwać 3 miesiące. Niestety stanowczo odmówiłam bo niestać mnie na to i stwierdziłam, że w takim razie się wyprowadzam. Na szczęście się wyprowadziłam na początku nowego miesiąca i pojechałam oddać klucze. Pani właścicielka zażądała jeszcze 125 zł za trzymanie kluczy przez te kilka dni. Nawet nie raczyła przyjechać do mieszkania żeby zobaczyć czy wszystko się zgadza i zabrać klucze. Zwyczajnie jej się nie chciało. Wiem bo współlokatorka też jej woziła klucze i musiała ją przywozić swoim autem do mieszkania gdy była potrzeba. Dodam iż pani mieszka w tym samym mieście.
Kilka dni mnie nękała żebym oddała jej kasę a wcześniej się zdarzało, że dostawałam od niej sms typu " gdzie kasa? pomóż mi". Napisałam długiego sms , że nic jej się nie należy bo podniosła mi kilka razy czynsz, nie chciała kupić mebli i podstawowych sprzętów a mówiła żebym ja kupiła i jeszcze kilka słów. Na koniec dodałam , że jak się chce mieć współlokatorów i z tego pieniądze to również trzeba dać coś od siebie.

Skomentuj (2) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: -1 (75)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…