Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#70462

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Kraków jeden ze szpitali, oddział ginekologiczny.
Tak się wydarzyło, że miałam problemy ginekologiczne, na które moja ginekolog natychmiastowo wysłała mnie do szpitala. Nie było zagrożenia życia, jednakże wymagałam zabiegu. Po dotarciu do szpitala i badaniu przez lekarza zostałam odesłana do domu ze stwierdzeniem "może samo się zagoi".

Niestety byłam wtedy sama, z bólu ledwo trzymając się na nogach więc nie protestowałam, zamówiłam taksówkę i wróciłam do akademika, do którego weszłam już przy asyście portiera bo nie miałam siły dojść do pokoju. 6 ketonal z rzędu zapewnił mi spanie do wieczora kiedy już moja przyjaciółka mogła przyjechać, gdy mnie zobaczyła zdecydowała, że raz jeszcze szpital.

Po kolejnym przyjęciu, już przez innego lekarza i przebadaniu usłyszałam od lekarza ładną wiązankę, że jestem nieodpowiedzialną gówniarą, że czemu zwlekałam, idiotka etc. No to cichutko powiedziałam, że byłam już tu rano. Doktor zapytał się pielęgniarki kto rano miał dyżur, gdy padło nazwisko, zamilkł. Powiedział tylko, że z samego rana mam zabieg. Jak się później okazało wcześniej byłam przyjmowana przez ordynatora oddziału ginekologicznego.

Mój przypadek to jednak pikuś.

Położono mnie na sali z młodą kobietą, która non stop płakała. Jak się okazało też została przyjęta tego dnia co ja, tylko popołudniu, po wykonaniu USG usłyszała od ordynatora, że niestety ale płód obumarł, a że on już idzie do domu, to na drugi dzień będzie czyszczenie macicy.

Nazajutrz na dyżurze był już inny lekarz, który dla pewności zrobił ponowne USG, gdzie było słychać ledwo, ledwo ale jednak bicie serca. Gdyby tylko ten dupek zwany ordynatorem miał czas... szkoda gadać.
Ze szpitala wyszłam na własne żądanie jak tylko byłam w stanie się podnieść z łóżka, od tej pory omijam go szerokim łukiem.

Skomentuj (27) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 475 (495)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…