Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#70619

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Za moim domem jest kilka ogródków działkowych, jeden należy do mojej rodziny. Płaci się miastu ileś tam zł rocznie za dzierżawę i przynajmniej można psa wypuścić bez smyczy i bez strachu, że mi ktoś mandat wlepi. Mój ogródek oczywiście ogrodzony, furtka solidna, zamykana na klucz.

Dwa dni temu łażę po ogródku bez celu, bo zimą to raczej się nawet nie usiądzie, pies łazi w celach "konkretniejszych". I nagle jakaś szarpanina przy furtce (gwoli wyjaśnienia - jest tzw. zatrzaskowa, żeby wyjść, muszę ponownie użyć klucza, jak przy wchodzeniu). Na podwórku stoi kobieta znana mi z widzenia, parę tygodni temu wynajęła mieszkanie w innej klatce. Obok niej stoi jej pies.
Baba się szamocze, szarpie furtkę w lewo i w prawo, mamroląc coś pod nosem. No to podeszłam i spokojnie, tylko spokojnie...

- Co pani robi?
- Wejść chcę, nie widać?!
- Ale po co chce pani wejść?
- Co by się mój Niunio wybiegał w spokoju. Taki teren jest, to mogę chyba skorzystać jako lokatorka?
- Nie, nie może pani.
- Cooo? Pani psiur tu lata, sra, gdzie popadnie, nawet pani nie sprząta! A ja mam prawo, ja płacę czynsz! To jest wybieg ogólnodostępny!

Wtf? Jak taka zorientowana, to chyba widziała, że inni sąsiedzi i ich pupile z tego "ogólnodostępnego wybiegu" nie korzystają?

- Proszę pani, po pierwsze spokojniej. Po drugie, pani płaci czynsz za swoje mieszkanie. A to jest teren prywatny, dzierżawiony przez moją rodzinę od miasta. Wstęp mamy tutaj tylko my i nasz pies.
- Taaak?! A to bydlę, co tutaj latało tydzień temu, to raczej nie jest wasz pupilek? [ostatnie słowo wyplute jadowicie].
- To bydlę to pies mojego brata, więc rodzina. Jak przyjeżdża, to korzysta. [pies, nie brat ;)]
- Ale to jest jawna, skrajna niesprawiedliwość! Państwo powinni udostępniać ten teren innym!
- Nie wiem, skąd się pani urwała, ale pani tutaj nie ma nic do gadania. Co pani myśli, że przyjechała czort wie skąd, mieszkanko wynajęła i będzie tu pani szopki odwalać? Bo się pani należy?

Cisza, zatkało ją. I wtedy nie mogłam sobie darować ostatniej złośliwości:

- Widzi pani, mój pies to jest szlachta. Ma własne osiemdziesiąt metrów kwadratowych w środku miasta, coby się załatwić w spokoju.

Myślę, że chyba już nie będziemy mówić sobie "dzień dobry".

sąsiedzi

Skomentuj (16) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 564 (592)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…