Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#70623

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Czytając historię #70609 przypomniała mi się historia sprzed kilku lat, która mi się przytrafiła.
Historia odnośnie parkowania auta pod domem.

Tak się złożyło, ze mieszkam w kamienicy, która pamięta obie wojny światowe, toteż nie ma przy niej żadnego parkingu dla mieszkańców. Od kiedy pamiętam ludzie parkowali to na placu za kamienicą (należącego do sklepu, ale właściciele nigdy nie narzekali), to na jakiejś górce, która była podjazdem do nieistniejących już sklepów, jakoś wszyscy sobie radzili, problemów nie było.

Obok tej kamienicy jest budynek WAM, przy którym jako jedynym w okolicy był parking dla mieszkańców, na 5 miejsc. Przez lata był nieogrodzony, grzecznościowo nikt tam tym mieszkańcom miejsca nie zajmował. Chyba, że był przejazdem i nie wiedział, że to parking do tamtej posesji. Więc parę lat temu pojawiło się niskie ogrodzenie wokół tych miejsc oraz łańcuch na wjeździe. Mieszkańcy nie chcieli, żeby zajmowano im miejsca, logiczne.

Tylko zaraz po tym zaczęły pojawiać się problemy, bo mieszkańcom z WAM, nie chciało się wjeżdżać na swój parking, zajmowali inne miejsca w pobliżu. Więc nie raz nie dwa zdarzyło się, że za łańcuchem było kilka wolnych miejsc, a oni zajmowali te "publiczne".

Były prośby, rozmowy, ale skoro budynek WAM to i wojskowi... i to ten sort zwany "trep". Logika nie trafia, nie bo nie, bo on tak powiedział, mu wygodniej ...a tamto jego i nie ma wjazdu.

Wracam po pracy do domu, włączam kierunkowskaz żeby wjechać na podwórko jadę za "trepem", dalej mam włączony kierunkowskaz, że chcę wjechać na miejsce parkingowe (ostatnie wolne), a trep nie jedzie pod łańcuch na swój parking tylko na to właśnie wolne miejsce. Zatrzymałem się za nim i proszę, żeby wjechał do siebie. Ale prychnął i poszedł do siebie.

Wkurzyłem się niemiłosiernie, zaparkowałem moje auto dokładnie za jego, tak żeby nie mógł wyjechać. Poszedłem do domu, ogarnąłem obiad, chwilę odpocząłem i uznałem, że to dobry czas na spacer. Zwolniło się kilka miejsc więc przestawiłem swoje auto. Nie sądziłem, że temat do mnie wróci. Myliłem się.

Dnia następnego wróciłem do domu po pracy i przygotowuje się do odpoczywania, kiedy słyszę dzwonek do drzwi. Otwieram, a to "trep" z dzieckiem na rękach. Zaczyna swój wywód, którego nie przytoczę, zbyt wiele wody w rzece upłynęło. Co się jednak okazało, burak nie wjechał do siebie, bo szedł do domu po żonę i dziecko z którym jechali na jakąś kontrolną wizytę do lekarza. Kiedy zszedł na dół, moje auto blokowało jego, a nikt nie wiedział gdzie mnie szukać, więc musiał wezwać taksówkę, prawie się nie wyrobił i czy ja chcę, żeby jego pięść spotkała się teraz z moja twarzą. Mówił coraz głośniej i się nakręcał, więc mówię do trepa, że mamy impas bo:

1. Może mnie lać, ale ja nie będą stał i czekał na cios, nie wiem jak to się skończy, ale to nie ja będę tłumaczył się dziecku co i dlaczego zrobił tata.

2. Odezwałem się do niego wtedy z prośbą, wystarczyło powiedzieć, że zaraz jedzie to bym poczekał. A zachował się jak prostak to ja zachowałem się z wzajemnością do niego. Więc pretensje może mieć tylko do siebie.

3. Ma ogrodzony parking, z dedykowanym miejscem dla siebie jak jego sąsiedzi, a tak jak jego sąsiedzi zajmuje te wspólne miejsca, nie wpuszczając nas "gorszych" do siebie. Co jest po prostu egoistyczne.

Po czym zbliżyłem się na wyciągniecie ręki i pytam go co robimy z tym dalej. Spojrzał się na dziecko i poszedł w swoją stronę. W sumie byłem w szoku, bo myślałem, że jakaś bitka się szykuje. Od tego czasu zaczął mi mówić dzień dobry i przestał parkować na tych "publicznych" miejscach.

Z tymi miejscami wiąże się jeszcze druga historia, ale opisze ją innym razem :) Skutkuje tym, że do dzisiaj, choć nie mieszkam już w tamtym mieście to "moje" miejsce jest wolne :D

sąsiedzi parking

Skomentuj (17) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 232 (278)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…