Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#70678

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Lubię zakupy. Szczególnie lubię chodzić po tzw. secondhandach.
Wynalazłam sobie w tutejszym mieście taką przyjemną sieć owych sklepów i przynajmniej dwa razy w tygodniu odwiedzam odpowiednie przybytki - gdzie taniej. I zazwyczaj wracam z naręczem wielkich reklamówek. Kupuję dużo. Wręcz hurtowo, bo przecież kolejny sweterek w kolorze miętowym zawsze się przyda :)

W lumpeksie zamiast koszyków są torby Ikei - takie niebieskie, chyba każdy wie, o które chodzi. Jak wspomniałam, nabywam tam dość sporo ubrań - o ile w torbie takiej są dwie bluzki i para dżinsów, to jest znośnie. Kiedy dochodzą kolejne rzeczy - już tak kolorowo nie jest i zwyczajnie nie chce mi się tego dźwigać, więc kładę torbę na ziemie, z której często się wysypują ubrania. Nie zostawiam jej na drugim końcu sklepu. Ot stoi przy mnie, gdy ja wertuję wieszaki w poszukiwaniu łaszków.

Co jest zatem piekielne?
Ludzie, ludziska...

Powszechnie wiadomo, że wyżej wymienione sklepy są oblegane przez kobiecinki w wieku 50-70 lat. I to one mnie tak denerwują.
To się dzieje nagminnie. Oglądam śliczny sweterek, a tu nagle któraś z pań zaczyna mi wyjmować rzeczy z tej wielkiej ikea'owskiej torby. Pół biedy, gdy po zwróceniu przeze mnie uwagi, przestaje. Ale nie zawsze jest tak milusio...

Sytuacja pierwsza:

Kobiecinka wielka jak szafa podchodzi wysuwa mi torbę spod nóg. Myślę sobie: "ok, może chce obejrzeć buty, koło których stał mój "dobytek". Ale nie, ta perfidnie bierze i wyciąga po kolei i część odkłada na podłogę (o zgrozo! Kremowy prochowiec na podłogę!), a część zaiwania do swojej torby.
J(ja) B(babsko)

J: Przepraszam to są rzeczy, które będę kupować. Wybrałam je i proszę mi oddać to, co Pani zabrała.
B: A co Ty tam wiesz (????). Nie zapłaciłaś jeszcze za nie, więc będą moje.
J: Pani jest bezczelna - i wyrywam jej swoją torbę, zbieram z ziemi rzeczy i już mam przejść na koniec sklepu.
B: Oddawaj to, jeszcze nie przejrzałam. Zresztą po co Ci tyle łachów? Pieniądze tracisz.
J: Moja sprawa, na co wydaje swoje pieniądze - spakowałam się i odeszłam na bok, ale zdążyłam wyłapać jeszcze mamrotanie pod nosem i słowa:
B: Głupie to takie. Pieniądze marnuje, a ja biedna...

Sytuacja druga:

Od progu cały czas mijałam się z pewną kobieciną. Ja na męskie koszule, coby ślubnemu wybrać jakąś, bo koszul nigdy nie za wiele dla faceta - kobieta za mną. Ja na sweterki - kobiecina za mną, na koszulki - to samo. W końcu wygrzebałam dosyć ładną narciarską kurtkę, ale ciężkie to dość, więc co będę kupować - jak będzie za małe/za duże/ za krótkie- i taszczyć ją do domu przez pół miasta - no to hop do przymierzalni.

Torbę z obranymi ciuszkami zostawiłam obok kabiny, bo nie można z nią wchodzić. Patrzę, mierzę kurtkę, oglądam... Meh, jednak za krótka. Wychodzę... I torby nie ma. Rozglądam się, może komuś przejście utrudniała, ale nie ma... Zaczęłam zerkać po ludziach, może się komuś pomyliło, obeszłam alejki. I jest, widzę zwisające krawaty, co dla mojego wybrałam.

Podchodzę, wytaczam Pani (tak to ta, która od wejścia do lokalu mi w kark dmuchała) o co chodzi. A kobiecina nic. Głucha jak pień... Dziw bierze, bo wcześniej energicznie rozmawiała przez telefon. No ogłuchła przez tę godzinę czy jak? Powtarzam raz, drugi. Sięgam po torbę... Na co kobieta w krzyk! Że okradać ją chcę. Na co podchodzi jedna z przemiłych pań kasjerek i rzecze do kobitki:
- No proszę, znów Pani wydziwia, a myślałam, że po ostatnim cyrku, jaki Pani urządziła, więcej Pani nie zobaczę.
Babsko się chyba zmieszało, bo uciekło, zrzucając moją torbę z ramienia na podłogę, swoją również, w której zobaczyłam też ubrania, które ja wybrałam...

Sytuacja trzecia:

Jako, że zima, a ja zmarzluch to ubieram się na cebulkę. Wchodząc do sklepu, w którym mam zamiar spędzić troszkę dłużej, zdejmuję kurtkę. A mam głupie przyzwyczajenie, że noszę w niej i portfel i klucze i telefon, gdyż nie przepadam za szukaniem później tych rzecz w torebce przez bite pół godziny. No i dzisiaj: Weszłam do lumpeksu, kurtkę zdjęłam (taka z lepszych), przewiesiłam przez rękę i chodzę, szukam, patrzę... Dobre pół godziny. W końcu przystanęłam przy jakiś t-shirtach, nie zawadzałam nikomu, obok taki stolik, to zabrałam się za składanie ubrań i wyjmowanie wieszaków, bo zastoju w kolejce robić nie chciałam i Pań za ladą nie męczyć.

Swoją kurtkę odłożyłam 50cm ode mnie, obok innych koszy z jakimiś czapkami i rękawiczkami. A rzeczy nabyte przekładałam obok. Kiedy już się z tym uporałam, patrzę kurtki mojej brak. Sprawdzam jeszcze raz w wielkich dwóch torbach - nie ma... Noż kur... W koszykach obok też ni widu, ni słuchu. Klucze, gotówka, karty - i to także ślubnego oraz dokumenty! Ja już panika. Do pań przy kasie biegiem, ale... ale...
Jakaś kobita kłóci się przy kasie z kasjerką.
K(asjerka);(P)iekielna Baba

K: Ale to nie jest rzecz z naszego sklepu.
P: Jak to nie? od Was Wzięłam sobie z wieszaka.
Ja się już denerwuję, bo tu czas leci, nawet nie popatrzyłam, co Piekielna trzyma w łapie.
K: Nie, nie jest oznakowana ani metkowana. (Sięga po kurtkę). Proszę Pani tu nawet grzechoczą pieniądze.
P: Pewnie ktoś zrobić prezent chciał dla potrzebujących, hihi, niech Pani skasuje.
Na te słowa jak nie łypnę na ową "rzecz" Tak! Moja kurtka!
J: Proszę Pani, to moja kurtka. Nie wzięła jej Pani z wieszaka.
P: Nie kłam. Wybrałam i kupię to.
J: Ale tam są pieniądze.
P: Zachciało się gówniarze gotówki (mam 25 lat :O). Proszę skasować.
We mnie się zagotowało. Wyrwałam tę kurtkę kasjerce. Wyjmuję portfel i do Piekielnej.
J: O! Darczyńca również się nazywa Oliwia... o i ma taką samą datę urodzenia!
Piekielna już czerwona na twarzy. Nazwała mnie "niewychowaną kłamczuchą", z nie wiem jakich przyczyn i wyszła...

Nie wspomnę już o przepychankach, bijatykach pod wejściem w dzień przecen, bo "ja byłem pierwszy, nie bo ja, a właśnie że ja" są nagminne. Podobnie jak niecenzuralne słowa, kuksańce pod żebra itp. Hitem również była kobieta, która podeszła tylko obejrzeć sweterek, który wybrałam
- A bo ja szukałam takiego. Ale za małe na Ciebie to będzie. Ten kolor Ci nie pasuje dziecko. Poza tym ciężarnej nie przystoi w takich kolorach chodzić (kobiecie w ciąży nie przystoi kolor turkusowy?:O ). No dziecko, jak Ty w tym będziesz wyglądać? Jak kupa...

No rozbroiła mnie.
Skąd tacy chciwi ludzie się biorą to ja nie mam pojęcia.

PS. Przypomniało mi się jeszcze jak jedna kobieta wykłócała się przez bite 30 min, że co to za sklep, jak tak można, że bezczelność, że zdzierstwo, że zero poszanowania dla klienta który kupuje.
O co chodziło?
Że w płaszczyku za złotówkę nie było paska :D

Podlasie Odzież Używana

Skomentuj (24) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 303 (351)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…