Znów historia z trasy. Zrobiłem dziś ponad 600 km po Polsce, w większości drogami krajowymi. Startowałem o 5 rano i mimo mroźnej nocy z opadami śniegu drogi były utrzymane idealnie, jedynie na krótkim kawałku bocznej drogi (chyba wojewódzkiej, a może nawet powiatowej) były tylko wyjeżdżone koleiny, a pomiędzy nimi "grzbiety" zlodowaciałego śniegu. Ale dla tej kategorii drogi to normalne. Piekielność pojawiła się w drodze powrotnej.
Droga krajowa numer 11, odcinek Poznań-Byczyna. Od samego początku warunki bardzo kiepskie, intensywne opady śniegu, temperatura około -4 stopni. O ile odcinek będący drogą ekspresową (Poznań-Kórnik) "jakoś" wyglądał - chyba głównie dlatego, że padało jeszcze dość krótko i nie zdążyła się zrobić masakra - to im dalej, tym gorzej. Od przed Środy Wielkopolskiej do samej Byczyny (ok. 160-170 km) nie było widać ani kawałka nawierzchni - wszędzie biało. Ślisko cholernie - miejscami bezpieczna prędkość wynosiła najwyżej 30 km/h. Na całym powyższym odcinku spotkałem "aż" 1 (tak, JEDNĄ) pługopiaskarkę. Za to aut w rowach około 8. Kilka telefonów na infolinię GDDKiA pozostało bez echa.
Ktoś powie: jak zwykle, zima zaskoczyła drogowców, norma, trzeba się przyzwyczaić. Dlaczego więc o tym piszę? Ano dlatego, że w rzeczonej Byczynie zjechałem na drogę wojewódzka, która, choć niższej kategorii, jakoś - w takich samych warunkach pogodowych - potrafiła być odgarnięta i posypana. Co prawda jeszcze całkiem nie odmarzła, ale już było nieźle, w ciągu kilkudziesięciu minut powinna się zrobić czarna. Po kawałku jazdy dojechałem do kolejnej drogi krajowej: 42/45 (wspólny przebieg obu numerów na tym odcinku) i tam była w ogóle rewelacja - droga tzw. czarna mokra, na odcinku 7 km spotkałem 3 (słownie: TRZY) pługopiaskarki
W całym kraju obowiązują te same przepisy/normy odnośnie odśnieżania. Dlaczego jedną drogę da się utrzymać idealnie, a druga woła o pomstę do nieba? Czyżby dlatego, że do tej dobrze utrzymanej dojechałem jakieś pół godziny po zakończeniu meczu w piłkę ręczną Polska-Norwegia? Może kierowcy piaskarek są tak zapalonymi kibicami, że bezpieczeństwo kierowców zeszło na dalszy plan?
Droga krajowa numer 11, odcinek Poznań-Byczyna. Od samego początku warunki bardzo kiepskie, intensywne opady śniegu, temperatura około -4 stopni. O ile odcinek będący drogą ekspresową (Poznań-Kórnik) "jakoś" wyglądał - chyba głównie dlatego, że padało jeszcze dość krótko i nie zdążyła się zrobić masakra - to im dalej, tym gorzej. Od przed Środy Wielkopolskiej do samej Byczyny (ok. 160-170 km) nie było widać ani kawałka nawierzchni - wszędzie biało. Ślisko cholernie - miejscami bezpieczna prędkość wynosiła najwyżej 30 km/h. Na całym powyższym odcinku spotkałem "aż" 1 (tak, JEDNĄ) pługopiaskarkę. Za to aut w rowach około 8. Kilka telefonów na infolinię GDDKiA pozostało bez echa.
Ktoś powie: jak zwykle, zima zaskoczyła drogowców, norma, trzeba się przyzwyczaić. Dlaczego więc o tym piszę? Ano dlatego, że w rzeczonej Byczynie zjechałem na drogę wojewódzka, która, choć niższej kategorii, jakoś - w takich samych warunkach pogodowych - potrafiła być odgarnięta i posypana. Co prawda jeszcze całkiem nie odmarzła, ale już było nieźle, w ciągu kilkudziesięciu minut powinna się zrobić czarna. Po kawałku jazdy dojechałem do kolejnej drogi krajowej: 42/45 (wspólny przebieg obu numerów na tym odcinku) i tam była w ogóle rewelacja - droga tzw. czarna mokra, na odcinku 7 km spotkałem 3 (słownie: TRZY) pługopiaskarki
W całym kraju obowiązują te same przepisy/normy odnośnie odśnieżania. Dlaczego jedną drogę da się utrzymać idealnie, a druga woła o pomstę do nieba? Czyżby dlatego, że do tej dobrze utrzymanej dojechałem jakieś pół godziny po zakończeniu meczu w piłkę ręczną Polska-Norwegia? Może kierowcy piaskarek są tak zapalonymi kibicami, że bezpieczeństwo kierowców zeszło na dalszy plan?
polskie drogi
Ocena:
95
(137)
Komentarze