Mam ja męża. Mąż jak mąż, z tym wyjątkiem, że pochodzi z Indii. Po ślubie przyjechaliśmy do Polski w celu zarejestrowania męża i złożenia wniosku o pobyt czasowy.
To, że rozpatrywanie wniosku trwa nieskończenie długo, to, że mąż nie może iść do pracy w tym czasie - to jestem w stanie przeboleć, ale to, że w urzędzie imigracyjnym w dużym mieście wojewódzkim nikt do cholery nie mówi po angielsku, tego nie mogę przeboleć.
A młodzi zdolni ze znajomością języków obcych pracują w barach, ehhhh. Polska, niby taki "prounijny" kraj.
To, że rozpatrywanie wniosku trwa nieskończenie długo, to, że mąż nie może iść do pracy w tym czasie - to jestem w stanie przeboleć, ale to, że w urzędzie imigracyjnym w dużym mieście wojewódzkim nikt do cholery nie mówi po angielsku, tego nie mogę przeboleć.
A młodzi zdolni ze znajomością języków obcych pracują w barach, ehhhh. Polska, niby taki "prounijny" kraj.
imigracyjny
Ocena:
355
(401)
Komentarze