Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
Profil użytkownika

lenkowa519

Zamieszcza historie od: 18 sierpnia 2013 - 17:17
Ostatnio: 2 kwietnia 2021 - 11:28
  • Historii na głównej: 5 z 7
  • Punktów za historie: 2105
  • Komentarzy: 42
  • Punktów za komentarze: 204
 

#81973

przez (PW) ·
| Do ulubionych
W nawiązaniu do historii piekielni.pl/79921 opiszę swoją dosyć skomplikowana historię.

Mam syna na którego sąd przyznał mi 1000zł alimentów, których oczywiście jego ojciec nie płaci, a komornik od pół roku prowadzi czynności i nie chce mi wystawić zaświadczenia, że ja tych alimentów nie otrzymuję.

Sama pracuje w służbie zdrowia i mimo bardzo odpowiedzialnego stanowiska, co jest bardzo przykre zarabiam najniższa krajową, czyli 2100 brutto co daje 1530 netto. Do niedawna pobierałam 500+, jednak jakiś urzędnik stwierdził że mam alimenty i nieważne, że nigdy ich na oczy nie widziałam liczą mi się one do dochodu. Więc 500 zostało mi zabrane. Zapytałam więc co mogę w takiej sytuacji zrobić, urzędniczka stwierdziła, że powinnam dostać alimenty z FA na moje stwierdzenie, że przy najniższej krajowej przekraczam próg dochodowy. Urocza Pani z uśmiechem nr 5 doradziła mi żebym zrobiła sobie kolejne dziecko.

Teraz dodam, że syn oczywiście nie dostał się do publicznego przedszkola, więc co miesiąc płacę średnio 800zł za prywatne, do tego dochodzi wynajem mieszkania 1000zł plus media średnio 300-400zł. Jest coś takiego jak bon opiekuńczy (dofinansowanie na prywatna opiekę dla dzieci, które się nie dostały do państwowej) ale przysługuje dopiero w przypadku 2 dzieci.

Nie uważam się za patologię, skończyłam specjalistyczne studia, mam magistra inżyniera i robię kolejne studia III stopnia licząc, że to poprawi moją sytuację w przyszłości. Chciałabym być produktywnym członkiem społeczeństwa i pracować, płacić podatki, ale system zmusza mnie do zostania w domu z dzieckiem, bo nie stać mnie na przedszkole dla niego. Wychodzi na to, że lepiej siedzieć w domu z dzieckiem i nie robić nic i dostać 500+, FA kolejne 500, rodzinne 95 jakiś zasiłek dla bezrobotnych i do tego zasiłek z MOPRu, dofinansowanie do mieszkania i niczym się nie martwisz, bo w miesiącu wychodzisz lepiej niż uczciwie pracując.

Skomentuj (34) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 182 (232)

#78445

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Z ostatniej chwili...

Burza jak cholera, leje aż się z domu nie chce wychodzić, niestety, a może jednak stety wyszłam do sklepu i co widzę...
Sąsiadka z drugiego piętra nie chodząca pod klatka na wózku w tym deszczu ruszyć się nie może, przerażona bo burza trwa w najlepsze. Czemu tam tak sobie samotnie siedzi?
A no pogotowie ją przywiozło i tak zostawiło samotną kobietę która się nie może poruszać!!
Nie wiem jak długo tam siedziała, ale patrząc po tym jak woda z niej kapała, to już jakiś czas. Panowie z pogotowia nie mieli czasu Pani wnieść (jakieś 150kg) więc sobie po prostu pojechali. Mogli ją chociaż w klatce zostawić żeby nie mokła, ale po co!
Zmontowałam sąsiadów, jakoś udało nam się sąsiadkę zainstalować w domu.
Ktoś ma pomysł gdzie to zgłosić?

Pogotowie

Skomentuj (27) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 226 (258)

#70939

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Mam ja męża. Mąż jak mąż, z tym wyjątkiem, że pochodzi z Indii. Po ślubie przyjechaliśmy do Polski w celu zarejestrowania męża i złożenia wniosku o pobyt czasowy.
To, że rozpatrywanie wniosku trwa nieskończenie długo, to, że mąż nie może iść do pracy w tym czasie - to jestem w stanie przeboleć, ale to, że w urzędzie imigracyjnym w dużym mieście wojewódzkim nikt do cholery nie mówi po angielsku, tego nie mogę przeboleć.
A młodzi zdolni ze znajomością języków obcych pracują w barach, ehhhh. Polska, niby taki "prounijny" kraj.

imigracyjny

Skomentuj (49) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 355 (401)

#70369

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Będzie o tym jak zostałam napadnięta.
Miejsce akcji osiedlowa biedronka. gdzie wraz z mężem i synkiem 11-mięsiecznym udałam się na zakupy.

Czekałam w kolejce przy kasie, a mąż w tym czasie wyjechał z synkiem za linię kas. Synek pociągnął za sobą taki wózko-koszyk. Zbrodnia chyba straszna się nie stała. Tak mi się wydawało, Kobieta stojąca przede mną podniosła krzyk. Zaczęła mi ubliżać gdzie stwierdzenie, że wzięłam sobie brudasa było najdelikatniejsze (mąż jest pochodzenia indyjskiego).

Ja natomiast jestem osobą, która sobie nie pozwoli, więc odpowiedziałam babsztylowi, że brudasy zobaczy jak spojrzy w lustro, a od męża ma się hmmm no właśnie. Baba szersza jak dłuższa i dobre 20 lat starsza ode mnie. Stwierdziła, że policzymy się na zewnątrz i wyszła. Ja dokończył zakupy i wyszłam na zewnątrz gdzie babsztyl już na mnie czekał.

Złapała mnie za kurtkę i rzuciła o ścianę. Na oczach mojego synka. Mąż szybko zadzwonił na policję, a ja broniąc się przed jej ciosami w wielkim skrócie złamałam jej nos. Rozdzielili nas policjanci po służbie, którzy widzieli część zajścia.

Pani cały czas ubliżała wyzywała i groziła. Do przyjazdu patrolu, który generalnie nie bardzo mi pomógł, bo jak to pan określił zbyt dobrze się broniłam. Pozostaje mi pozwać panią prywatnie o napaść, bo inaczej ona może mnie pozwać o pobicie.

biedronka

Skomentuj (38) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 220 (328)
zarchiwizowany

#63296

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Dziś będzie o znienawidzonym ZUS.

Słowem wstępu w lipcu 2014 zostałam zatrudniona na umowę o pracę trochę ponad minimalną krajową. Pracą jednak długo się nie nacieszyłam, ponieważ po miesiącu stwierdzono u mnie ciąże zagrożoną (w chwili zatrudnienia byłam w 10 tyg). Chcąc nie chcąc lekarz wysłał mnie na zwolnienie. Pracodawca nie był zadowolony, jednak nic na to nie mogłam poradzić.

Ze zwolnienia nie wróciłam do dzisiaj. Wypłatę za lipiec i sierpień otrzymałam bez problemu. Przyszedł wrzesień ZUS powinien wypłacić chorobowe ale zamiast świadczenia pismo. ZUS wszczął postępowanie wyjaśniające i proszą o odpowiedź na 20 pytań. Trudno zdarza się myślę, odpowiem i po problemie widocznie coś im nie pasuje. Na pismo odpisałam zawiozłam osobiście i teraz czekaj 30 dni, aż raczą odpowiedzieć. Czas dawno mija a tu cisza dzwonie i pytam, więc co związku z moją sprawą.

Ja: Dzień dobry dzwonie w sprawię wstrzymanego świadczenia tu podaje dane.
ZUS: tak prowadzimy postępowanie.
Ja: Rozumiem ale ile ono jeszcze potrwa, mieli państwo 30 dni na ustosunkowanie się do mojego pisma czas dawno minął a ja nie otrzymałam żadnej informacji.
ZUS: Jak się skończy to pani się dowie na razie czekamy na pismo od pracodawcy.
Wiedziałam, że pracodawca otrzymał podobne pismo i dawno na nie odpowiedział.
Ja: Ale pracodawca miesiąc temu wysłał państwu pismo.
ZUS: Ale ja nic nie mam.
Ja: W takim razie może pani tego poszukać ewentualnie wysłać ponowne pismo ?
ZUS: To ja je wyśle jeszcze raz.
Ja: Dobrze a co z odpowiedzią na pismo które ja do państwa napisałam?
ZUS: Nie musimy na nie odpowiadać czekamy na odpowiedź od pracodawcy.
Ja: To ile jeszcze by państwo tak czekali. To jest jakaś kpina 1,5 miesiąca czekają państwo i wysłaliście tylko jedno pismo?
ZUS: Takim tonem na pewno pani sprawy nie przyspieszy do widzenia.

Wściekła jak nic zadzwoniłam do pracodawcy mówię, że na dniach przyjdzie pismo i proszę o jak najszybszą odpowiedź na nie.
Pismo przyszło po 2 tyg pracodawca na nie odpowiedział i powinna być sprawa zakończona. Dzwonie więc znowu do ZUSu tam dowiaduje się, że sprawa jest w analizie to było 2tyg temu.
Dzisiaj znowu zadzwoniłam i znowu usłyszałam ze sprawa jest w analizie i panie nie wie kiedy się zakończy.
Podsumowując mamy grudzień a ja nie otrzymałam świadczenia za wrzesień, październik i listopad. Dodam że jestem sama gdyby rodzice nie przyjęliby mnie pod swój dach to nie wiem co bym zrobiła. Obecnie jestem w 36 tyg w każdej chwili mogę urodzić i nie mam nawet nic dla dziecka kupione. Szlag mnie trafia bo nie wiem ile może to jeszcze trwać. Tu moje pytanie czy ktoś z was drodzy piekielni wie może co mogę w takiej sytuacji zrobić ?

ZUS

Skomentuj (18) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: -1 (47)
zarchiwizowany

#57974

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Zabić to za mało...

Dzisiaj godz 09.00 druga poprawa egzaminy z piekielnego przedmiotu. Pani profesor piekielna umawia się na test. Przychodzi spóźniona i stwierdza, że będzie pytać ustnie. Studenci przerażeni, uczyliśmy się na test. itp
Nadchodzi moja kolej kopnął mnie zaszczyt, ponieważ nie pisałam pierwszej poprawy to mogę napisać test. Ulga zadowolona siadam piszę test 10 minut później oddaje. Piekielna prosi żebym na wynik poczekała aż wszystkich przepyta. Mija jedna godzina druga wreszcie mogę wejść.
Wchodzę pełna nadziei, bo wszyscy uwalili i widzę 3,5 na moim teście. Już mam otwierać szampana skakać ze szczęścia i wtedy piekielna stwierdza:
P: pani się uczyła ?
j: Tak
P: nie wydaje mi się
I na moich oczach skreśliła moje piękne wymarzone 3,5 i kazała przyjść jutro. Ustnie zaliczać jeszcze raz. Miałam 15/18 ptk nie wiem jaką ma skale, żeby dawać 3,5 za 83%. I w taki oto sposób obrona się opóźnia...

ZUT

Skomentuj (20) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 260 (358)

#54318

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Studia temat rzeka, czytuje się tu mnóstwo wpisów na temat piekielnych wykładowców. Postanowiłam dodać coś od siebie.

Sytuacja miała miejsce na pierwszym roku moich studiów. Przyszło mi się wtedy zmierzyć z takim przedmiotem jak anatomia zwierząt.

Pierwsze zajęcia z panią doktorantką zapowiadały się bardzo fajnie, dlatego też postanowiłam zaciągnąć się do koła naukowego.

Niestety kolejne zajęcia z panem doktorem już nie były takie przyjemne. Doktor X swoja facjatą przypominał wieprza, dosłownie niezbyt wysoki, okrągły (kuleczka tocząca się) i do tego jak się śmiał to dosłownie chrumkał.

Kolokwia masakryczne, wszystko w słowo w słowo trzeba było napisać z książki jego tatusia, broń boże korzystać z czegoś innego. I to co wszyscy studenci uwielbiają poprawki ustne.

Kolokwium nie poszło, trudno zdarza się trzeba iść na poprawkę. Wchodzimy pojedynczo do gabinetu i odpowiadamy.Poprawa wyglądała mniej więcej tak D(Doktor) J(JA)

J: Dzień dobry panie doktorze.
D: Dzień dobry proszę sobie usiąść (wskazuję miejsce przed sobą). Pali papierosy pani?
J: Tak Palę.
D: To proszę sobie zapalić i poczęstować mnie.
tu moje zdziwienie ale jak powiedział tak zrobiłam. Poprawa bardzo szczegółowa co do najmniejszego szczegółu odpowiadałam jednego mi zbrakło.
D: No niestety, ale będzie dwa. Następnym razem proszę kupić (tu pokazał na moje papierosy) czerwone bo niebieskimi się nie napalam.

Okazało się, że pan doktor doił na fajki wszystkich studentów, ale nie to jest najbardziej piekielne.

W kole naukowym, w którym na szczęście nie miałam kontaktu z panem piekielnym, zagłębiłam się w osteologie, mogłam całymi dniami siedzieć i oglądać kosteczki. I ku mojemu zadowoleniu, na koniec semestru szykował się kolos, właśnie z kości.

Kolokwium wyglądało tak, że miało się z kartonu wyciągnąć wskazana, przez piekielnego kość konia i krowy, powiedzieć która jest czyja i na końcu je opisać.

Postanowiłam się dokładnie przygotować do kolokwium, po prostu byłby wstyd przed opiekunem koła, jakby się dowiedział, że uwaliłam. A ponieważ czerwiec, czuć lato gorąco, ubrałam sukienkę, co jest dość ważne dla dalszej historii. Sukienka zakrywała ramiona ale z tyłu miała delikatne wycięcie, więc widać mi było kawałeczek tatuażu, który mam na plecach.

Wchodziliśmy parami weszłam z koleżanką, którą piekielny szybciutko przepytał, zaliczył na 4 i kazał wyjść, choć dziewczyna nie wiedziała wielu rzeczy. Nadeszła moja kolej kazał pójść do pokoju obok (tam były duże kości mniejsze leżały w sali) i przynieść, miednice i k. udową.

Wlazł za mną na zaplecze i wywiązał się dialog.

D: Zdejmij tą sukienkę i pokaż mi co tam masz wytatuowane.
J: (ja początkowo szok zatkało mnie) Nie ma takiej opcji.
D: W takim razie dwa, dowidzenia.

Wyszłam szczerze wk****ona. Poszłam piętro wyżej na skargę do profesora, kolokwium zdawałam w jego obecności i zdałam bez problemu. Ba nawet na 5.

Jak się później okazało, wiele dziewczyn w ten sposób traktował, kazał przychodzić na poprawki ustne do siebie do domu. Na zaliczeniu jednej koleżanki zdjął koszule i kazał się wymasować.

Pytanie kluczowe, czy dany wykładowca dalej wykłada? TAK i nikt z tym nic nie robi. Bo jego tata założył zakład i dlatego go trzymają, a on bez skrupułów, próbuje molestować kolejne pokolenia studentek, bo jak nie to DWA.

Studia

Skomentuj (36) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 619 (721)

1