Praca - temat rzeka.
Dawno mnie nie było, ale pisałam, iż jestem kierownikiem recepcji w hotelu.
Obecnie - czas przeszły.
Dla mnie historia istnie piekielna.
Jak każdy na kierowniczym stanowisku, mam dużo na głowie oraz dużo odpowiedzialności.
Praca w hotelu to 24/7 h. Bez przerwy.
Lubiłam swoją pracę, naprawdę. Nawet po x godzin w miesiącu.
Ale było jedno ALE.
System firmowy i moja DYREKTORKA.
Pracowałam 5 lat w byłym miejscu. Po tylu latach można by było mieć jakiś szacunek do pracownika lub go chociaż docenić? Chociażby słowem... nie mówię tu już o premii... Otóż nie...
Mimo prawie 200h w miesiącu (tak, byłam za dobra i brałam zmiany recepcjonisty, aby ich nie przeciążać), układania za DYREKTORKĘ budżetu hotelu (głupia ja...) taka praca... i wielu innych rzeczach..
Szalę przelała jedna sytuacja.
Otóż zdarzyło mi się mieć wolną sobotę (w niedziele zazwyczaj przychodziłam do pomocy na wyjazdach).
Zatem w piątek przyjechałam do pracy z torbą pełną ciuchów, śpiworem i karimatą - wyjeżdżałam pod namiot. Zostawiłam wszystko w biurze. Poinformowałam swoją dyrektor o moim wyjeździe i że wyjątkowo mogę nie mieć zasięgu.
W sobotę dostaję od niej SMS-a.
Cytuję:
- Pani Marchewo, jak dziś obłożenie? Ten booking dojechał?
- Tak, dojechał, otrzymałam SMS-a, ale nie dzwoniłam, bo mam, jak już wspominałam, słaby zasięg.
- Chodzi o to, aby było 100% obłożenia! Pani Marchewo, MUSI Pani w weekend to kontrolować! I być pod komputerem, aby pomagać!
- Pani Dyr. Mam też swoje życie prywatne i nie będę tego robić. Jeżeli nie zauważyła Pani, że jestem ciągle dostępna do pomocy i wypomina mi Pani to w mój jedyny dzień wolny, to mi przykro.
Składam wypowiedzenie w poniedziałek.
- Rozumiem.
Tak złożyłam wypowiedzenie. W ciemno. Znalazłam lepiej płatną pracę po tygodniu.
Dawno mnie nie było, ale pisałam, iż jestem kierownikiem recepcji w hotelu.
Obecnie - czas przeszły.
Dla mnie historia istnie piekielna.
Jak każdy na kierowniczym stanowisku, mam dużo na głowie oraz dużo odpowiedzialności.
Praca w hotelu to 24/7 h. Bez przerwy.
Lubiłam swoją pracę, naprawdę. Nawet po x godzin w miesiącu.
Ale było jedno ALE.
System firmowy i moja DYREKTORKA.
Pracowałam 5 lat w byłym miejscu. Po tylu latach można by było mieć jakiś szacunek do pracownika lub go chociaż docenić? Chociażby słowem... nie mówię tu już o premii... Otóż nie...
Mimo prawie 200h w miesiącu (tak, byłam za dobra i brałam zmiany recepcjonisty, aby ich nie przeciążać), układania za DYREKTORKĘ budżetu hotelu (głupia ja...) taka praca... i wielu innych rzeczach..
Szalę przelała jedna sytuacja.
Otóż zdarzyło mi się mieć wolną sobotę (w niedziele zazwyczaj przychodziłam do pomocy na wyjazdach).
Zatem w piątek przyjechałam do pracy z torbą pełną ciuchów, śpiworem i karimatą - wyjeżdżałam pod namiot. Zostawiłam wszystko w biurze. Poinformowałam swoją dyrektor o moim wyjeździe i że wyjątkowo mogę nie mieć zasięgu.
W sobotę dostaję od niej SMS-a.
Cytuję:
- Pani Marchewo, jak dziś obłożenie? Ten booking dojechał?
- Tak, dojechał, otrzymałam SMS-a, ale nie dzwoniłam, bo mam, jak już wspominałam, słaby zasięg.
- Chodzi o to, aby było 100% obłożenia! Pani Marchewo, MUSI Pani w weekend to kontrolować! I być pod komputerem, aby pomagać!
- Pani Dyr. Mam też swoje życie prywatne i nie będę tego robić. Jeżeli nie zauważyła Pani, że jestem ciągle dostępna do pomocy i wypomina mi Pani to w mój jedyny dzień wolny, to mi przykro.
Składam wypowiedzenie w poniedziałek.
- Rozumiem.
Tak złożyłam wypowiedzenie. W ciemno. Znalazłam lepiej płatną pracę po tygodniu.
hotel
Ocena:
293
(325)
Komentarze