Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#71411

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Historia, którą Wam opowiem, zaczęła się już przed świętami, a zakończyła (mam nadzieję) w zeszłym tygodniu.

W ciepły, wiosenny grudniowy poranek wchodząc do sklepu minęłam starszą babinkę. Wyglądała na bardzo zmęczoną i opierając się na laseczce kuśtykała w stronę bloku obok. W jej ręce dostrzegłam pokaźnych rozmiarów siatkę, która na lekką również nie wyglądała. Postanowiłam pomóc.

Babcia bardzo chętnie przyjęła pomoc i opierając się na moim ramieniu podała zakupy. Zaniosłam je do samego mieszkania. Po drodze 100 razu usłyszałam, jaka jestem cudowna, wspaniała itp. itd. Stwierdziłam, że to całkiem normalne i zwyczajne. Po wejściu do jej lokum zauważyłam, że mieszka dosyć skromnie, ale wszystko, co do życia potrzebne, miała.

Dowiedziałam się od niej, że jest sama, nie ma rodziny i zrobiła sobie małe zakupy, żeby choć troszkę poczuć święta. Zrobiło mi się przykro i postanowiłam zaprosić babinkę do siebie na rodzinną wigilię (w końcu "niespodziewany gość"). Nie zgodziła się, co mnie w sumie nie zdziwiło, ale znowu podziękowała z tysiąc razy.

Opowiedziała mi trochę o swojej dalekiej rodzinie, którą jednak ma, że włamują się do niej, okradają, że nawet długopisu nie ma. Takie dziwy. Dałam jej więc długopis (taka ze mnie Matka Teresa, hah) i numer telefonu, coby mogła zadzwonić, jak zakupy ciężkie będą do przyniesienia, czy w ogóle jakby coś się działo. OK.

Minęło około 2 tygodni, zapomniałam o całej sprawie, a tu nagle dzwoni telefon. W pierwszym momencie nie poznałam, ale chwilę później sytuacja się wyklarowała. Babinka chciała, żebym do niej przyszła, bo coś "niesamowicie ważnego" musi mi powiedzieć. OK, to przyjdę.

Pani zrobiła herbatkę, usiadłyśmy i zaczęła mówić. Oszczędzę Wam całego wywodu, bo oprócz kluczowego tematu, dowiedziałam się o całej historii rodzinnej, o II WŚ i takich tam. Wiecie, jak to starsze panie mają :) Najważniejszym było to, że pani jest "stara, umierająca i sama, a rodziny nienawidzi, bo nawet jej papier toaletowy kradną" i że chce przekazać mi w testamencie cały swój majątek. Zonk. Majątek jakiś wielki może nie był, mieszkanie warte ok. 80 tys. zł i paręnaście w banku, no ale serio?? Miałam się zastanowić, OK.

Decyzję podjęłam praktycznie od razu, ale przyszłam do pani dopiero następnego dnia. Po podziękowaniu za wielką hojność itp. odmówiłam oczywiście. Wytłumaczyłam, że nie potrafiłabym przyjąć takiego prezentu za zwykłe przyniesienie zakupów i że ogólnie czułabym się nieswojo. Pani nie zrozumiała, nawet przez chwilę miałam wrażenie, że trochę się obraziła. Jednak znowu coś zaczęła mówić, żebym się zastanowiła, inaczej będzie zmuszona wstawić ogłoszenie do gazety, że jest chętna do zapisania spadku. Co za debilizm, ale tego nie powiedziałam :D Powiedziałam, żeby tego nie robiła, bo postawi się w dużym niebezpieczeństwie. Zaproponowałam, żeby zapisała u notariusza, aby cały majątek został spieniężony po jej śmierci i przekazany na wyznaczony przez nią cel charytatywny. Pomyśli.

Wróciłam do domu. Temat wydawał mi się zakończony. Och, jaka naiwna byłam. Od tamtej pory zaczęła dzwonić do mnie cała jej rodzina (która nie okazała się wcale ani daleka, ani mała). Usłyszałam, że jestem szmatą (to najdelikatniejsze stwierdzenie) i że żeruję na ich kochanej babuni, bo chcę spadek dostać, a to tylko im się należy. To jeszcze nic. Wbrew pozorom, największą piekielnością wykazała się kochana babinka. Również zaczęła wydzwaniać, że ją oszukałam, że wezwie na mnie policję, bez wyzwisk (o których znanie nie posądziłabym osoby w tym wieku) się nie obyło. Dlaczego ją oszukałam? Najpierw udawałam taką pomocną z dobrym sercem, a później brzydziłam się jej pieniędzy, że niby lepsza od niej jestem, że od takich jak ona to ja pieniędzy nie chcę. Serio. Że przeze mnie będzie musiała przekazać majątek rodzinie, a oni ją wykończą, że jestem dzi*ką, bo przekonywałam do działalności charytatywnej, a ona jakimś "żydom" dawać nie będzie i w ogóle żebym "sczezła". Tak było przez około tydzień, oczywiście nie odbierałam telefonów, aż w końcu przestali. Mam nadzieję, że na dobre.

Następnym razem mocno zastanowię się nad zaniesieniem komuś siatek z zakupami do domu.

sklepy

Skomentuj (11) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 341 (373)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…