Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#71711

przez (PW) ·
| Do ulubionych
To moja pierwsza historia tutaj, ale przy okazji ostatnich wydarzeń u mnie w pracy raczej nie ostatnia.

Dzisiaj: Opowieść o tym, jak wy**chać młodego pracownika.

Pracuję w firmie typu "agencja reklamowa/PR/druki". Nazwijmy ją "W". Co ważne, ta firma stanowi jedynie dział większego przedsiębiorstwa z sektora budżetowego. W związku z tym zarobki są takie sobie, ale przynajmniej łapiemy się na wszystkie gwarancje "budżetówki", jak 13-stka, premie, socjale. Nie ma co narzekać.

Zaczęłam pracę tutaj zaraz po studiach. Teraz mam 30 lat, więc trochę już minęło. Chwilę po tym, kiedy moja praca nabrała już tempa i się zaaklimatyzowałam - czyli jakieś 3 miesiące od początku - okazało się, że koleżanka z mojego działu jest w ciąży i to zagrożonej, więc szybko poszła na L4, a później rok macierzyńskiego. Ok, ja jej życzę jak najlepiej, niech się dzieci rodzą. Przez te ponad 1,5 roku pracowałam na swoim etacie, ale też wykonywałam jej obowiązki, ani słowem się nie odzywając, bo przecież nie miałam jeszcze umowy na czas nieokreślony, a że praca pierwsza i bardzo mi się tutaj podobało, to nie pisnęłam nic i tak przeleciał ten czas pracowania na podwójnym etacie. Natomiast pani kierownik całej firmy, nazwijmy ją panią "K", nie poczuła takiej chęci, żeby mi w jakiś sposób wynagrodzić moją dodatkową pracę.

Koleżanka wróciła po macierzyńskim i dalej spokojnie prowadziłyśmy nasz dział. Ale moje szczęście długo nie trwało, otóż po jakimś czasie koleżanka pyk - druga ciąża. Oczywiście znowu zagrożona. Ponieważ już czułam, co będzie, od razu poszłam do pani "K", żeby zatrudniła kogoś na zastępstwo w tym czasie, bo zwyczajnie nie uśmiechało mi się tyrać za dwie osoby kolejny raz i to za friko! "Tak tak, będzie pracownik". Po 3 miesiącach upraszania (i znowu - wykonywania podwójnych obowiązków) zatrudniła wreszcie nową osobę! Radość nie trwała długo, ponieważ nowa koleżanka została szybko zaanektowana do innych działów, gdzie przecież też była potrzebna, a uściślając, stała się bezpośrednim podwładnym pani "K" i niewiele mi pomogła. W każdym razie skończyła umowę na zastępstwo po pół roku.

Teraz sedno! Przez cały ten czas (w sumie 1,5 roku - choć nie powinnam liczyć jednej połówki roku, kiedy było "zastępstwo") byłam u pani "K" chyba z 10 razy z prośbą o podniesienie mojej pensji albo premię comiesięczną, albo jakąś formę rekompensaty za podwójną pracę. Co słyszałam za każdym razem? "Nie ma jak, nie ma z czego, kadry się nie zgodzą". Kiedy zdecydowanym tonem powiedziałam wreszcie, że zacznę klientów odsyłać do niej, dostałam nagrodę kierownika o zabójczej wysokości 750 złotych brutto i jednorazową premię o wysokości 490 złotych brutto! W sumie 1240 złotych, co nie stanowi nawet połowy moich zarobków. Oczywiście JEDNORAZOWO! "Masz i stul ryj".

** Muszę tutaj dopisać, ponieważ pytacie w komentarzach. Jeśli branie pracy do domu np. na całe weekendy traktujemy tak samo jak pracę po godzinach + obsuwa, taka co najmniej miesięczna w porównaniu do wcześniejszej efektywności, to owszem, pracy było dużo dużo więcej. I tak, nie przeszkadzało to pani "K", ponieważ za swoją działkę odpowiadam ja sama, nie ona. **

Koleżanka - podwójna matka wróciła już do pracy, więc teraz mogę prosić... o gwiazdkę z nieba, bo przecież nic nie działa wstecz.

Mój problem polega na tym, że nie lubię się kłócić i ludzie mnie po prostu wykorzystują. Pewnie uznałabym też, że pani "K" chciała, ale nie mogła mi więcej dać i taki mój bidny los, trzeba się pogodzić... gdyby nie to, że mam znajomą w wymienionych już "kadrach". Niestety nie jest tam nikim "ważnym", więc nie może załatwić żadnej podwyżki, ale przekazała mi jedną istotną informację. Otóż przez cały ten czas, kiedy ja harowałam jak dzik za dwie osoby, pani "K" wypisywała sobie podania o premię dla siebie w wysokości 1000 złotych (co kwartał, co daje 4000 w ciągu roku), a także przyznała sobie podwyżkę w wysokości 700 złotych brutto. Czyli zarobiła przez te 1,5 roku jakieś 12-13000, uzasadniając swoje prośby obłożeniem spowodowanym brakiem pracownika.

Jak to mówi moja mama, jedni są od zarabiania, a drudzy od zapie**alania.

praca media

Skomentuj (22) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 243 (313)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…