Historia unicorntears przypomniała mi perypetie mojego psa, o którym historii jest od groma, ale przytoczę tą konkretną.
Mianowicie, kilka lat temu zdiagnozowano u psicy cukrzycę. Choroba dosyć ciężka do opanowania, a żeby dobrze ją prowadzić, należy przestrzegać wielu zasad. Głównie godzin posiłków, ich rodzaju, podawania insuliny itd. Rzecz tyczy się - jak to w wielu "psiolubnych" domach bywa - dokarmiania między posiłkami.
Miesiącami trwało dojście do ładu z tym moim chorowitkiem, żeby ustalić dawkę insuliny, ciągłe pobieranie krwi, jeżdżenie do weterynarzy, konsultacje, mój czas i koszmarne nerwy. Przez te miesiące wytłumaczyć się nie dało rodzinie, co oznacza ta choroba, nie docierało, że dokarmianie to praktycznie samobój, że rujnuje całe miesiące leczenia, pracy itd...
Argument, który w końcu dotarł, to przedstawienie rachunku za wizytę u weterynarza z komentarzem, że jeśli nie mają szacunku do mnie ani mojego psa, to niech go mają chociaż do moich pieniędzy. Skończyło się jak ręką odjął.
Mianowicie, kilka lat temu zdiagnozowano u psicy cukrzycę. Choroba dosyć ciężka do opanowania, a żeby dobrze ją prowadzić, należy przestrzegać wielu zasad. Głównie godzin posiłków, ich rodzaju, podawania insuliny itd. Rzecz tyczy się - jak to w wielu "psiolubnych" domach bywa - dokarmiania między posiłkami.
Miesiącami trwało dojście do ładu z tym moim chorowitkiem, żeby ustalić dawkę insuliny, ciągłe pobieranie krwi, jeżdżenie do weterynarzy, konsultacje, mój czas i koszmarne nerwy. Przez te miesiące wytłumaczyć się nie dało rodzinie, co oznacza ta choroba, nie docierało, że dokarmianie to praktycznie samobój, że rujnuje całe miesiące leczenia, pracy itd...
Argument, który w końcu dotarł, to przedstawienie rachunku za wizytę u weterynarza z komentarzem, że jeśli nie mają szacunku do mnie ani mojego psa, to niech go mają chociaż do moich pieniędzy. Skończyło się jak ręką odjął.
Ocena:
275
(291)
Komentarze