Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
Profil użytkownika

marra

Zamieszcza historie od: 9 marca 2012 - 14:58
Ostatnio: 3 sierpnia 2017 - 12:39
  • Historii na głównej: 3 z 7
  • Punktów za historie: 1449
  • Komentarzy: 93
  • Punktów za komentarze: 365
 
zarchiwizowany

#74206

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Nawiązując co historii Miki2016 http://piekielni.pl/74184#comments
Jestem typem człowieka który zaczepia innych i poucza. Oczywiście pani z opowieści widać, że nie zna się na rzeczy i jej „pouczanie” jest nieuzasadnione. Jednak osobiście zdarza mi się ludzi zaczepiać w sytuacji kiedy idą z psem, który ma zbyt mały kaganiec, a już na pewno w takie upały. Wiedza w tym temacie jest bardzo niska, bardzo duży procent przypadków nie ma pojęcia, że pies chłodzi się poprzez ziajanie. Zamykając mu pysk kagańcem doprowadza się do przegrzania organizmu i jednocześnie męczarni. Reakcje są bardzo różne ale więcej na szczęście jest tych pozytywnych. Ludzie przyznają, że nie wiedzieli, mało tego, taki kaganiec poleciła pani krystyna ze sklepu zoologicznego, sklepu w którym porada powinna być kompetentna. I tak, będę zaczepiać dalej.
Mogłabym ten tekst napisać w komentarzu ale może w ten sposób więcej osób go przeczyta, będzie reagować i dzielić się tą wiedzą dalej.

Skomentuj (9) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 76 (130)

#72965

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Zgodnie z tradycją zacznę od: historia Niedotykalskiej http://piekielni.pl/72870 przypomniała mi sytuację, jaka przytrafiła mi się dokładnie w środę.

Mam psa, akurat również owczarka. Ma 15 lat i w poprzednim tygodniu posypało się jego zdrowie, nieważne co, ważne, że miał założoną tracheostomię, był wygolony po operacji, ze szwami, umęczony, ma też problemy z tylnymi łapami, w dodatku w jego wieku pies wygląda jak wygląda.

Jestem w klinice, żeby odstawić go na kolejny zabieg i okoliczności sprawiły, że na recepcji stała pani, która po wizycie chciała zapłacić, wraz ze swoim psem, również owczarkiem, z taką różnicą, że psiak pani był młody, duży, długowłosy, piękny i zdrowy. Oprócz nas dwóch w poczekalni starsi ludzie sztuk 3. Niby mówili cicho, niby nic złego, ale przykrość jaka mnie ogarnęła wtedy jest nie do opisania. Komentarze typu „bo ten taki młody i piękny”, a mój no niestety „stary i schorowany”, mój w kagańcu, to i pewnie agresywny, tamten bez, to i łagodny i wesoły, w dodatku babcia stwierdziła, że to są absolutnie dwie różne rasy i nie można ich porównywać spoglądając jednocześnie wręcz z pogardą na mojego starca (mój jest krótkowłosy). Komentarzy było wiele więcej, wszystkie w podobny deseń, a pogardliwych spojrzeń jeszcze więcej.

Trochę śmieszne, trochę piekielne, ale na pewno bardzo przykre. Mój też był kiedyś piękny, młody i zdrowy, tamten psiak z pewnością się zestarzeje… Idąc tropem tych ludzi mojego powinnam uśmiercić, nie ratować, bo i po co, w końcu stary i najlepiej sprawić sobie młodego i zdrowego. Otóż nie, dla mnie to członek rodziny i póki można pomóc - pomogę, a przynajmniej spróbuję.

Skomentuj (14) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 188 (240)
zarchiwizowany

#72957

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Rozmowa z przedstawicielem pomarańczowej sieci komórkowej:

-Dzień dobry, czy rozmawiam z właścicielem firmy?
-przepraszam z kim?
-właścicielem firmy
-???nie
-to proszę numer do właściciela
-ale o co chodzi?
-proszę pani dzwonię z firmy pomarańczowej
-ale my nie mamy numerów z pomarańczy
-no wiem…dlatego dzwonię, proszę numer do właściciela…
-ALE W JAKIM CELU??
- <ciężkie westchnięcie> mmmm, dobra dziękuje miłego dnia życzę.

Pierwszy raz zdarzyła mi się taka „rozmowa”, ktoś mi powie co to miało być?

Skomentuj (2) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 2 (32)

#72158

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Historia unicorntears przypomniała mi perypetie mojego psa, o którym historii jest od groma, ale przytoczę tą konkretną.

Mianowicie, kilka lat temu zdiagnozowano u psicy cukrzycę. Choroba dosyć ciężka do opanowania, a żeby dobrze ją prowadzić, należy przestrzegać wielu zasad. Głównie godzin posiłków, ich rodzaju, podawania insuliny itd. Rzecz tyczy się - jak to w wielu "psiolubnych" domach bywa - dokarmiania między posiłkami.

Miesiącami trwało dojście do ładu z tym moim chorowitkiem, żeby ustalić dawkę insuliny, ciągłe pobieranie krwi, jeżdżenie do weterynarzy, konsultacje, mój czas i koszmarne nerwy. Przez te miesiące wytłumaczyć się nie dało rodzinie, co oznacza ta choroba, nie docierało, że dokarmianie to praktycznie samobój, że rujnuje całe miesiące leczenia, pracy itd...

Argument, który w końcu dotarł, to przedstawienie rachunku za wizytę u weterynarza z komentarzem, że jeśli nie mają szacunku do mnie ani mojego psa, to niech go mają chociaż do moich pieniędzy. Skończyło się jak ręką odjął.

Skomentuj (11) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 275 (291)
zarchiwizowany

#70338

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Temat, który powraca jak bumerang w tym okresie świąteczno-sylwestrowym. Petardy...
Niemalże od zakończenia wigilii zaczyna się jazda z wystrzałami i głupimi dzieciakami. Dlaczego nikt nie przejmuje się koszmarem jaki przeżywają zwierzęta w tym czasie? Te nasze domowe, te bezdomne i te dzikie. Wszystkie niestety cierpią. Jestem w stanie zrozumieć zabawę i fajerwerki 31 grudnia, nawet przez cały dzień, należy się bawić i imprezować ale na litość Boską żeby walić tymi bombami tydzień przed i tydzień po sylwestrze?
Wszystkie moje psiaki są przerażone, z ogonami podkulonymi, niektóre z nich nie chcą wręcz się załatwiać przez kilka dni. O ile możemy w miarę zapanować nad psami czy kotami, podać im środki uspokajające przepisane przez lekarza weterynarii o tyle nad spłoszonym koniem już nie. Ludzie, takie zwierze może nawet zabić nie tylko opiekuna ale i osoby trzecie. Pomijam fakt, że może stać przy tak dużym zwierzęciu np. dziecko, koń się spłoszy i tragedia gotowa.
Osobiście uważam, że sprzedaż tego przeklętego dziadostwa powinna być dopiero 31 grudnia. Niestety oprócz dzieci, takie zabawy urządzają sobie również dorośli, co to powinni mieć więcej podobno rozumu. Niestety nie jest tak.
Miejcie wyobraźnię.

Skomentuj (30) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 127 (181)
zarchiwizowany

#67666

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Ciąg dalszy historii http://piekielni.pl/67579

- przebieranie, przykład: Mały wstanie o 7, oczywiście przebiera piżamkę i wskakuje w ciuchy jak dla mnie czyste i schludne. O godzinie 9 Ala postanawia wyskoczyć do sklepu, rzecz jasna z Małym. Należy go więc przebrać w bardziej wyjściowe ciuchy… bo tamte się nie nadają na wyjście. Po powrocie (godzina-dwie) oczywiście przebieranko do ciuchów „po domu”.

- Ala nie zostawi Małego pod opieką dziadków, nie ma opcji. Dlaczego? Bo mogą mu dać coś do jedzenia czego nie powinien jeść, może się przewrócić i akurat jej nie będzie, będzie chodził brudny itd. Na chwilę owszem, kiedy jest w domu ale jak musi wyjść zabiera go ze sobą.

- pal licho dziadki, gorzej, że Ala ma opory żeby zostawić Małego z jego własnym ojcem, bo przecież też może się coś wydarzyć. Tym samym będąc kiedyś z nią na zakupach zamiast cieszyć się, że ma chwilę relaksu Ala dosłownie jak wiatr przeleciała po sklepach. Na moją sugestię, że może na spokojnie poszuka tych gaci których potrzebuje bo Mały jest bezpieczny Ala odpowiedziała, że w tych sklepach nic nie ma i musimy wracać bo biedny Mały będzie musiał w domu pić „tą starą wodę co stoi cztery dni”…(czyt. ojciec pozwoli mu się napić wody mineralnej z kuchennego blatu, otwartej dzień lub dwa wcześniej).

- mamy w domu 4 psy, jeszcze w tamtym roku kiedy Ala odwiedziła nas z Małym, klęknął on sobie na podłodze, żeby wygłaskać jednego z nich. Siłą rzeczy kolana brudne i miał trochę sierści. Trzeba było się przebrać. Teraz widzę, że trochę Ali z tym przeszło.

- dwa psiaki bardzo lubią bawić się jabłkami, a już na pewno jak ktoś im je rzuca jako piłki. Niedojrzałe wiadomo-spadają. I te opadłe z ziemi zwykle służyły jako „piłki”. Małemu spodobała się zabawa w rzucanie psom jabłek ale w pewnym momencie zabrakło ich już pod drzewem, co zrobiła Ala? Zaczęła zrywać zdrowe z drzewa, bo przecież Mały chce no i tak świetnie się bawi. Doprowadziło mnie to do szału przyznam szczerze bo owoce z tej jabłoni są przepyszne (a rodzi co dwa lata) to po pierwsze a po drugie wypadałoby mieć trochę szacunku do natury.

- w tamtym roku kiedy rodzina Małego przyjechała w odwiedziny, Ala rzecz jasna spała z Małym w jednym łóżku bo zdarzało mu się obudzić w nocy i nauczony był po omacku szukać jej ręki, kiedy ją złapie, śpi dalej.

- Mały ma osobną półkę w lodówce, żeby ktoś przypadkiem nie podebrał jego jedzenia.

- nawiązując do komentarzy odnośnie przedszkola. Otóż Mały już do niego chodzi, przez kilkanaście pierwszych tygodni co chwile miewał biegunki i sporadyczne wymioty. Wiemy dlaczego.

- mieszkanie Ali musi być codziennie odkurzane, bo Mały bawi się na podłodze. My przy psach nie robimy tego codziennie.

- nie wiem czy w poprzedniej opowieści wpisałam, że brudne ciuchy Małego nie mogą być prane z ciuchami dorosłych (rozumiem jak niemowlak, ale pięciolatek?).

- jakiś czas temu Mały nabawił się lekkiej biegunki, trwała w zasadzie pół dnia. Oczywiście ktoś z nas z pewnością mu coś dał rzecz jasna bez jej zgody:„od jutra pełna kontrola jedzenia”.
Czyli wyszło tak, że ktoś z nas specjalnie zapodał coś Małemu żeby miał biegunkę…


- ostatnio Ojciec Małego wyskoczył z nim do sklepu. Mały był ubrany w majty koszulkę i czapkę, upał 35 stopni więc jak dla mnie normalnie wyglądający, wesoły dzieciak. Ala zdziwiła się niemożliwie i skomentowała to, że Mały wygląda jak z patologicznej rodziny i jak mógł go w takim stroju zabrać do sklepu w dodatku majty brudne. Sklep 50m od domu.

Ciężki chleb mówię Wam…

Skomentuj (28) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 89 (251)

#67579

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Mam w rodzinie osobę w mojej ocenie piekielną, ze względu na stopień przewrażliwienia na tle wychowania/higieny swojego dziecka. Nie mam pojęcia jak to inaczej nazwać bo raczej nie jest to „bezstresowe wychowanie”. Mama Ala ma synka nazwijmy go roboczo Mały, w wieku 5 lat. Wypiszę w punktach przedziwności jakie mam okazję zaobserwować:

- Mały nie może się pobrudzić, kiedy to się zdarzy natychmiast należy przebrać go w inne czyste ciuchy. Niestety Mały jest już tak nauczony, że kiedy ostatnio przy zabawie w podlewanie kwiatków miał 3 mokre plamki na boku koszulki wymusił płaczem na mamie zmianę bluzki krzycząc „mamaaaaa beeeeee”, nie da się go zająć czym innym, po prostu musi się iść przebrać.

- Mały jest notorycznie wycierany chusteczkami nawilżanymi, ręce i buźka, zdarza się że i nogi. Po przetarciu nawilżaną koniecznie musi być „na sucho” higieniczną.

- Mały kiedy płacze, przy każdej spływającej po policzku łzie krzyczy „mama beee” i pokazuje paluszkiem na łzę – musi być natychmiast otarta.

- Śniadanie. Dużą mamy rodzinę, wszyscy prawie dorośli, każdy pilnuje siebie jeśli chodzi o wstawanie do pracy, starsze dzieci mają wakacje. Moi rodzice wstają pierwsi, a ponieważ już nie pracują, to zwykle mama szykuje śniadanie. Takie śniadanie pojawia się na stole około 7:30 i leży sobie na stole do godziny około 9 aż wszyscy wstaną i każdy sobie zje na co ma ochotę. Na stole leży również masełko. Kiedy wstaje Ala z Małym pierwsze co robi to sięga do lodówki po całkowicie świeżą kostkę masła tylko i wyłącznie dla małego. Uważa, że to stojące na stole (zbyt długo) jest zjełczałe, stare i nie zdatne do spożycia dla dziecka.

- Samo jedzenie, to materiał na osobną historię. W skrócie: „co będziesz jadł”, Mały mówi, a Ala biegnie szykować. Mały rzecz jasna nie tknie tego, więc pada kolejne pytanie „to może coś innego?”, Mały wymyśla co innego, Ala szykuje. W efekcie Ala na swym talerzu ma kiełbaskę, kanapkę z szynką, kanapkę z serkiem i jajko. To wszystko Ala sama musi zjeść albowiem Mały nie rusza niczego.

- Kiedy był młodszy, Ala wyparzała mu talerze przed naszykowaniem jedzenia.

- Zaglądanie do każdego garnka czy miski, kubka itd. Aby skontrolować czy czysty (wyciągnięty z szafki) przed szykowaniem Małemu posiłku.

- Notorycznie przykrywanie jedzenia Małego ręcznikami jednorazowymi, przed muchami, bakteriami, wirusami i nie wiem czym jeszcze.

- Mamy duży ogród, za Małym trzeba biegać krok w krok, nawet jeśli jeździ sobie autkiem z górki na dół. Po całym ogrodzie Ala nosi torbę w której oczywiście są chusteczki, picie i różne pierdoły.

- Przed wypraniem ciuchów Małego, Ala umyła bęben pralki. Pomijam, że ciuchy Małego nie mogą być prane z innymi ciuchami dorosłych.

- Mały świetnie się bawi, ale Ala umyśliła sobie, że teraz jest czas np. na kąpiel w baseniku więc odrywa go od świetnej zabawy i próbuje namówić do tej, którą sobie aktualnie umyśliła. Efekt - płacz.

Ten opis choć długi jest kroplą w morzu tego co można zaobserwować. Jak się spodoba, to mogę jeszcze coś naklikać. Dodam, że Ala sama w sobie jest bardzo elegancką i dbającą o siebie kobietą, da się też lubić. Mały natomiast, to też przekochane dziecko, tylko mama z niego zrobiła „coś” i im będzie starszy tym będzie gorzej.

Skomentuj (60) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 454 (562)

1