Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#72229

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Jakoś ostatnio mam pecha do debili na rowerach. Jest sobie skrzyżowanie, które opiszę z perspektywy kierunku mojej jazdy. Byłem na drodze podporządkowanej, dwukierunkowej, która przecina drogę jednokierunkową z pierwszeństwem. Ruch na drodze jednokierunkowej odbywa się - z mojej perspektywy - z lewej strony w prawą.
Co istotne dla historii: na poprzecznej, głównej, drodze nie ma kontrapasu dla rowerzystów, a przy niej jest jedynie chodnik, brak drogi dla rowerów. W związku z tym rowerzyści mają obowiązek poruszać się tak, jak samochody: tą ulicą w kierunku północnym, natomiast równoległą w kierunku południowym.

A teraz sytuacja właściwa: dojeżdżam do rzeczonego skrzyżowania, przed niem jest przejście dla pieszych, a narożnik po mojej prawej jest wygrodzony barierkami (takimi biało-czerwonymi, które zapobiegają przełażeniu niereformowalnych pieszych poza miejscami wyznaczonymi). W zasięgu wzroku pieszych brak, więc przejeżdżam przez przejście i zatrzymuję się przed poprzeczną ulicą z pierwszeństwem, czekając na wolny przejazd. Auta mogą jechać tylko z lewej, więc w tę stronę patrzę. Piesi również spokojnie mogą przejść po przejściu za moim autem, więc prawej stronie nie poświęcam zbytniej uwagi. Nawiasem mówiąc przypominam, że art. 4 Prawa o ruchu drogowym mówi, że "Uczestnik ruchu i inna osoba znajdująca się na drodze mają prawo liczyć, że inni uczestnicy tego ruchu przestrzegają przepisów ruchu drogowego" - stosując się do tej zasady miałem prawo przyjąć, że z mojej prawej nikt nie nadjedzie.
Ale oczywiście musiał się znaleźć debil na dwóch kółkach (w dodatku ze słuchawkami w uszach), który uznał, że nie ma niczego złego w jeździe po chodniku oraz w zjechaniu tuż przed skrzyżowaniem (przed początkiem barierek, bo omijając je musiałby zwolnić) na jezdnię i jechaniu nią pod prąd i to dość szybko. Cóż, tylko (nie chwaląc się) swojemu sporemu doświadczeniu za kółkiem (które podpowiada mi, żeby ZAWSZE patrzeć nawet tam, gdzie nie ma prawa nikogo być) i refleksowi zawdzięczam, że idioty nie rozjechałem (chociaż może wtedy wyrządziłbym przysługę społeczeństwu). Szczerze mówiąc nie byłoby mi szkoda bezmózga, ale niestety w tym kraju rowerzyści nie mają obowiązku posiadania ubezpieczenia OC, więc trudno po rozjechaniu takiego ciołka odzyskać koszty naprawy auta.

Na zakończenie: sam jestem zarówno kierowcą, jak i pieszym oraz rowerzystą, więc staram się zawsze szanować tych pozostałych i rozumieć ich racje. Ale dla tak kretyńskiego zachowania nie znajduję zrozumienia ani wytłumaczenia.

Skomentuj (34) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 83 (139)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…