Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
zarchiwizowany

#72290

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
No nie mam już słów.
Uprzedzając pretensje i ewentualne pytania, w moim mieście nie ma obowiązku prowadzenia psa w kagańcu. Za to na smyczy już tak (jak chyba wszędzie?). Tak, swojego na smyczy prowadzam, ale bez kagańca (nie będę go męczyć kagańcem kiedy nie muszę).
Dlatego szlag mnie trafia, kiedy idę na spacer z moim ogrem, a za nami wlecze się jakiś psiak. Wielkiego problemu nie stwarza to jeszcze, kiedy pies jest mały, bo mój też do dużych nie należy, to jakby miały się pożreć: mojego się odciągnie, a przybłędę jakoś odgoni, ewentualnie ucieknie się.
Mój pies agresywny nie jest, ale nie każdego psa polubi, co chyba oczywiste. I nie rozumiem jak ktoś może puścić swojego psa po parku, wiedząc, że będzie on podbiegał do każdego napotkanego zwierzaka...

Ale to nawet nie najgorsze.
Ostatnio co wychodzę z psem wieczorem, to spotykam wielkiego owczarka jakiegośtam (jakaś mieszanka na moje oko). Pies lata sobie bez smyczy. Szkoda tylko, że jest wyjątkowo agresywny i kilka razy już rzucił się na mojego, a właściciel stał obok i obserwował, słowem się nawet nie odezwał.

Mój chłopak miał podobną sytuację. Ma psa rasy Husky, wyglądem suczka przeraża, ale generalnie jest najspokojniejszym psem jakiego znam (serio, ten pies to jeden wielki stoicki spokój, choćbyś mu krzywdę robiła, to nawet zębów nie pokaże). No ale rzuciły się na nią dwa psy, to co zrobić miała? Broniła się jak potrafiła, nawet swojego właściciela przypadkiem ugryzła. Nie wspominając już o tym, że tamte dwa psy również ugryzły mojego chłopaka, blizny na nodze ma do tej pory. A właścicielka zamiast pomóc rodzielić, to stała sobie obok i mówiłą tylko "No, Burek, do nogi! Przestańcie!"
W końcu rodzielił je mój chłopak z pomocą jakiegoś sympatycznego pana żula.. :)

NAPRAWDĘ, BŁAGAM, TRZYMAJCIE PSY NA SMYCZACH.

PS przypomniała mi się jeszcze sytuacja z zeszłego tygodnia. Wyprowadzam psa wieczorem, dookoła kręcą się jakieś dwa samotne Burki, właściciela nie widać. Dopóki nie podejdą, to olewam, bo co innego. No ale podeszły. Odciągam mojego psa, bo już warczeć zaczyna, mój chłopak tamte próbuje jakoś odgonić, ale uparte toto i wraca ciągle. W końcu jest! Przychodzi właścicielka, no i mówię do niej:
- Mogłaby Pani zabrać swoje psy? Bo zaraz sie z moim pogryzą.
- Ale moje psy nic nie zrobią, one są spokojne, nikogo nie ugryzą. (Taaak? Skąd ta pewność?)
- Ale mój może któregoś ugryźć.
- No to niech Pani go w kagańcu wyprowadza, a nie grozi Pani wolno biegającym psom.

Tak, będę mojego wyprowadzać w kagańcu tylko po to, żeby przypadkiem nie ugryzł jakiegoś psa, który natrętnie za nim lezie i wącha mu pod ogonem.

Skomentuj (9) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 46 (116)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…