Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#72579

przez (PW) ·
| Do ulubionych
W mojej ostatniej historii wszyscy przejawiali niesamowitą empatię dla policji i od razu przypomniała mi się moja historia z nimi.

Żeby nie było, zaznaczę od razu, że nic nie mam do niebieskich tylko ich skuteczność w wyjaśnianiu spraw i łapaniu sprawców nie drogowych jest z mojego doświadczenia słaba.
Ale do rzeczy.

Lat temu wiele kupiłem furę, pojechałem po nią z kolegami dobry kawał drogi. Z perspektywy czasu mogę powiedzieć, że to była jedna z głupszych decyzji w moim życiu, bo auto ani ładne ani dobre ani tanie :)
Auto kupiłem od gościa, który miał miał gotową umowę (wypełnione jego dane i podpis) co nie wydawało mi się wtedy niczym dziwnym. Wypełniłem moją część, zapłaciłem i pojechaliśmy z kumplami do domu.

Droga powrotna do domu to materiał na inna historię, wiec powiedzmy w skrócie, że dojechaliśmy cali.

Później w te pędy do skarbówki odprowadzić daninę, bo przecież się wzbogaciłem ;) Tutaj warto zaznaczyć, że całą tą płachtę wypełniła za mnie dziewczyna bo ja mam pismo lekarskie i ciężko cokolwiek odczytać, na końcu podpisałem się oczywiście ja sam.

Jeżdżę tym autkiem parę tygodni i dostaję wezwanie na policję.
Na miejscu okazuje się że Pan od którego kupiłem auto, dopuścił się oszustwa, bo to nie on widniał na umowie tylko poprzedni właściciel, od którego on to auto kupił. Żeby nie płacić podatku sfałszował umowę zawartą ze mną, wpisując dane poprzedniego właściciela i się za niego podpisał.

Po czasie okazało się, że to nie pierwszy taki jego wybryk i pewnie dostanie teraz wyrok.

Teraz najlepsza część - policja zabiera mi dowód rejestracyjny za pokwitowaniem jako dowód w sprawie.
Następnie ja, wszyscy moi kumple, którzy byli ze mną i moja dziewczyna, musimy spisać 20 egzemplarzy umów i innych kwitów do oceny grafologa czy to nie my sfałszowaliśmy tą umowę (warto zaznaczyć że gość się przyznał).

Mija kilka miesięcy, kończy się przegląd i ubezpieczenie. Nie mogę zrobić przeglądu, bo nie mam dowodu, nie mogę ubezpieczyć auta, bo nie jest na mnie itd.
Idę więc na policję dowiedzieć się co i jak z tym moim papierkiem - sprawa w toku. To proszę mi wydać jakiś świstek żebym mógł wyrobić swój dowód - nie da rady bo jestem świadkiem itd.

Auto stało kilka lat nie jeżdżące, bo nie miało papierów, sprzedać oczywiście też nie można było. Poszło na żyletki, bo się po prostu rozpadło.
Najlepsze jest to, że sprawa nadal nie jest zamknięta mimo że minęło już kilkanaście lat :)

Akurat to konkretne auto było warte niewiele, mimo że wtedy dla mnie taka kwota była duża, ale co w przypadku gdy kupujemy furę wartą mnóstwo kasy i często są to nasze oszczędności lub pieniądze ze sprzedaży innego auta?
Ciekaw jestem czy nadal istnieją takie idiotyczne przepisy, które karzą poszkodowanych.

przygody z fiatem

Skomentuj (12) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 229 (239)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…