zarchiwizowany
Skomentuj
(7)
Pobierz ten tekst w formie obrazka
Zastanawia mnie logika kierowców w mojej nowej miejscowości (pochodzę z miasta podobnej wielkości, 25 km od tego, w którym obecnie mieszkam). Są sobie skrzyżowania (tak na szybko, to do głowy przychodzą mi dwa, na których istnieje ten problem), typowe "iksy", czyli cztery ulice pod kątem prostym. Na każdym z nich dwa wloty są jednokierunkowe, przy czym jeden jest "od" a drugi "do" skrzyżowania. Albo inaczej, może ktoś tak woli: ulica jednokierunkowa przecina dwukierunkową. W obydwu przypadkach ulica jednokierunkowa ma dwa pasy na dojeździe do skrzyżowania i jeden za nim. Na obydwu nie ma też oznakowania poziomego ani pionowego wskazującego, dokąd prowadzi który pas. Logika wskazywałaby więc, że prawy pas jest tylko do skrętu w prawo, bo przecież tylko wtedy nie trzeba czekać na wolną prawą. Jazda na wprost i skręt w lewo wymagają tego samego: wolnych obydwu stron. Tu jednak panuje jakiś dziwny zwyczaj, że prawy pas jest do jazdy w prawo i na wprost, a lewy tylko do skrętu w lewo. W efekcie jadący na wprost blokują skręcających w prawo (w tym wypadku to istotne, bo ruch z lewej jest niewielki, więc czasem niepotrzebnie stoi się naprawdę długo). W dodatku jazda z lewego pasa na wprost spotyka się z trąbieniem, "fuckersami" i ogólnym fochem. Czy może ja czegoś nie ogarniam i takie "zasady" ruchu drogowego mają jakieś logiczne uzasadnienie?
Ocena:
-9
(25)
Komentarze