Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#72993

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Miał być komentarz do historii http://piekielni.pl/72990, ale za długo wyszło.

We mnie też się gotuje, kiedy obcy ludzie upierają się, żeby coś dać mojej córce. Po pierwsze, to córę uczę, żeby niczego do jedzenia od obcych nie brała - świat jest pełen świrów, nigdy nie wiadomo. Po drugie to coca-coli oraz chipsów wszelakich nie uznajemy za rzeczy jadalne - dziecko to rozumie i w pełni pogodziło się z faktem, że niektóre rzeczy szkodzą, więc my ich nie jemy, a w zamian możemy zjeść coś innego, pysznego, co nie szkodzi. A do tego przez zestaw leków (silna alergia na roztocza) ma skłonności do tycia, więc słodycze są raz w tygodniu w ilości rozsądnej. No i oczywiście jestem wyrodna matka-wariatka, bo kiedy zostajemy po szkole na placu zabaw, to nie lecę do sklepiku po chipsy czy batony, tylko przynoszę ze sobą pojemnik z pokrojonymi owocami albo jakąś inną, nieprzetworzoną przekąską. I wodę do picia, a nie jakiś kolorowy napój.

Na tym placu zabaw jest stały zestaw bywalców, spotykam wciąż tych samych rodziców. No i kiedyś taka akcja miała miejsce: jedna z mamusiek pyta, czy skoczę z nią do sklepu po coś na podwieczorek dla dzieci.
- Dzięki, nie, moja właśnie zjadła.
- Aha... A to może chociaż chipsy byś jej kupiła?
- Nie.
- Aha... A to kupić jej?
- Nie, dzięki, nie kupuj.
- Ale ja zapłacę.
- Nie, dzięki, mała nie je chipsów.

Kobitka poszła i wróciła z chipsami, wręczyła młodej. Ta się popatrzyła jak na wariatkę, podeszła do mnie i pyta, co ona ma z tym zrobić, bo tamta pani jej dała. Powiedziałam "wyrzuć". No to młoda sru torbę do kosza i poleciała się bawić. I to był ostatni raz, kiedy na tym placu zabaw próbowano coś wcisnąć mojej córce.

Skomentuj (18) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 312 (372)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…