Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#73020

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Pracuję w sklepie z odzieżą, butami, zabawkami i artykułami do domu. Swoją pracę bardzo lubię, choć zdarzają się też mniejsze i większe piekielności. Jednak tej historii chyba do końca życia nie zapomnę, do dziś jak o tym myślę, ręce mi opadają.

Była to niedziela, ruch bardzo duży, bo w niedzielę klienci przychodzą do nas całymi rodzinami. Stoję na kasie razem z dwiema koleżankami, kolejka kilometrowa. W pewnym momencie podchodzą do mnie dwie starsze panie z dzieckiem, na oko 2-letnim. Chłopczyk cały we łzach, panie mówią, że znalazły go na dziale z zabawkami i odzieżą dziecięcą, jak w panice szukał opiekunów. Jakieś tam podejście do dzieci mam, więc uspokoiłam chłopczyka, dowiedziałam się jak ma na imię i z kim przyszedł, po czym nadałam komunikat przez głośnik, że mały Antoś czeka na babcię przy górnych kasach.

Po jakichś 10 minutach (sic!) do kasy podchodzi wreszcie babcia rzeczonego chłopca i jak gdyby nigdy nic mówi "No ale Antoni, babcia była w przymierzalni, przecież miałeś czekać". Nie no spoko, na pewno zostawienie takiego malucha samego w sklepie z tłumem obcych ludzi, to dobry pomysł, przecież miał tylko poczekać... Nie wspominając o tym, że nigdy nie wiadomo czy w tym tłumie nie ma jakichś porywaczy, pedofilów i tym podobnych typów. No ale co tam, pani babcia zabrała dziecko, a dwie starsze panie, które przyprowadziły chłopca i cały czas przy nim były, skomentowały tylko, że nawet głupiego "dziękuję" od niej nie usłyszały.

No ale niestety to nie koniec historii. Jakiś czas później (może pół godziny, może godzina) ta sama pani babcia podchodzi do kasy z pytaniem gdzie w tym sklepie jest toaleta. Uprzejmie wyjaśniam, że na terenie sklepu nie ma, ale najbliższa jest zaraz naprzeciwko wyjścia z naszego sklepu. Niestety to pani babci nie zadowala, zaczyna krzyczeć, że jak to na sklepie nie ma toalety, przecież dziecku chce się sikać. Jeszcze raz spokojnie tłumaczę gdzie jest toaleta, podkreślając, że to tuż obok wyjścia, naprawdę niedaleko stąd. Jednak pani babcia, nadal oburzona coś fuka i odchodzi w przeciwnym kierunku, ciągnąc nieszczęsne dziecko za sobą.

Jak się okazało pani babcia udała się z wnuczkiem do przymierzalni (czyli mniej więcej trzy razy dalej niż od kasy do toalety) żeby wykorzystać w roli nocnika wiaderko, w którym trzymamy zabezpieczenia na towar. Gdy kolega z przymierzalni stanowczo odmówił kierując panią do toalety, baba stwierdziła, że nasz sklep jest w ogóle niedostosowany do ludzi, a kolega jest głupi, bo dziecko musi przecież zrobić siku i ona nie będzie z nim latać po galerii i szukać toalety. Na szczęście widząc bezskuteczność swoich krzyków, pani babcia w końcu się oddaliła.

Mimo, że było to kilka miesięcy temu, to wciąż się zastanawiam czy ta kobieta serio uważa, że nie ma nic złego w sadzaniu dziecka na wiaderku (co więcej, wcale nie pustym) i kazaniu mu, by oddało mocz w miejscu, gdzie inni ludzie przychodzą przymierzać ubrania. A jeśli jest chora psychicznie, to kto jej powierzył opiekę nad 2-letnim dzieckiem?

Skomentuj (4) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 306 (318)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…