Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#73302

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Moja [K]uzynka się rozwodzi. Zjawiła się u mnie ŻĄDAJĄC, żebym była świadkiem w sądzie. Jako świadek mam zeznać, że mąż pił, bił i na dom nie dawał (nic z tego nie jest prawdą, facet to święty człowiek, wytrzymał z nią dużo dłużej, niż się ktokolwiek w rodzinie spodziewał).

Oczywiście odmówiłam. Foch stulecia - przecież kiedy ja się rozwodziłam, to ona mnie tak wspierała! No i przypomniało mi się to jej - pożal się Boże - wsparcie...

Eks i ja byliśmy najlepszymi przyjaciółmi na długo, zanim zostaliśmy małżeństwem, i bardzo nam zależało na utrzymaniu tej przyjaźni także po rozwodzie. Dlatego podczas rozwodu ograniczaliśmy do minimum możliwości konfliktów, wszelkie decyzje podejmowaliśmy wspólnie i ogólnie rozwód przebiegł szybko, sprawnie i kulturalnie. A jedynym prawdziwym problemem była właśnie [K].

Nigdy się specjalnie nie lubiłyśmy, ale kiedy się dowiedziała, że się rozwodzę, nagle awansowałam na jej ukochaną kuzyneczkę, straszliwie skrzywdzoną przez okrutnego męża. Zaczęła opowiadać w rodzinie i wśród znajomych jakieś straszliwe bzdury, wysyłała Eksowi sms-y i maile o dziwnej treści, próbowała go nawet uwieść (!), podobno po to, żebym miała dobre argumenty w sądzie. Na prośby o zaprzestanie tego procederu nie reagowała, zadziałała dopiero stanowcza rozmowa z zaprzyjaźnionym policjantem i solidne postraszenie.

Wydawało się, że na tym sprawa się zakończy, ale niestety. [K] skrzyknęła kilka przyjaciółek, podobnie jak ona zamożnych niepracujących żon, bardzo chyba znudzonych swoim życiem i szukających sensacji. Postawiły sobie za cel znalezienie dowodów, że Eks mnie zdradza. Próbowały go ŚLEDZIĆ. Serio. Jeździły za nim po mieście i sprawdzały, gdzie, kiedy i z kim chodzi. Co było dość głupie, zważywszy na to, że znał je wszystkie i natychmiast akcję zauważył.

Tu już nie wytrzymałam i sięgnęłam po ciężką artylerię - poszłam do jej matki (jedynej osoby, przed którą [K] czuje respekt) i zażądałam, żeby coś z tym zrobiła. Na szczęście się udało, dodatkowym bonusem był fakt, że [K] się na mnie obraziła i przez dłuższy czas miałam z nią spokój ;)
Naprawdę, nie ma jak rodzina...

Skomentuj (23) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 322 (350)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…