Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#74529

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Uroków życia w malusieńkim mieście ciąg dalszy.

Drzwi do klatki schodowej mają dwie części, jedną wąską, drugą szeroką. W tej wąskiej jest taka mała wajcha, służąca do...
No właśnie, do czego?
Cały czas myślałam, że do blokowania drzwi.
Okazuje się jednak, że służy to do ich otwierania na całą szerokość, np. przy przeprowadzkach.
Jakiś pan zwrócił mi uwagę, żebym tego nie używała - okej, w porządku.

Tydzień później ta sama wajcha została urwana. Wina spadła na mnie, od samej Pani Prezes Spółdzielni (Piekielnej). Dowiedziała się od miłych sąsiadów, że tej wajchy używałam ja, więc chciała obarczyć mnie kosztami. Ale może zacznę od początku.

Środa wieczór, ok. 20/21. Mieszkam na parterze, więc wszystko z klatki słychać. Moją uwagę przykuło hałasowanie na klatce, wyjrzałam przez wizjer - jakiś Pan coś kombinuje z drzwiami.

Czwartek, ok 7 rano. Nie było mi dane pospać, bo na klatce ktoś się kłóci i krzyczy. Poprosiłam, żeby byli trochę ciszej. Po kilku minutach dalszej kłótni wyszłam na papierosa. Przy czym dowiedziałam się, że Piekielna i Pan Konserwator winą obarczają Sąsiada, bo zeszłego wieczoru majstrował przy drzwiach. Coś tam pofuczeli, że sprawdzą na kamerach. (Kamery nie obejmują widokiem klatki wewnątrz, tylko dopiero z pół metra od wejścia od strony zewnętrznej)
Pan Konserwator mówi mojemu Sąsiadowi, że będzie musiał zapłacić 50 złotych, bo taki jest koszt naprawy tych drzwi/stelaża/wajchy. Co ważne, Piekielna tego nie słyszała.

Czwartek, ok. południa. Pani Piekielna przychodzi do mnie i mówi, że to jednak ja zepsułam drzwi, bo sąsiedzi donieśli na mnie.
Mówię jej, że owszem, używałam tej wajchy, ale dosłownie 3-4 razy, bo sąsiad wytłumaczył co i jak. Że drzwi zamykam delikatnie za sobą, bo wiem jak się tłuką i po prostu nie lubię tego dźwięku, że staram się w miarę możliwości być cicho, zwłaszcza wieczorem.
Ona nie wierzy. Tłumaczę zatem, że nie tylko ja używałam tej wajchy jako podtrzymania otwartych drzwi, bo kilka razy zdarzyło mi się wrócić z zakupów i zastać je uchylone. A to nie ja je zostawiałam.
Ona dalej nie wierzy, dyskusja jest bezowocna.

Piekielna mówi, że w.w Sąsiad był "tak honorowy, że przyszedł tutaj i na kolanach mówił, że to nie on, że on tylko wyjść nie mógł z klatki i dlatego coś majstrował, oraz zapłacił 50 złotych zadośćuczynienia, zatem pani powinna zapłacić drugą część, czyli też 50 złotych".

No nie powiem, zaświeciła się lampka: miało być 50 zł za całość naprawy, a tu teraz to tylko połowa?
Odmówiłam zapłaty, ale nie dlatego, że nie poczuwam się do winy: poczuwam, oczywiście, tyle że Piekielna nie rozumie, że:
- od tygodnia nie majstrowałam przy drzwiach
- nie ja jedyna tak robiłam

Inni sąsiedzi oczywiście się nie przyznają, dlaczego ja miałabym płacić za kogoś?


Dzisiaj spotkałam Sąsiada, więc z ciekawości zapytałam, czy faktycznie zapłacił Piekielnej 50 złotych. On mówi, że absolutnie nie!

Wnioski nasuwają się same, Piekielna chciała kłamstwem ugrać całkowity koszt naprawy, nie przewidziała tylko, że każdego wieczoru palę z Sąsiadem papierosa, to i pogadamy o tej sprawie z drzwiami.

Skomentuj (11) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 151 (211)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…